piątek, 26 lipca 2013

MINIATURKA -Ognisty Temperament

 MINIATURKA - Ognisty Temperament 

Dedykacja dla Patrycji .
Betowała - Dominika
Dramione pisać będę dalej o to nie musicie się martwić :D 
-----------------------------------------------------------------------------------------

UWAGA 
Treść zawiera sceny erotyczne ! 


To wszystko działo się tak szybko. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu była zagubioną rudowłosą dziewczyną w monotonnym związku. A teraz wszystko było inaczej ONA była szczęśliwa. Westchnęła głęboko, patrząc przez okno jak Blaise z pewną brunetką budują bałwana ze śniegu. Kto by pomyślał, że zaczęło się od zwykłej kłótni.

***

Harry Potter niewątpliwie był przystojny. Czarne, wiecznie rozczochrane włosy, zielone liściaste oczy i idealnie wysportowanasylwetka. Mógłby uchodzić za groźnie wyglądającego faceta, gdyby nie kilka cech, które odziedziczył po matce. A ona kochała takie ciasteczka. Przystojny, a zarazem delikatny. Niestety zaczęła popadać w monotonię. Ich związek przechodził kryzys, a jej chłopak nie próbował nic zrobić. Od ponad miesiąca nie powiedział jej żadnego komplementu, nie dostała od niego żadnego prezentu. Ba oni nawet przestali się całować, już nie mówiąc o czymś więcej. To znaczy, że było źle, bardzo źle. Z niezadowoloną miną popatrzyłana grającego w szachy Gryfona. 
- Może gdzieś wyjdziemy Harry? - Nawet nie odwrócił wzroku od szachownicy.- Harry? Pytałam, czy może... - niestety chłopak przerwał jej w połowie zdania.
- Gram, Ginny - usłyszała wściekły syk ze strony ukochanego. Prychnęła rozeźlona, wychodząc z Salonu. 
- Nawet się nie zainteresowałeś gdzie idę!- krzyknęła wściekle, kopiąc niczemu winną ścianę. - Gdybym szła do kochanka nawet by się nie zorientował, bo gra! - Kilka par oczu zwróciło na nią ni to zlęknione, ni zdziwione spojrzenie. Odetchnęła głęboko, obiecując sobie w myślach, że porozmawia z Harrym o ich związku. Nagle poczuła jak wpada na coś, lub na kogoś. 
- Sorry – mruknęła, gdy stanęła na nogach i dopiero teraz spojrzała na chłopaka. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn, o niebieskich oczach, które teraz dokładnie przyglądały się dziewczynie. Ślizgon. Straszliwie przystojny Ślizgon. Powoli wyciągnął w jej kierunku dłoń, by schować kosmyk jej rudych włosów za ucho, a następnie pogładzić ją po zarumienionym policzku. Zalała ją fala gorąca. Tak dawno nie dotykał jej żaden mężczyzna, że teraz zwykły gest Ślizgona pobudził jej młode ciało. Po chwili jednak wszystko minęło, gdy na twarzy Dracona odmalował się zimny uśmiech.
- Uważaj jak łazisz Weasley, bo może ci się coś stać. Ta strona zamku nie jest bezpieczna. - Mówił to cichym i aksamitnym głosem jakże innym niż ten, którym zawsze się posługiwał. Zdziwiona nie potrafiła wypowiedzieć słowa, patrząc tylko za oddalającym się blondynem 

