czwartek, 27 czerwca 2013

Stary zachowujesz się jak pies ogrodnika. Sam nie zjesz, ale nikomu innemu też nie dasz.



Od Autorki 

Wiem zabijecie mnie ! Ja sama mam ochotę sobie coś zrobić przepraszam że to takie krótkie . Ale on jest przejściem do następnego więc bez niego nie ruszymy . Mam nadzieję że wasze marzenie się niedługo spełni...^^
 
                   

Od tej pory Ron unikał jej jak tylko mógł. A Hermiona... no cóż... Przestała w ogóle się odzywać bez pytania. Cały czas chodziła nerwowa, zła i przybita. Nie bała się śmierci. Była przekonana, że jej Ojciec wygra. Ale pozostawała jeszcze kwestia przyjaciół, szkoły, uczuć. Dziś mieli opuścić Hogwart i wrócić do domu. Zwyczajnie byłaby szczęśliwa, jednak teraz gdy wiedziała, że będzie go spotykać na każdym kroku… Będzie mieszkać naprzeciw niej... Ona tak nie mogła. NIE MOGŁA! Ta miłość ją tak cholernie bolała. Sama nie wiedziała kiedy się tak naprawdę w nim zakochała. Może wtedy gdy go naprawdę poznała? Albo wtedy w barze u Luca? Może gdy grali w butelkę? Nie wiedziała. Ale była pewna jednego. Już nigdy nie pokarze, że jej zależy. Już nie chciała być dłużej krzywdzona.
- Hermiona?! - Usłyszała donośny krzyk swojego brata. Gdy spojrzała w stronę okna, zobaczyła czarną panterę (patronus Logana), która po chwili rozmyła się w powietrzu. Zwinnym ruchem zeskoczyła z parapetu. Ostatni raz przejrzała się w lusterku. Czarne wytarte jeansy, czarna bluzka i czarne adidasy. Włosy związała w niechlujny kok i malując się w ogóle. Staję się swoim cieniem i to przez tego durnego blondyna. - Pomyślała zdenerowana. Z rozmachem wzięła bagaże i nie zwracając większej uwagi na zdziwione miny współlokatorek, wyszła. Szybkim, równym krokiem przemierzała ciemne już korytarze, aż w końcu dotarła przed gabinet Severusa. Nie bawiąc się w kulturalne powitania otworzyła drzwi z lekkim skrzypnięciem.
- Jestem – mruknęła, patrząc na swoich przyjaciół .
- Hermiona?! - Krzyknęła zdziwiona Luiza. Fakt, Hermiona nigdy nie była tak załamana, by nie dbać o wygląd, jednak teraz nie miała po prostu na to siły. Przypomniała sobie co do tego doprowadziło.
Następnego wieczora, po wypadku z Ronem, zebrała się na odwagę. Postanowiła udać się do pokoju Wspólnego Ślizgonów i powiedzieć Luzinie i Megan co ją gnębi.
Miała nadzieję, że przyjaciółki powiedzą jej co robić.
Szła lochami, gdy nagle, z jednej nieużywanych już klas, usłyszała rozmowę dwóch chłopaków. Drzwi były uchylone, więc jako ciekawska osoba postanowiła podsłuchać.
- I co Draco? Wiesz już czy to na pewno to? - Ten głos niewątpliwie należał do Diabełka, a drugim rozmówcą niewątpliwie był młody Malfoy. Jej były nemezis.
- Mówiłem Ci diable. Ciągle o niej myśl... Zawsze odszukuję ją wzrokiem. Uwielbiam patrzeć w jej roziskrzone oczy. Nie ważne jest dla mnie ile ma wad. Kocham ją. - W tym momencie do oczu napłynęły jej łzy, a ręce zaczęły drżeć.
- A Astoria? Draco ta dziewczyna...
- Co Ci się w niej nie podoba!? - Ton głosu blondyna się zaostrzył. Po chwili po sali rozniósł się śmiech zielonookiego.
- Stary zachowujesz się jak pies ogrodnika. Sam nie zjesz, ale nikomu innemu też nie dasz.
- Bardzo kurwa śmieszne stary – mruknął blondyn.
- Co masz zamiar zrobić?
- Powiem jej...
- Ach tak?
- Uhmmm… w niedalekiej przyszłości.
- Oj Draco, Draco… Słucha,j ja uważam, że – więcej już nie słuchała. Po policzkach spływały jej łzy bezradności, ręce drżały, a kolana miała jak z waty. Biegła na oślep do swojego dormitorium, nie zwracając uwagi na śmiechy Weasleya i Pottera. Nie miała na to sił. W jej głowie pojawiała się tylko myśl DLACZEGO? Gdy już była w Dormitorium, podeszła do szafki nocnej, wyciągnęła butelkę ognistej i pociągnęła z gwinta. Łzy nadal spływały. Szybkim krokiem podeszła do okna i otwarła je. Nawet nie zwracała uwagi na zdziwione spojrzenia współlokatorek. Odetchnęła głęboko wieczornym, zimnym powietrzem. Była jak zahipnotyzowana. Smutek zamienił się we wściekłość. Dlaczego pokochała? Już nigdy, nigdy więcej. Nigdy już nic nie poczuje. To byt mocno boli.
Teraz mogło ją uratować tylko jedno. Z parapetu wzięła szkicownik i wrzuciła go do ognia.
- A wszystko zamieni się w Popiół. Każde uczucie przestanie istnieć. A na niebie pojawi się czarna smuga, symbolizująca cierpienie. - Wyrecytowała beznamiętnie, patrząc w ogień. Nigdy więcej nie może pozwolić sobie na uczucie. NIGDY WIĘCEJ.

