poniedziałek, 11 marca 2013

chcę dołączyć do sług Czarnego Pana.


Cały następny dzień spędziły na rozmowie, oglądaniu filmów i zajadniu się tortem urodzinowym, który Ginny zrobiła w nocy doprawiając go kubełkiem lodów bakaliowych. Zielonooka[ dała jej śliczną czerwoną sukienkę do kolan z falbankami i dekolten w kształcie litery V . Czuła się lepiej pierwszy raz od paru dni, tak samo jak jej przyjaciółka.Tak Ginewrę Wesley można było nazwać 100% przyjaciółką. Nigdy nie potępiała jej decyzj, nawet tej o wstąpieniu do grona śmierciorzerców, zawsze ją pocieszała i nigdy nie  marudziła gdy jej przyjaciółka wybuchała złością.  Wiedziała, że trzeba to przemileczeć. Do tego była lojalna co ceniła sobie Panna Granger . Gdy wróciły do domu Hermiona nie sięgneła po Ognistą Whisky jak to miała w zwyczaju i nie poszła na imprezę, a Lucas później jej nie wynosił  nieprzytomnej.  Za to porozmawiała szczerze z przyjaciółką czego strasznie jej brakowało. Nie zapłakała, a za to śmiała się prawie ciągle. Ginny nie krytykowała jej wyboru co do zastania śmierciożercą, co więcej sama lekko się do tego przekonywała ale nie podjęła jeszcze decyzji. W Proroku ukazało się zdjecie Ginny. Pisano, że zostala porwana na jednej z misji i czarnowłosa nie mogła ruszać się teraz z domu co ją strasznie dołowało. Wieczorem Hermiona założyła czerwoną sukienkę, Ginny lekko ją pomalowała  i życzyła powodzenia.  A później się teleportowała...

                                                                   
 ***



Znalazła się cztery przecznice dalej na wąskiej uliczce, gdzie jedyne światło dawała latarnia przy której stały dwie roznegliżowane kobiety wesoło rozmawiającce z jakimś facetem .
- Litości... - jękneła cicho i ruszyła szybkim krokiem do jej dzisiejszego celu. Pod Malfoy Manor była tylko raz  z Ronem,  na patrolu w tamtym roku. Pamiętała to obrzydzenie do tego domu, do Lucjusza Malfoya. Poglądy na świat jakie wtedy miała teraz wydawały jej się po prostu głupie, była zaślepiona pieknymi słowami Dumbledore'a " Świat dzieli się dobrych i zagubionych ludzi " Tak naprawdę świat dzielił się na tych lepszych i tym co im usługiwali. Nie było dobra i zła,  była potęga. Usłyszała kolejne salwy śmiechu ale nie odwróciła się. Teraz była już spory kawałek od nich więc skręciła w ciemną ulicznę,  przeszła jeszcze kilometr i staneła przed  wielką, mosiężną bramą z wygrawerowanym  napisem " Malfoy - Potęga - Honor - Czysta krew" ,   za którą krył się dość duży, biały  pałacyk z czarnym dachem, do którego prowadziła betonowa  ścieżka. Poczekała chwilę, wyciągneła różdżkę i stukneła w bramę*. Chwile później pojawił się skrzat domowy.
- W czym mogę pomóc? -  zapytał lekko się trzęsąc. Dziewczyna pokręciła w niedowierzaniu głową. Jak ona kiedyś mogła prowadzić tą W.E.S.Z? Przecież one służyły do pracy. To było żałosne, że tak się nimi przejmowała.
-Przyszłam do Lucjusza Malfoya, to PILNE. - powiedziała podnosząc wysoko głowę. Skrzatek zatrząsł się jeszcze bardziej i lekko ukłonił.
-Tak, już wołam, niech Panienka wejdzie. - brama otworzyła się gdy skrzat pstryknął palcami dwa razy. Odetchneła głęboko. Teraz albo nigdy - przeszło jej przez myśl i weszła do środka. Skrzat dreptał przed nią jakąś chwile aż w końcu doszli do czarnych drzwi. Otworzył je przed nią  kłaniając się. Weszła ze zdecydowaną miną, a skrzat kazał jej poczekać po czym zniknął. Nie mineła  minuta, a przed nią pojawił się Lucjusz Malfoy.
-Panna Granger... Co Panią tu sprowadza? Jeszcze żadna szlama nie weszła tu z własnej woli. Aż tak jesteś głupia dziewucho? - spojrzała w szare oczy Lucjusza uśmiechając się obłudnie.
- Mnie również  miło Pana widzieć. -odpowiedziała dość sarkastycznie na co brwi Lucjusza podjechały wysoko do góry. Brązowooka jednak tylko odchrzaknęła i zaczęła mówić dalej.
- Nie obwijajmy w bawełnę... Przyszłam tu, bo wiem, że tylko Pan jest mi w stanie pomóc. Nie ukrywajmy, wiem po jakiej jest Pan stronie, a ja... chcę dołączyć do sług Czarnego Pana.  - Lucjusz stał przez chwile nie wiedząc co powiedziec aż w końcu sie odezwał.
- Ależ Panno Granger, doprawdy nie wiem o co Pani chodzi, a... - nagle brązowooka poczuła lekkie szarpnięcię w przedramieniu i cicho sykneła. Lucjusz spojrzał na nią z pogardą i kontynuował.
- A Pani podejrzenia co do mojej osoby są wprost... - ale nie dane mu było dokończyć bo młoda gryfonka upadła na kolana, a ciszę przerwał  wrzask pełen bólu. W pewnej chwili poczuła jakby ktoś przykładał jej  rozgrzany pręt do przedramienia, a w głowie zaczely pojawiać się wspomnienia...
" Jakaś mała dzieczynka, czerwone płomienie przelatujące nad jej głową, ,krzyk wściekłości czarnowłosego mężczyznyI i  trzask.Teraz znajdowała się w ciemnej uliczce  jako niemowlę, a na rękach trzymała ją Bellatrix Lestrange.  Słyszała krzyk jej rodziców... "
- Niech pan przestanie... - jękneła pomiędzy jednym spazmem bólu, a drugim.
- Ale o co Ci chodzi... - nie dokończył. Chwilę popatrzył na nią w niedowierzaniu, gdy ona skręcała się  pod kolejnymi falami bólu. W końcu  uklęknął przy niej i podciągnął kawałek czarnego płaszcza, tak że teraz ukazywał jej przedramię, na którym widniał Mroczny Znak. Tylko czaszka nie była pusta jak zawsze lecz na jej głowie spoczywał diadem. Nagle  znak zniknał, a wycienczona dziewczyna upadła bezwładnie na ziemię. Zemdlała...

CDN

Poczekała chwilę wyciągneła różdżkę i stuknĘła w bramę * - To taki dzwonek u czarodziejów.

1 komentarz:

  1. No cóż, "stuknĘła " - Serio ??!!
    Twoje błędy przeszły do żenady, naprawdę żal mi ciebie dzieciaku. Pisząc ten rozdział muusiałaś być najebana. Brak słów, to opowiadanie nie załuguje na komentarz. Jednak za bardzo mnie zdenerwował twój brak inteligencji , oraz ogólnie pojmowany DEBILIZM, co spowodowało , iż nie mogłam się oprzeć i cię nie zjechać.

    OdpowiedzUsuń