***

Następnego dnia na śniadaniu siedziała jak struś na jajku, co chwilę zerkając w stronę stołu Ślizgonów. Nie było ani jego, ani Zabiniego.Zachmurzona pozbierała książki i udała się na lekcje. Pierwsze było Wróżbiarstwo i aż wzdrygnęła się na myśl o tym. 
- Poczekaj! - Dokładnie znała ten głos, więc odwróciła się z lekkim uśmiechem. 
- Hej Hermiono. Co teraz masz? - Jej przyjaciółka nic się nie zmieniła, nawet w 7 klasie. Brązowe puszyste loki, czekoladowe, lśniące oczy i nienaganna sylwetka. 
- Numerologię, pomyślałam, że może byśmy poszył razem. - Ruda tylko skinęła głową. 
- Było dziś coś ciekawego na stole Ślizgonów, że tak namiętnie się w niego wpatrywałaś? - Zapytała niby od niechcenia starsza z dziewczyn.
- Nie wiem o czym mówisz, ale skoro tak uważasz.. – Widziała, że jej przyjaciółka ma zamiar coś odpowiedzieć, gdy ubiegł ją rozbawiony głos za nimi.
- Zab, pewnie szukała ciebie - Obydwie Gryfonki odwróciły się ze srogimi minami.
-Malfoy, twojej gęby nie szukałaby nawet Splątka, tak jesteś odrażający. - Śmiech czarnoskórego wypełnił cały korytarz. Niestety blondyn nie podzielał radości przyjaciela.
- Za to ciebie pewnie szukają wszyscy. W końcu to niezwykłe widzieć SZLAMĘ, BOBRA I GRYFONKĘ w jednym, nie? – Diabeł, widząc jak jego ukochana robi się czerwona i otwiera swoje usteczka, by odpowiedzieć jego kumplowi, szybko ją pocałował i po prostu złapał za rękę. 
- Chodź Herm, mamy tę numerologię, czy nie? - Ruda stała oniemiała, patrząc na to wszystko i nawet nie poczuła jak Ślizgon się do niej zbliżył.
- Też byś tak chciała? - Mruknął jej do ucha. Chciała odpowiedzieć coś mądrego, jednak chłopak kąsający i całujący na przemian jej szyję skutecznie jej to uniemożliwiał.
Powoli popchnął ją na ścianę i zatopił się w jej malinowych usteczkach. Językiem rozchylił jej wargi, pogłębiając pocałunek. Sama nie wiedziała, kiedy oddała pocałunek. Było jej wspaniale. Nigdy nie sądziła, że ten jak się na pozór zdawało zimny blondyn potrafi aż tak dobrze całować. Mruknęła z rozkoszy, gdy przygryzł jej wargę, a pocałunkami zszedł na jej szyję. Jak z oddali słyszała własny przyśpieszony oddech i cichy jęk, gdy jego ręka znalazła się na jej piersi, ugniatając ją delikatnie. 
- Draco... - wyszeptała i zalała się soczystym rumieńcem.
- Ciiii, kochanie – mruknął, odsuwając się od niej z leciutkim uśmiechem - Chcesz bym kontynuował? - Jedyne na co było ją stać to szybki niemiarowy oddech. Draco dobrzewiedział jak pobudzić kobietę. Po chwili znów poczuła jak delikatnie całuje jej szyję, by znów się odsunąć i wprowadzić do jednej z pustych klas. Pobudzona Gryfonka nie czekając na żadny ruch ze strony ślizgona wpiła się w jego wargi. Zaskoczony oddał pocałunek, kierując ją na jedną z ławek, na której ją posadził. Szybko pozbył się jej białej koszuli i krawata, a następnie czarnego, koronkowego stanika. Otaksował ją wzrokiem znawcy, by po chwili pieścić jej piersi ustami. Ruda dziewczyna drżąc z rokoszy jęknęła cichutko, zrywając z ukochanego czarną koszulę.
- Wspaniały, jesteś wspaniały, tylko nie przestawaj. - Jednak blondyn wcale nie miał tego w zamiarach. Położył ją na ławce i jednym szarpnięciem zerwał z niej kusą spódniczkę, zostawiając ją w samych szpilkach, koronkowych figach i czarnych zakolankach. Ustami lizał jej płaski brzuch, a dłońmi delikatnie masował uda i podbrzusze, omijając skutecznie miejsce grzechu, czym doprowadzał Weasley do szału i jeszcze głośniejszych jęków. Jak dobrze, że wyciszyłem sale - pomyślał podniecony Ślizgom.
- Draco... – wychrypiała dziewczyna, czym jeszcze bardziej pobudziła białowłosego. Popatrzył na jej szybko unoszącą się klatkę piersiową i jej zamglone piwne oczy. 
Tym razem pocałunek był krótki i gorący, a w międzyczasie zgrabne palce Dracona pozbyły się ostatniego materiału dzielącego ich przed spełnieniem. Zanurzył jeden palec w jej kobiecości. 
- Weź mnie - zamknęła oczy, rozchylając uda, by ułatwić mu dostęp. - Błagam cię - Zaczął delikatnie pocierać jej łechtaczkę, wzmacniając błagania jedynej córki Weasleyów. 
Malfoy czując, że dłużej nie wytrzyma, szybko pozbył się spodni i zbędnej bielizny. Pocałował ją delikatnie i szepnął - Spójrz na mnie. Chcę widzieć twoje oczy - Sam się zdziwił, słysząc swoją prośbę. 
Dziewczyna posłusznie otworzyła oczy, patrząc na kochanka, który wszedł w nią jednym, szybkim ruchem. Jęknęła, otwierając usta, co blondyn skutecznie wykorzystał, wyzywając ich języki na potyczkę. Jego ruchy były szybkie i pewne. Ginny oplotła biodra kochanka, zmuszając go do pogłębienia bliskości. Po chwili brutalne pieszczoty doprowadziły rudą kobietę do długiego i silnego orgazmu. Poruszył się w niej jeszcze kilka razy, by po chwili odchylić głowę i krzyknąć. Kiedy ich ciała się uspokoiły, blondyn szybko wyszedł z Gryfonki,ubierając się w pośpiechu, a po chwili w jego ślady poszła również roztrzęsiona dziewczyna.
- Co myśm ... -jęknęła cicho, zawiązując luźno krawat i ze strachem popatrzyła na ironiczny uśmiech mężczyzny. Pogłaskał ją po policzku.
- Dziś o 20 pod Pokojem Życzeń - mruknął i nie czekając na jej reakcję, wyszedł z Sali.

***

Mimo wszystko nie żałowała. Ich potajemne spotkania nie zawsze kończyły się sexsem. Draco Malfoy okazał się wspaniałym gawędziarzem i odkryła, że mieli podobne marzenia oraz plany. Pamiętała, że tylko raz po skończonym stosunku, namawiał ją do zerwania z Wybrańcem.
- Dlaczego z nim jeszcze jesteś? Przecież obydwoje wiemy, że go już nie kochasz. - To prawda. Sama nie wiedziała kiedy zakochała się w Draconie, a Harrego przestała darzyć TAKIM uczuciem. 
- Jest dla mnie dobry - Blondyn w odpowiedzi prychnął z pogardą. 
- Jesteś z nim, bo tak wypada? Nie spodziewałem się tego po tobie Lwico… - Odpowiedziało mu mocniejsze wtulenie się Gryfonki w jego tors.
- I tak zawsze wybrałabym ciebie, Draco - Nic nie odpowiedział. Po chwili zmorzeni snem wpadli w ramiona Morfeusza. 

*** 

Właśnie kłótnia z Harrym wszystko zapoczątkowała. Wiedziała, że musi z nim skończyć. Tylko nie sądziła, że zdarzy się to w taki sposób.... 