Wróciła do rzeczywistości, a jej twarz od razu stężała. Tylko Logan zrozumiał o co chodzi. Spojrzał na siostrę zaniepokojony.
Machnęła ręką i uśmiechnęła się wrednie.
- Poczekamy na gościa specjalnego – zawołała z udawanym entuzjazmem, siadając na biurku czarnookiego profesora.
Po dziesięciu minutach, drzwi z trzaskiem się otworzyły.
- W końcu – warknęła, zeskakując z mebla.
- Witaj Teodor. Widzę, że się postarałeś. – Spojrzała na przewieszonego przez ramię chłopaka, nieprzytomnego Rudzielca.
- Rzuć go tam przy kominku – mruknęła, patrząc mu cały czas w oczy. Gdy brunet spełnił jej prośbę, spojrzał na nią zamglonym wzrokiem.
- Hermiono – wychrypiał. Dla każdego w sali stało się jasne dlaczego to dla niej robił.
- Zwariowałaś?! - Pierwszy głos odzyskał blondyn.
- Zamnknij się! – Wydarła się, nie zwracając uwagi na zszokowane miny reszty. Draco stanął w połowie drogi, patrząc na nią oniemiały. Hermiona wyciągnęła różdżkę i wymierzyła ją w skroń chłopaka.
- Spisałeś się. Lenorde* – mruknęła, wypowiadając cicho zaklęcie uwalniające. - A teraz zejdź mi z oczu – powiedziała do wpół świadomego chłopaka, po czym przeniosła swój wzrok na chłopaka przyniesionego przez Teodora.

* Zaklęcie podobne do Imperio wynalezione 800 lat później.

Liebster Award


Liebster Award


Dostałam nominację od LaFinDeLaVie HarryPotter ka za co oczywiście serdecznie dziękuje :) 


Co to takiego?

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował." 



Pytania zadane mi .

1. Jak jest twoja ulubiona postać z sagi HP?

2. Czy uważasz, że książki są lepsze do filmów? Odpowiedz uzasadnij.

3. Ulubiony cytat z Harrego Pottera?

4. Z którym z aktorów HP chciałbyś/abyś się spotkać i dlaczego?

5. Co lubisz robić w wolnym czasie?

6. Jaką cechę charakteru lubisz w sobie najbardziej?

7. Który z przedmiotów lubiłbyś/abyś w Hogwarcie?

8. Za co lubisz sagę Harry Potter?

9. Czym się kierujesz w życiu?

10. Jak jest twoje ulubione miejsce w Hogwarcie?

11. Ulubiona pora roku i dlaczego akurat ta?

Moje odpowiedzi

  1. Draco Malfoy . Jestem nim zauroczona już od pierwszej części . Może dlatego że w jakimś stopniu przypomina właśnie mnie ?