***

Pierwsze płatki śniegu zaczęły prószyć nad Hogwartem. Młoda kobieta ubrana w leciutką bluzeczkę, szła w samotności przez błonia.Po chwili została przyciągnięta i przytulona przez wysokiego blondyna.
- Ile miałem czekać? Jak ty się ubrałaś? Zmarzniesz. – Popatrzyła na niego z dwuznacznym uśmiechem.
- Pomyślałam, że w takiej sytuacji mógłbyś mnie jakoś ogrzać. - Teraz i na wargi jej partnera wstąpił uśmiech.
- Dla ciebie wszystko - Nim się zorientowała została obcałowana krótkimi, ciepłymi pocałunkami po całej zmarzniętej twarzy. Zaśmiała się delikatnie, wplatając dłonie we włosy kochanka.
- Pocałuj mnie głuptasie - Przysunęła swoją twarz do jego, czekając na następną dawkę przyjemności.
- CHYBA ŻARTUJESZ?! - Ten głos pełen zawodu i bólu skutecznie wybudził ją z lekkiego podniecenia całą sytuacją. 
- Harry to... ja... - Później wszystko potoczyło się tak szybko. Dla niej to było jak sen. 

Kłótnia z Harrym, ten zawód w jego oczach, łzawy powrót do zamku, ciepłe ramiona ślizgona, usta odnajdujące jej wargi, ciepłe palce, błądzące po jej ciele w Pokoju Życzeń… 
Uzależniła się od niego. Zdawała sobie z tego sprawę, jednak za każdym razem myślała, że panuje nad tym. Jakie było jej zdziwienie, gdy zdała sobie sprawę, że Draco Malfoy stał się sensem jej kruchego życia.
- I co będzie dalej? – zapytała, patrząc w niebieskie oczy ukochanego. 
- Jak to co… Ja będę twój, a ty bądź moja... - pocałowała go. 
- Na zawsze? – Spytała, patrząc na niego z niepewnością.
- O to tylko proszę! - Uśmiech wypłynął na jej twarz. 
W końcu była szczęśliwa...




czwartek, 25 lipca 2013

Prolog

Prolog



Zło umarło razem z Sami-Wiecie-Kim. Tak właśnie mówili Czarodzieje . Niestety zło nadal się rozprzestrzeniało, kusząc swoją magiczną powłoką czarodziejów. Objawiało się w różnych uczynkach… mniejszych i tych większych. Zło samo w sobie złem nie było, jednak poparte uczynkami ukazywało swe prawdziwe oblicze. Czystą esencję mroku… I dzięki samemu, kuszącemu bogactwem złu, powstała zbieranina czarodziei o niezbyt rezolutnej nazwie „Kusiciele”. Ci oto czarodzieje nie dążyli do niczego, po prostu lubili być źli. Pogłoski, które krążyły wśród młodych Wilków głosiły, że zyskiwali moc od samego Czarnego Pana. „Młode Wilki” mieli swoje miejsce w hierarchii. Była to osobna organizacja, działająca pod osłoną nocy. Stanowili idealne odzwierciedlenie filozofii Jin i Jang. Dobro i zło. Tacy różni, a jednak tak podobni. Potrzebowali siebie, by utrzymać swoistą równowagę. Ci czarodzieje nie znosili monotonii. Chcieli korzystać z życia, bawić się i ratować świat. Mimo wszystko byli też sprytni i nigdy nie dawali pochwycić się Ministerstwu, które wyłapywało takich dowcipnisiów. Podzielenie na grupy ułatwiało im kontakt. Mieli jednostki, hierarchię i króla. Najwyższy urząd piastował Dray Gollive. Dwudziestoletni mężczyzna, założyciel stada. Dray miał kilka cech niewłaściwych dla króla. Był mało rozumny i chciwy. Jednak dzięki jednemu przymiotowi zdobył władzę – przebiegłości. 
„Kusiciele” działali odwrotnie. Każdy z nich walczył o trochę lepszą rangę. Założycielami było czerwonowłose rodzeństwo Bex. Piękna Kasandra  i przystojny Ares. Oboje wyznawali jedną, żelazną zasadę. „Walcz, a będzie Ci dane”. 
Na szczęście świat czarodziei nie podzielił się na te dwie grupy. Większość magicznej społeczności nawet nie wiedziała o ich istnieniu. Wiedli oni spokojne i dostatnie życie w całkowitej harmonii. Była ona dla nich bardzo ważna. Niektórzy w jej poszukiwaniu, zamieszkali nawet wśród mugoli. Nie wiedzieli tylko, jak to zmieni ich życie…

------------------------------------------------------------------------------------------------
Od Autorki 

Na początek ten rozdział chciałam dedykować M. który i tak zapewne tego nie przeczyta ale okazał się wspaniałym kumplem za co straszliwie mu dziękuje , Dominice za....wszystko bo długo by wymieniać , ale najbardziej dziękuje jej że jest , Zośce która na nudnej lekcji powiedziała znudzonej koleżance "Dlaczego czegoś nie napiszesz " I wam wszystkim którzy to czytają , bo choć wiem że mój styl nie jest idealny to wy nadal jesteście i mnie wspieracie :* 
Chciałam jeszcze zaprosić na stronę naszej kochanej Dominiki - http://secrets-of-eternity.blogspot.com/

Miłej Lektury Drala Mo 

wtorek, 23 lipca 2013

Młode Wilki/DRAMIONE - Zapoznanie

Tak dobrze widzicie to nie jest Prolog . Co ja mam wam powiedzieć prócz Przepraszam ?! Prolog jest już u Bety , więc nie martwcie się na pewno wstawię w niedługim czasie . Teraz chciałam wam przedstawić bohaterów.


Kasandra  


Ares


Samanta 


Maxym 


Hermiona 



Kaliope 



Dray 


Max


Draco 



Blaise 








sobota, 13 lipca 2013

EPILOG



Rok po bitwie

Wojna. Czas okrutny, zbierający ze sobą krwawe żniwa. To wtedy śmierć przemyka przez pola, lasy i całe wsie, doliny oraz kraje, by zebrać to, na co czekała tak długo – dusze. Tym razem nasyciła się Jasną stroną mocy. Wiele gwiazd zgasło, by zabłysnąć swym światłem już nie na tym świecie, a właśnie w tym lepszym. Czyżby lepszym? I co nazywamy dobrem, a co złem? Czy śmierć wszystkich członków Zakonu Feniksa oznacza porażkę dobra? A może wręcz przeciwnie? Ciemność przecież nie zawsze mieni się złowieszczymi refleksami…

***

Wiecie jakie to uczucie, gdy wszystko co macie wykładacie na jedną kartę? Pocą wam się dłonie, głos drży, a żołądek zaciska się w supeł. Ja właśnie tak miałem. Ja Draco Malfoy denerwowałem się jak nigdy. Popatrzyłem na śliczną brunetkę, która siedziała przede mną. Tyle z nią przeżyłem, a nadal od tej pamiętnej rozmowy w jej pokoju mam wrażenie, że może mi uciec. Sam nie wiem dlczego tak długo zwlekałem. Luiza i Logan od półtora roku są małżeństwem, a Blaisowi i Ginny miesiąc temu urodziła się córka, co skłoniło ich do myślenia o ślubie. Tylko my staliśmy w miejscu. Ten rok wykorzystaliśmy na zacieśnianie naszych relacji . Zamieszkaliśmy w mugolskiej dzielnicy, co niezbyt spodobało się naszym rodzicom. Nie dbaliśmy jednak o to. Skoro sam Czarny Pan miał prawo wyjechać do Paryża i zacząć prowadzić spokojne życie, a moi rodzice przeprowadzić się na Ciepłe Wyspy, my mogliśmy zamieszkać wśród mugoli. I nie żałowaliśmy. Był to najlepszy wybór, jaki mogliśmy podjąć. Znaleźliśmy tu spokój, którego od dawna poszukiwaliśmy. Odetchnąłem głęboko, uśmiechając się niepewnie. To jest ten czas…
- Hermiono, posłuchaj – wstałem, przy okazji wyjmując czarne pudełeczko z kieszeni spodni garnituru, klękając przed dziewczyną moich marzeń. - Nigdy jeszcze nie spotkałem tak wspaniałej osoby. Jestem pewny, że nie ma piękniejszej i mądrzejszej czarownicy od ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię najbardziej na świecie. Dlatego dziś, klęczę przed tobą i proszę, abyś została moją żoną. - No dobra, jak zwykle nie powiedziałem tego co chciałem, ale to było nieważne. Widząc jej niedowierzający uśmiech zdałem sobie sprawę, że dla niej mógłbym nawet umrzeć...
- Draco… Oczywiście, że za ciebie wyjdę! – Chwyciłem jej dłoń i założyłem na jej palec srebrny pierścionek z szafirowym oczkiem. Wstałem i kciukiem wytarłem łzę, płynącą po jej policzku.
- Na zawsze razem – Szepnąłem, złączając nasze usta razem.
- Na zawsze, kochanie… – Odpowiedziała po chwili, pogłębiając pocałunek.

Dwa lata po bitwie

Oglądaliśmy właśnie jakąś komedię. Muszę przyznać, że niewiele z niej rozumiałam. Co chwilę zmieniałam pozycję i zastanawiałam się jak zacząć tę rozmowę. Dawno tak strasznie się n ie denerwowałam. Bo choć wiedziałam, że Draco mnie kocha, to pojawiały się wątpliwości, czy zaakceptuje sytuację w jakiej się znaleźliśmy. Ja sama na początku nie mogłam w to uwierzyć. Mimo wszystko cieszyłam się. Kochałam mojego męża i nic, ani nikt nie mógł tego zmienić.
- Posłuchaj – Przecież w końcu trzeba zacząć. Wyłączyłam telewizor i popatrzyłam na niebieskookiego Blondyna. – Draco, ja... - przełknęłam ślinę i zagryzłam wargę, denerwując się jeszcze bardziej, gdy jego hipnotyzujące ślepka. Zrobił zatroskaną minę.
- Coś się stało?- Uhhh, czy on musiał mówić to tak delikatnie? Hermiono! Denerwujesz się, jakbyś co najmniej miała mu powiedzieć, że go zdradzasz!
- Nic, nic, tylko jestem w… ciąży – Na jego twarzy mimowolnie zagościł szeroki uśmiech.
- Powiedz, że nie żartujesz.
- Nigdy nie miałam tego w zwyczaju. – Uśmiechnęłam się do niego, czując jak całe napięcie znika, zastępowane czystą radością i spokojem. Draco porwał mnie w ramiona i okręcił nas wokół własnej osi.
- Tak się cieszę – szepnął mi do ucha. – Jesteś dla mnie wszystkim.

Po tylu trudnych latach w naszym życiu w końcu zagościło słońce. Bo przecież prawdziwa miłość rodzi się podczas najciemniejszych burz, prawda?