  1. Jasne że tak :D Film pokazany jest tak jak wyobraził to sobie ktoś inny . W książce to MY możemy uruchamiać wyobraźnię , poza tym w książce jest więcej szczegółów. Dla mnie znaczenie ma jeszcze to ,że książka jest namacalna, a papier pachnie . Płyta i fim to nie to samo co książka.


  1. "Dla dobrze zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek wielkiej przygody." (Dumbledore)
  2. Z Tomem . Zawsze chciałam go poznać , osobiście . Zaimponował mi tym w jaki sposób odegrał role Draco. Zresztą jest Przystojny :D Chciałam zobaczyć na żywo te oczy i ten zniewalający uśmiech , który sam wywołał by mój . Chciałam dotknąć tych włosów , poczuć jakich perfum używa.
  3. Słuchać muzyki , pisać czasem rysuje ,spotykać się ze znajomymi i czytać.
  4. Jaką hmmm....trudne pytanie.... Ale tę obojętność i to że potrafię zamaskować targające mną uczucia.
  5. Quidich i Zielarstwo . Zawsze chciałam polatać na miotle :D No i Zielarstwo rośliny od zawsze się tym pasjonowałam .
  6. Po pierwsze za to jak jest napisana , ta książka ma wiele wartości , uczy nas co to waleczność siła miłości i odwaga . Pokazuje całą prawdę o przyjaźni i o miłości
  7. Żyj z każdym krokiem do przodu a nie dwoma do tyłu „ Cytat chyba odpowiada na to pytanie . W życiu nigdy nie chcę cofać się do tyłu. Nie wracam do starych spraw i nie daje trzeciej szansy .Mam wiele wartości którymi kieruje się w życiu .
  8. Błonia , miejsce odpoczynku . I może jeszcze stadion od Quidicha :D
  9. Wiosna , nie od dziś wiadomo że to pora dla rozkwitającej miłości. I pora dla nowych opowiadań. Nie jest za ciepło i za zimno , tak jak lubię.

Pytania ode mnie .

  1. Za co polubiłaś książkę Harrego Poterra ?
  2. Co dla ciebie znaczy miłość ?
  3. Kogo lubisz najbardziej z Książki ?
  4. Za kim stanęła byś w walce o Hogwart ?
  5. Co dla ciebie znaczy Dramione / dlaczego zaczęłaś pisać historię o nich ?
  6. Twoja najgorsza cecha charakteru ?
  7. Ulubiony przedmiot w Hogwarcie ?
  8. Za jakim domem jesteś ?
  9. Twój ulubiony nauczyciel w Hogwarcie ?
  10. Twoje ulubione zwierzę z książki ?
  11. Czego się boisz ?




Nominuje

  1. dramione-historie.blogspot.com


niedziela, 23 czerwca 2013

Zginiesz marnie, Weasley


 