THE END 


Od Autorki


I EPILOG. Sama nie mogę uwierzyć że to już koniec . Jednak mimo wszystko nie zamierzam rezygnować. Wszystko ma swój koniec ale przecież zawsze coś po tym końcu jest i tak trafiamy na nową historię o DRAMIONE "Młode Wilki " Mam nadzieję iż wam się spodoba. Epilog dedykuję mojej kochanej mamie  za to że mnie wspiera oraz każdemu czytelnikowi za to że jest i to czyta . Tak więc Prologu "Młode Wilki "możecie spodziewać się niedługo. 
Wasza Hermiona Grenger

środa, 3 lipca 2013

Ja nic nie rozumiem?! Kocham Cię Granger, to rozumiem!!!


Człowiek czasem po prostu się przełamuje i chce, by było jak dawniej. Jednak nadal coś go trzyma i nie pozwala odejść od stanu, w jakim się znajduje.

Popatrzyła po sali lekcyjnej . W środku krzyczała, że nie chce taka być, że chce być dawną Hermioną . Ona chciała mieć uczucia, bardzo chciała. Jednak nie mogła. Myśl, że znów będzie cierpieć przerażała ją. Bo ona go pokochała. W tym momencie jej oczy zatrzymały się na blondynie. Stał i patrzył na nią bezradnym wzrokiem. W jej oczach pojawiły się łzy, lecz szybko zacisnęła powieki.
- Malfoy weź Weasley'a i jak tylko znajdziemy się w Malfoy Monor zanieś go do lochów – rozkazała.
- No dzieciaki ... - Snape był zmieszany. Pierwszy raz widział, jak córka Vlodemorta była taka zimna. Jest gorsza od Ojca - pomyślał zrozpaczony. Nowe pokolenie... - Czas w drogę. Zapraszam Panie do komina. -Zawahał się na chwile, gdy Hermiona spojrzała groźnie na dziewczyny, które zmierzały do kominka. Groźnie, ale i z dozą smutku w czekoladowych tęczówkach. Podeszła powolnym krokiem i stanęła między Luizą, a ścianą. Westchnęła tylko, biorąc garść zielonego proszku Fiu z woreczka, który podał jej blondyn. Gdy ich ręce się ze sobą otarły, z udawanym wstrętem odsunęła dłoń, wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia. Musiała być silna, wiedziała to. Musiała, bo chciała ratować ostatnią cząstkę swej godności i serca, której jeszcze nie oddała Ślizgonowi.
Oddałaś mu całe serce! – Poprawiło ją sumienie. Dziewczyna tylko westchnęła. Wiedziała, że nie ma co się z nim kłócić, bo to szczera prawda.
- Malfoy Monor – krzyknęła, rzucając zielony proszek wprost w wygaszony kominek, tylko po to, aby zaraz miały pochłonąć ją jego zielone płomienie. Wpadła wprost na kremowy, puchowy dywan w salonie. Było to kwadratowe pomieszczenie z czekoladowymi ścianami i beżowymi akcentami. Otrzepała się z niepotrzebnego brudu, by za chwile paść na ziemię, przygnieciona ciężarem trzech przyjaciółek.
- O ja pierdole – wyjęczała cicho, a z jej gardła wydobył się stłumiony śmiech. Po chwili umilkła zdziwiona tym, że się śmiała.
Tak dawno tego nie robiłam – pomyślała.
Jej myśli przerwał śmiech dziewczyn. Sama poszkodowana też przyłączyła się do nich, leżąc na dywanie.
- Wstajemy – zawołała Megan i spojrzała na Hermionę poważnym wzrokiem.
- Śmiałaś się! - Zawołała blondynka, a jej niebieskie oczy na przekór stały się jasne i rozbawione.
- To świetnie – dodała Luiza.
- Megastycznie dobrze – zawołała Ruda, rozkładając ręce w geście uściskania przyjaciółki. W tym momencie, gdy Brunetka już się przełamywała, by wpaść w ramiona przyjaciółki, z kominka wypadł Smok i Diabeł i Wąż. Hermiona jakby wyrwana z transu odsunęła się od dziewczyny, przywdziewając maskę obojętności.
- Zdawało Ci się – warknęła i zostawiając zdziwionych chłopaków, wyszła z pomieszczania.
Wściekła Megan rzuciła mordercze spojrzenie chłopakom, a Luizie i Ginny opadły ręce i zrezygnowane pokręciły tylko głowami.
- Wszystko spieprzyliście – warknęła, choć wiedziała, że to co się stało nie było do końca ich winą . Jej przyjaciółka nie wiedziała jak poradzić sobie ze swoimi uczuciami i łatwiej było obwiniać za wszystko Draco , Blaisa. Głównie Draco. Za bardzo się nie pomyliła, prawda?
W tym momencie spojrzała na brata, który patrzył na przyjaciela ze smutkiem w oczach. Ku zdziwieniu dziewczyn, nie zaczęli się z nimi kłócić, tylko Zabinni poklepał blondyna po plecach i obydwoje wyszli z pomieszczenia.

***

Siedziała w fotelu i czytała książkę o transmutacji. Gdy tylko wrócili do domu, usiadła w nim, uprzednio rozpakowując rzeczy do szafy. Czasami tak w życiu bywa, że zagubiony człowiek odnajduje sens życia zakochując się, by później to stracić zanurzając się w morzu rozpaczy. Jednak nie ona. Ona, Hermiona Ridlle, się nie poddała. Nie załamała się. Ona zrobiła coś o wiele gorszego. Znienawidziła… znienawidziła samą siebie za to, że kocha. Wiedziała, że wszystko straciła. Straciła sens życia - Draco Malfoy'a. Fakt, mogła się z nim przyjaźnić, ale nie zniosłaby myśli, że jest na wyciągnięcie ręki, a jednak nieosiągalny. Nie dla niej. Z westchnieniem wstała z fotela. Wiedziała, gdzie musi iść. Powolnym krokiem wyszła z pokoju, kierując się do ogrodu. Szła jak w transie. Zagubiona, opuszczona i znienawidzona przez samą siebie. Z westchnieniem rozejrzała się dookoła, by następnie popchnąć drzwi. Przymrużyła oczy, próbując przyzwyczaić oczy do nastałeji jasności którą dawały promienie słońca . Podeszła do rzeźby jej pra pra babki i zastukała w nią różdżką. Klapa otworzyła się, ukazując jeden mały flakonik.
- Nawet nie próbuj – usłyszała dobrze znany jej głos. Odwróciła się w stronę mężczyzny.
- Blaise?- Zapytała, zaskoczona jego obecnością. Chłopak rzadko z nią rozmawiał, częściej wpadał do Ginny, czy Smoka...
- Nie rób tego – warknął, wyjmując z jej rąk flakonik. – Dlaczego chciałaś się zabić? - Spytał zdruzgotany. Westchnęła głęboko, siadając na ławeczce. Nie nawiedziła się tłumaczyć. Poczuła jak chłopak siada obok niej, a ona spojrzała bezradnie na swoje ręce.
- Bo... - zacisnęła powieki, gdy poczuła jak zabierają się pod nimi łzy. Sama nie wiedziała, kiedy zaczęła cicho pochlipywać.
- Bo? Serio, to jest odpowiedź? – Po dłuższej chwili patrzenia się na zatroskanego bruneta, postanowiła się odezwać, ówcześnie spuszczając wzrok.
- Co byś zrobił gdybyś kogoś kochał, a ta osoba kochałaby inną osobę? Czujesz, że bez niej nie masz po co żyć, więc teraz, gdy go nie masz, czujesz obrzydzenie do samej siebie za to, że nawet jeden człowiek nie może Cie pokochać. Gdybyś całe życie był odtrącany i właśnie w tej chwili, gdy się zakochujesz, ta osoba zabrałaby twoje serce, zostawiając palącą pustkę. Wiesz co wtedy czujesz? Nie... ty nie wiesz. Ty masz Gin, z czego jestem zadowolona, bo kocham ją jak siostrę. Ale ja wiem. Wtedy właśnie nienawidzisz siebie z całego serca za to, że pokochałeś, za to, że znów zostałeś odtrącony. Po tygodniach płakania w poduszkę, pomiatania światem i ludźmi, czytając jakąś książkę, wpadasz na ten pomysł. A wtedy zjawia się taki, o tu – pokazała Diabła podbródkiem – i niszczy twój plan. A może wtedy byłabym szczęśliwa? - Zielonooki siedział nieruchomo, patrząc na Gryfonkę swoimi mądrymi i bystrymi oczyma.
- Tak więc – specjalnie zawiesił głos, czekając, aż go poprawi. Dopiero, gdy schowała twarz w dłoniach zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. - W tym momencie walczyłbym o tę osobę. Nieważne, że kocha kogoś innego. Ja bym walczył i starał się z całych sił, aby tę osobę zdobyć. Ja byłbym gotów trwać przy tej osobie, chronić ją. Tylko ją, nawet jeśliby mnie nie kochała. Bo może się okazać, że tak naprawdę kocha właśnie mnie. - Zapadła chwila milczenia. Każde z nich pogrążyło się w swoich myślach. Nagle Diabeł dotknął jej bladego ramienia.
- Kto to? - Spytał śmiertelnie poważny. Dziewczyna spojrzała na niego i pokręciła przecząco głową. Wstała z ławki, przytulając kolegę.
- Jest bliżej niż myślisz. Dziękuję ci. Bardzo mi pomogłeś. - I odeszła. Sama nie wiedziała dlaczego nie chciała mu mówić. Ale Blaise miał rację. Musi go chronić, trwać przy nim, choćby jej serce miało rozpaść się na milion kawałków. ONA musiała się zmienić. Dla niego… dla siebie.
***