Wiem że rozdział krótki jednak mogę wam obiecać że następny będzie już dłuższy. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Na peronie 9 ¾ jak zawszy było pełno ludzi. Nasza bohaterka wraz z przyjaciółmi poszukiwała pustego przedziału.
Gdy otworzyli jeden, zastali w nim czarnowłosą i rudą czuprynę. Hermiona chciała zamknąć przedział, gdy usłyszała głos Smoka.
- No, no, no… kogo to ja widzę. Bliznowaty i Łasic. Ale my już wam nie przeszkadzamy, zajmijcie się sobą chłopcy.
- Miłość! – Krzyknął Logan. Pierwszy raz od kilku lat dziewczyna zaśmiała się tak perliście. Draco posłał jej tak czarujący uśmiech, na jaki było go tylko stać.
- Hermiona?! - Krzyknął zdziwiony Harry, a Ron zrobił się cały czerwony.
- To ja! - Krzyknęła dumna. - Ale ty Ronuś – zrobiła zatroskaną minę - ty powinieneś w końcu zrobić coś z tym... - pokazała ręką na jego ubrania – I radzę... – ciągnęła, nie zwracając uwagi na głośne śmiechy przyjaciół, czerwonego jak burak Rona i wściekłego Wybrańca – Jak już zajmiesz się sobą, to radzę to samo zrobić z Potterem. W końcu robisz to tylko dla niego, nie? Teraz śmialiśmy się wszyscy.
- Zdradliwa dziwka! - Krzyknął czarnowłosy chłopak z okularami.
Wystarczyła tylko sekunda, nim Draco zdążył wyciągnąć różdżkę. Jednak zanim zdążył coś zrobić Ron walnął Harrego z całej siły pięścią w twarz. Każdy z nas stał teraz jak oniemiały.
- Ja pierdziele… – Odezwała się Ginny, zwracając na siebie uwagę.
- Ty też?! - Wysyczał wściekle Harry, patrząc na rudowłosą. Po chwili Luiza po prostu zatrzasnęła drzwi przedziału.
- Jak Mugole – stwierdziła, kręcąc karcąco głową. – Brązowowłosa Spojrzała na nią z lekkim żalem.
- Hermiona nie przejmuj się... - odezwała się nieśmiało Megan po chwili.
- Wiem. - Jednak widząc niepewne miny przyjaciół, przewróciła oczyma. – Ludzie, jakbym przejmowała się tym wszystkim co o mnie mówią, już dawno sznur bym sobie szykowała. – Ukradkiem spojrzała na niezadowoloną minę Smoka. Po czym odwróciła się na pięcie i odeszła szukać nowego przedziału.

***

Hermiona

Gdy tylko weszliśmy do WS, zdałam sobie sprawę, że należę do Gryfindoru. Po pożegnaniu się z przyjaciółmi, odeszłam w stronę ich stołu. Siedzieli tam i patrzyli na mnie z niechęcią. Hmm… bywa. - Pomyślałam i zasiadłam naprzeciw wybrańca. Uśmiechnęłam się z wyższością i spojrzałam na dyrektora.

***

Od tego zdarzenia minęło kilka miesięcy. Brunetka z dnia na dzień robiła się coraz bardziej humorzasta i przygaszona. Fakt często zaglądała do PWŚ, bo była tam mile widziana, jednak to jej nie zadowalało. Nawet fakt, że Draco, mimo wszystko, z nikim się nie spotyka, nie potrafił podnieść jej na duchu. Czuła się tak, jakby z każdym dniem ktoś odbierał jej cząstkę duszy.

***

Był późny wieczór. Siedziała na parapecie w swoim dormitorium, rysowała. Znowu… To już był jej rytuał. Szkicowała swoje pragnienia, nic więcej. Dziś sobie coś obiecała. Będzie się trzymać od nich z daleka. Będzie się trzymać z daleka od Draco Malfoy'a.

***

Draco

Patrzył nieprzytomnym wzrokiem na zielony sufit w swoim dormitorium. Nie rozumiał. Przecież próbował już wszystkiego. Chociaż nie… Wiedział czego jeszcze nigdy nie powiedział: KOCHAM CIĘ.
Dlaczego? Właśnie Draco, dlaczego? - Zapytał sam siebie.
Nie bał się. On po prostu... No, ok. Stchórzył. Pierwszy raz zależało mu tak na kimś, ale stchórzył.
WEŹ SIĘ W GARŚĆ!

***

Wyszła z tego czerwonego pokoju na błonia. Było zimno, ale czego się można było spodziewać, gdy zostały tylko trzy dni do wyjazdu ze szkoły na święta? Po tym mieli tu nie wracać, bo i tak zaliczyła cały rok szkolny. Potter miał kłopoty ze zdrowiem, tak więc są nikłe szanse, że wygra całą wojnę, co napawało wszystkich nadzieją i radością.
- Hermiona! - Usłyszała krzyk za sobą. Wystraszyła się tak, że ze strachu upuściła notes z obrazkami.
Skierowała swoje spojrzenie na rudego chłopaka.
- Weasley? Czego ode mnie chcesz? - Warknęła niemile zaskoczona.
- Posłuchaj ja wiem, że wiele nas różni… - z każdym wypowiedzianym słowem, przybliżał się do niej – Ale musisz wiedzieć, że cię kocham! Bardzo… i chciałbym… – na tym zakończył swoją wypowiedź, wpijając się w jej wargi. Był natarczywy, wręcz brutalny i nie pachniał tym zmysłowym zapachem, którym pachniał Malfoy...
Wyrywała się, jednak on był nieustępliwy.
- Puść mnie! - Krzyknęła przerażona, szukając różdżki. Jednak to okazało się bezcelowe. Chłopak jednym ruchem wyrwał jej magiczny patyk i znów pocałował. Jego usta były zimne, a ręka wręcz ściskała, wyrywającą się brunetkę, w tali.
- Nienawidzę Cię! – Krzyknęła, odpychając go od siebie. Weasley, potknął się i upadł. Spojrzał w jej oczy z taką niechęcią i żalem, że aż ją to przeraziło. Rzuciła się do ucieczki, lecz w połowie drogi usłyszała wypowiadane słowa: Drętwota.
- Jeszcze mnie pokochasz kotku – syknął jej do ucha.
Gdy znów miał naprzeć na jej wargi, odleciał w tył, upadając z łoskotem w lodową taflę.
- Nic Ci nie jest?! - Krzyk niewątpliwie należał do jej brata. Nim się zorientowała, została wyzwolona z tego durnego zaklęcia.
- Nie – warknęła. Była zła, że okazała się słaba. Logan chciał jej pomóc, jednak z prychnięciem podniosła się i rozejrzała dookoła. Megan stała przy Ronie, z wymierzoną różdżką prosto w jego pierś, Luiza stała obok Logana, a Ginny i Draco stali kawałek dalej i patrzyli na nią z lekkim niepokojem. Pokręciła zirytowana głową. Była im wdzięczna za pomoc, jednak było jej wstyd. Ona, córka Voldemorta nie dała sobie rady z takim Weasleyem...
- Przynajmniej wiemy o kim mowa w przepowiedni – ciszę przerwała Luiza Lestrange.
- Nic Ci nie jest? - Jednak Brunetka zignorowała ostatnie pytanie. Podeszła do Rudzielca i butem przechyliła jego głowę. Leciutko się schyliła i podniosła różdżkę. Wycelowała ją w twarz młodzieńca. Była jak w transie.
- Sesko - szepnęła cicho, a na jego policzku pojawiła się czerwona smuga, która biegła od skroni, aż do linii szczęki. Przycisnęła jego policzek butem, uśmiechając się szyderczo. - Zginiesz marnie, Weasley – warknęła wściekła, rzucając następne zaklęcie. - Crucio – mruknęła cicho. Jednak chłopak nie zawył z bólu, a patrzył w jej oczy z chęcią mordu. Uzyskawszy swój efekt opuściła różdżkę.
- Ścigajmy się kotku - powiedziała to tak wdzięcznie, że na usta jej brata wypłynął nikły uśmiech. - Złap mnie – krzyknęła, pozbierawszy swoje porozrzucane rysunki i ruszyła w stronę zamku wolnym krokiem bo wiedziała że i tak za nią nie pójdzie.


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Lepiej by było część Diable? Chcesz się napić ? Co tu robisz ? Serio stary byłem już na tylu imprezach że widziałem nie jeden męski czy damski goły tyłek ….




Kochani 
Przepraszam że takie krótkie. 
Dedykacja dla mojej Bety .
Kochana gratuluje zdanych testów..

(***)

Bo gdy wszystko się wali powtarzaj sobie .

.Będzie lepiej .