Specjalnie wcześniej zeszła na śniadanie, myśląc, że go nie spotka. Chciała być przy nim, ale jednak nadal go unikała. Nic dziwnego. Tyle wycierpiała. Już dłużej nie chciała. W jadalni był tylko jej ojciec, Snape, Lucjusz, Narcyza i Bell z Rufusem. No tak kompletnie zapomniała, że mieli dziś przyjechać.
- Cześć tatku - pocałowała go w policzek, siadając do stołu. Reszcie tylko skinęła głową. - Miło cię widzieć Bello. Jak zdrowie? – Spytała, z precyzją wysypując płatki do miski.
Czarnowłosa słysząc to, lekko się uśmiechnęła.
- Znakomicie Hermino. No opowiedz jak tam u ciebie? Dawno się przecież nie wiedziałyśmy. Od zerwania z Angelo minęło trochę czasu. Znalazłaś sobie kogoś?- Brunetka tylko niezauważalnie drgnęła, a jej twarz pokryła maska.
- To chyba nie twój interes Belatrix – warknęła, nie panując już dłużej nad emocjami. Wszyscy popatrzyli na nią z szokiem wymalowanym na twarzy. Jedynie Snape miał obojętną minę. Gryfonka odchrząknęła, przeklinając się w myślach.
- Przepraszam Bell. Trochę mnie poniosło. – Mruknęła zawstydzona. Kobieta jedynie uśmiechnęła się lekko.
- Nie ma sprawy. - Po kilku minutach bezcelowej rozmowy, do jadalni wszedł Draco.
- Dzień dobry – mruknął, a po chwili jego spojrzenie zatrzymało się na nienagannym ubiorze i makijażu brunetki. Ona też podniosła wzrok i w jednej chwili ich spojrzenia się skrzyżowały. Gdy tylko poczuła jak jej serce przyśpiesza, wstała z miejsca z zamiarem wyjścia z pomieszczenia.
- Przepraszam, ale chyba jednak nie jestem głodna. – I nie czekając na reakcję kogokolwiek prawie wybiegła z jadalni.
- Draconie? - Jednak chłopak się nie odezwał. Tylko stał i patrzył na przeciwległą ścianę. Naprawdę miał już dość tego, że wymykała mu się z rąk.
- Draconie? - Powtórzył ponownie Czarny Pan. Jednak chłopak w ciągu jednej sekundy zdecydował... Nie zwracając uwagi na zniecierpliwioną minę Voldemorta, wybiegł za dziewczyną. Szybko wbiegł po schodach i zobaczył ją w połowie korytarza.
- Vivan! Vivan poczekaj!!! - Krzyczał. Jednak dziewczyna nie zatrzymała się.
- Poczekaj!
Dzięki Bogu za moją kondycję – pomyślał, doganiając dziewczynę. Złapał ją za ramię i odwrócił w swoją stronę.
- Dlaczego zwiałaś? - Dopiero teraz zobaczył łzy na jej policzkach. Nie panując nad niczym, po prostu ją przytulił.
- Przepraszam – szepnął cicho.
- Za co? - Zdziwiła się dziewczyna. Przecież to ona powinna go przepraszać.
- Za to, że przeze mnie płaczesz. – Dziewczyna załkała jeszcze głośniej i wyrwała się z jego uścisku.
- Nic nie rozumiesz – Szepnęła lekko drżącym głosem, po czym odwróciła się i zaczęła odchodzić.
Malfoy walczył sam ze sobą. Kochał ją, ale bał się jej tego powiedzieć.
Jestem tchórzem - pomyślał wściekły. - Niszczę miłość, bo boję się odrzucenia.
- Ja nic nie rozumiem?! Kocham Cię Granger, to rozumiem!!! - Raptownie się zatrzymała i odwróciła w jego stronę. Podbiegł do niej i złapał za ramiona.
- Powtórz to Draco, błagam powtórz… – Nie spełnił jej prośby, przynajmniej na razie, tylko pocałował ją delikatnie, przytulając do siebie. Poczuła jak jej kolana miękną, a po policzkach spływają łzy ulgi i szczęścia.
- Nie płacz. Wiem, że nie powinienem. – Zaśmiała się słysząc w jego głosie niepewność. Po chwili rzuciła mu się na szyję.
- Też Cię kocham Draco. – Mimo iż to nie było nic romantycznego, dla nich znaczyło wiele.
Spojrzeli sobie w oczy, każde próbujące odnaleźć odpowiedź na nurtujące ich pytania.
- Porozmawiajmy – odezwał się wreszcie chłopak. Brunetka tylko pokiwała głową na znak, że się zgadza. Szybko przeszli przez korytarz, by po chwili zamknąć się w jej pokoju.
Gdy upewniła się że drzwi są szczelnie zamknięte, a pokój wyciszony , spojrzała na siedzącego na łóżku chłopaka.
- Więc... ehmmm, słuchaj ja...- zaczęła, lecz Draco przerwał jej namiętnym pocałunkiem.
- Hermiono kocham cię. Byłem tchórzem. Bałem przyznać się co do ciebie czuję, bo myślałem, że mnie odrzucisz. Jednak widząc... ja nie mogłem tego ukrywać. Hermiono Riddle kocham Cię od lat, szaleję za tobą i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Więc to o mnie mówił - pomyślała Gryfona - to o mnie mówił w tej klasie.
Dziewczyna musnęła jego usta, rozkoszując się tą chwilą. W końcu jest jej. Blondyn z niezwykłą czułością pogłaskał ją po policzku, nie pozwalając jej spuścić wzroku.
- Nigdy nie umiałam mówić o uczuciach, ale... Draco, ja... nie mogłam żyć z myślą, że mnie nie kochasz. Każdy dzień był dla mnie jak udręka. Czułam jak wysysa mnie od środka. Czułam, że tracę coś cennego. W końcu znienawidziłam… znienawidziłam siebie za to, że pokochałam ciebie. Bo widzisz... - na jej policzki wypłynął uroczy rumieniec – Ja nigdy nie.... mnie nikt nigdy nie uczył takich uczuć. Opiekunowie to byli despoci. A wtedy, gdy z dnia na dzień byłeś blisko mnie, ja... nie potrafiłam nad tym zapanować. - Odetchnęła gdy tylko to powiedziała. Spojrzała w jego oczy, w których iskrzyło się zdumienie, przeplatające się z miłością. Po chwili złożył na jej ustach pocałunek. Słodki i delikatny. Nie spieszyli się. Wiedzieli, że przed nimi długie, szczęśliwie życie. Po prostu to wiedzieli.
Rozmawiali tak jeszcze wiele godzin. Spragnieni swojej bliskości, co chwilę obdarzali się pocałunkami. Byli szczęśliwi. On – nie mógł sobie wybaczyć, że wcześniej nie spróbował, jednak teraz czuł, że ma wszystko. Nie chciał niczego innego, oprócz niej. Jej uśmiechu, czekoladowych oczu, zadziorności. Całej jej. Mimo wszystko czuł, że w każdej chwili może mu uciec. Ona – nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Dla niej to było jak bajka. Słodkie przeznaczenie na bladym tle. Wiedziała, że taka miłość zdarza się tylko raz. Kochała go jak jeszcze nigdy. Kochała go całego. Takiego jaki był.
Gdy dochodziła godzina kolacji chłopak po raz kolejny obdarzył ją pocałunkiem, tym razem namiętniejszym. Powoli zaczęła błądzić po jego torsie dłońmi.
- Jesteś dla mnie wszystkim, kochanie – szepnął jej do ucha. Tym razem to ona pocałowała jego, wplatając palce w jego włosy. Miał takie cudowne usta. Pocałunki w barze wydawały jej się niczym, w porównaniu z tymi, którymi obdarzał ją teraz.
- Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia, Draco – powiedziała cicho, lekko zaskoczona swoją wylewnością. Na jej policzki wstąpił rumieniec.
- Ślicznie się rumienisz. – Wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę, po czym wstał szybko, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Idziemy? Jestem strasznie głodny. – Dziewczyna na te słowa tylko zaśmiała się perliście, ale podała mu dłoń.
- Ja też – odparła po chwili. Tym razem to on uśmiechnął się przewrotnie.
- A na co masz ochotę? – Szepnął jej do ucha.
- Na ciebie... – I nie czekając na odpowiedź, pocałowała go najbardziej namiętnie jak tylko potrafiła. Draco błądził swoimi dłońmi po jej plecach, zsuwając je po chwili na jej pośladki. Hermiona wygięła się w łuk, odchylając się lekko w tył.
Wykorzystał ten moment i zaczął składać pocałunki na jej szyi.
- Jesteś taka piękna… - Wymruczał przy jej skórze i przyciągnął ją bliżej siebie. Utonął całkowicie w pięknych, czekoladowych tęczówkach swojej dziewczyny. Bo nie mógł jej już inaczej nazywać. Była jego, tylko jego.
- Wiesz jakie będzie zamieszanie, jak pojawimy się na kolacji? - Spytała z uśmiechem. Chłopak tylko skrzywił się nieznacznie i odwrócił wzrok. Zdziwiona dziewczyna dotknęła jego policzka i spojrzała mu prosto w oczy.
- Coś nie tak? Nie musimy im o nas.... - nie dokończyła, bo wszedł jej w słowo.
- Nie chodzi o to... Jasne, że im powiemy, dlaczego byśmy nie mieli? - Zapytał z uśmiechem. – Kocham cię i mam zamiar obwieścić to całemu światu. – Pocałował ją namiętnie. Ona wyczuła jednak, że coś jest nie tak.
- Słuchaj. Wiem, że wiele ci zawdzięczam. Uratowałeś mi życie. Dzięki tobie zerwałam z tamtym światem, ale musisz zrozumieć, że się o ciebie martwię. Chcę byś mi ufał. – Mierzył jej nienaganną i nieustępliwą postawę. Wiedział, że teraz nie odpuści.
- Dziś rano, gdy wybiegłaś, twój ojciec próbował coś mi powiedzieć, a ja po prostu go zlałem i wybiegłem za Tobą, bez słowa wytłumaczenia... - słowa zawisły w powietrzu. Po chwili dziewczyna po prostu wybuchła śmiechem.
- I to cię martwi? Nie przejmuj się, on jest niegroźny… no nie dla nas przynajmniej – dopowiedziała po chwili.
- Gotowa? - Dziewczyna zamknęła oczy przed wejściem do jadalni. Odetchnęła głęboko, a po chwili poczuła jak chłopak przytula ją do siebie.
- Zawsze będę przy tobie Hermiono, nie bój się. Obiecuję, że nigdy Cię nie opuszczę. – Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym leciutko musnęła jego usta.
- Kocham cię Draco – szepnęła. Wziął ją za rękę i otworzył drzwi. Wszyscy zamilkli. Wiedzieli, że spóźnili się na kolację. Patrzyli na nich jakby widzieli ich po raz pierwszy. Tom, aż zakrztusił się herbatą, widząc, że jego córka trzyma Malfoy'a za rękę.
- Wy....razem? - Zapytał trochę mało logicznie.
- Tak, ojcze. – Ku zdziwieniu wszystkich, pierwszy wstał Logan. Ze srogą miną stanął naprzeciw blondyna, by po chwili serdecznie go przytulić.
- No już myślałem że Diabeł kłamie! Gratuluję!
- Pleciuga – warknął Smok, jednak oddał przyjacielski uścisk Logana.
- Gratuluję mała! - Złożył na jej policzku soczystego całusa. Wszyscy na sali wybuchli śmiechem, a napięta atmosfera rozpłynęła się tak szybko, jak się pojawiła.
Gdy Gryfonka zasiadła już na swoim miejscu, Czarny Pan spojrzał na córkę.
- A jednak znalazłaś miłość…


---------------------------------------------------------------------------------------


Nie mogę wprost uwierzyć że to już koniec. Ta opowieść jak każda inna znalazła swoje zakończenie , bo wszystko kiedyś będzie miało koniec jak trafnie zauważyła Dominika. Chciałam wam podziękować za komentarze i to że jesteście . W końcu  19020  wejść to nie tak mało . Wiem że nie było idealnie napisane jednak miejcie na uwadze to iż w tego bloga wkładam całe swoje serce tak jak w naukę formułowania zdań by wychodziły piękne historię. Serdecznie dziękuję też Dominice, za to że nie straciła do mnie cierpliwości i za wszelkie słowa otuchy jak i dobre rady . Mimo wszystko rozdział pragnę zadedykować każdemu czytelnikowi , pamiętajcie że każdy z was jest czarodziejem własnego życia. 
 *
Uściski Hermiona Grenger