16


Drzwi otworzyły się z hukiem ….
-Logan ? Co tu robisz stary ? - mrukną ponuro blondyn .
-Co się z tobą dzieje ? Co się dzieje z moją siostrą ?! - krzykną zamykając drzwi. Tylko pokiwałem głową przeczesując włosy w geście frustracji.
-Ja...słuchaj to nie twoja sprawa ! - Westchną poirytowany
-Pokłóciliście się ? - Z gardła blondyna wydobył się warkot. Tak za nią tęsknił że wariował
-Wyjdź wężu ! - krzykną zdesperowany Ślizgon.
Logan widząc w jakim stanie jest jego przyjaciel – czytaj. Istna furia- wolał się ulotnić- szybko. Bo choć był synem Czarnego Pana , to nie chciał pojedynkować się z Malfoyem , a do tego by doszło . Draco złe czuł się wyrzucając brata Hermiony , jednak komu jak komu ale jemu zwierzać się by nie mógł. Na paciorki Merlina TO jego siostra ! - pomyślał smętnie . Jego rozmyślenia przerwało pukanie.
-Kim kol wiek jesteś , zmiataj spod tych drzwi ! -Krzykną zdesperowany. Zdążył już wypić butelkę Ognistej a teraz z namaszczeniem otwierał Nalewkę Babuni . Jednak ktokolwiek to był nie odszedł a wszedł otworzywszy zamek zaklęciem .
-A gdybym był nagi ? - spytał patrząc zirytowany na Zabiniego .
-Lepiej by było część Diable? Chcesz się napić ? Co tu robisz ? Serio stary byłem już na tylu imprezach że widziałem nie jeden męski czy damski goły tyłek ….- mrukną siadając obok przyjaciela na łóżku. Po chwili w jego ręce została wepchnięta szklaneczka z płynem .
-Co tu robisz ? - zapytał po dłuższej ciszy Malfoy.
-Byłem u Ginn . Wiesz , jesteśmy razem – Draco nie był zbytnio tym zdziwiony. Pasowali do siebie : Obydwoje powaleni . Blondyn z ziemnym humorem przypomniał sobie jak ich ruda powitała gdy pojechali do Vivan.
-Gratuluje - powiedział i postarał się o wygięcie ust co miało być uśmiechem.
-O co chodzi , stało się coś ? - Grymas na twarzy wystarczył Diabłu za odpowiedz twierdzącą.
Blondyn zastanowił się chwilę . Blaise był jego dobrym kumplem więc chyba mógł liczyć na jego dyskrecje.
-Słuchaj...ja się.....zakochałem – ostatnie słowo wymruczał tam cicho że ledwie się sam usłyszał?
-Co ? SMOKU MÓW GŁOŚNIEJ ! -
-Zakochałem się ...– powiedział po dłuższej chwili
-...W Hermionie – dokończył a jego przyjaciel otworzył usta ze zdziwienia. Draco wziął spory łyk płynu .
-O cholera... nie spodziewałem się tego – powiedział w ciąż oszołomiony
-Na Merlina Draco ona ma chłopka , co prawda nie lubię gościa ale z nim jest -
-Wiem Diable i to mnie załamuje … -
-Co zamierzasz zrobić ?-
-Nie wiem...-

Następnego dnia każdy zebrał się przed domem. Obudziłam się rano i mimo że nie potrzebowałam narkotyków czułam się jak naćpana. Wczorajszy dzień był dla mnie okropny. Draco, Angelo, Ojciec który dziewnie się patrzył, Megan która za wszelką siłę chciała mnie pocieszyć aż w końcu wyszła i Draco- bez komentarza. Teraz stałam z moim bratem przed wielką rezydencją i czekaliśmy na resztę tej szarańczy i Profesora. Z tego co się dowiedziałam miałam nawet nie zamieniać słowa z Poterrem i jego zgrają. Już wiedziałam dlaczego go tak nie lubili . Nie dziwiłam im się .
-Hermiono ? - Logan delikatnie dotkną mojego nagiego ramienia- Było ciepło więc ubrałam rybaczki i czarną bokserkę. -
-Hmm- mruknęłam
-Jak się czujesz. Powiec pokłóciłaś się z Draco ? -
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Nie , Logan . Ja po prostu ...mam migrenę . - Dla lepszego efektu złapałam się za skronie. Widać że nie uwierzył. Ale jak każdy Ślizgon wiedział kiedy nie chce ktoś mówić-ODPUŚCIŁ .
-Wiesz już kto jest tym gościem z przepowiedni ?- zapytałam . Gdy tylko wróciliśmy z rezydencji moich opiekunów powiedziałam mojemu Ojcu o Przepowiedni.
-Nie , ale Tata mówi że już nidługo się dowie. - Schylił się tak że tylko ja mogłam go usłyszeć – Ponoć wstawi kogoś z uczniów aby Cię pilnował. Martwimy się o to jednak wiemy że jak by co to sobie poradzisz -
-Oczywiście – chciałam coś jeszcze powiedzieć . Jednak przyszła reszta . Draco nawet na mnie nie spojrzał , patrzyłam na jego plecy ze smutkiem jednak nic nie powiedziałam . Zaraz jednak zostałam przytulona przez Angelo. Gdy tylko zrobiliśmy zakupy na nowy rok , a lista była sporych rozmiarów , mieliśmy czas wolny. Złapałam Angelo za rękę i pociągnęłam w stronę Muszki. Muszka była nowo otwartym barem i było tak tłoczno że nikt na pewno nas nie podsłucha. Usiedliśmy w jednym ciemnym kącie i zamówiliśmy po Piwie Kremowym.
-Słuchaj Angelo, ja ….my nie możemy być już razem – widziałam jak jego twarz staje się smutna.
-Ale...dlaczego ? -
-Nie kocham Cię , ja ...zakochałam się w kimś zupełnie innym . Dlatego wybacz – wyjęłam różdżkę i szepnęłam zaklęcie zapomnienia. Nigdy bym tego nie zrobiła gdyby nie przepowiednia.
-Kim jesteś ?- Po chwili spojrzał na mnie znów jasnym spojrzeniem .
-Nikim ważnym – mruknęłam i zanim się zorientował wybiegłam z Baru. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że mam tendencje do odrzucania mężczyzn by tylko zdobyć to czego pragnę. A to czego pragnęłam było ów blondynem na którego właśnie wpadałam.
-Vivan wszystko dobrze – Nie mogąc się powstrzymać po prostu mocno się w niego wtuliła.
-Angelo...wymazałam mu pamięć . Nie pamięta nas , niczego - mruknęłam odsuwając się od niego.
-Przepraszam że na ciebie wpadała- policzki brunetki pokrył soczysty rumieniec - wracałam do domu – I zanim się spostrzegł znikła za rogiem . Zdziwiony poszedł do Świniskiego Łba po resztę przyjaciół.

-Naprawdę to zrobiłaś ?! - Krzyknęła zaskoczona Belatrix .
-Tak- Jedli kolacje i podczas niej powiedziała co się stało.
-W takim razie pozostaje szukać w Hogwarcie – mrukną Voldemort zawzięcie krojąc ziemniaczka.
-Myślisz Ojcze że go nie kochałam ? - spytała oburzona Gryfonka.
Czarnowłosy uśmiechną się tylko złośliwie i pokręcił przecząco głową .
-Na pewno nie . Gdybyś kochała walczyła byś o tę miłość . - Już nic nie powiedziałam , powstrzymując się od spojrzenia na blondyna spuściłam głowę.
















środa, 12 czerwca 2013

Jezu jak ona cierpi…



 Od Autorki 

Ok moi mili . Strasznie mi Smutno że nikt nawet nie skomentował ostatniego Bonusu. Chcę zaznaczyć iż było mi strasznie przykro z tego powodu jednak mimo wszystko dodaje nowy rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba . Pozdrawiam .
 Co do konkursu to chyba na razie nie będę realizować tego co miałam zamiar przekładam to na wakacje .

15

Gdy przychodzi niespodziewane…Nie jednak przychodzi i nic nie zmienia.

Młody Malfoy już od rana krzątał się po ciemnym pokoju. Musiał wszystko dokładnie przygotować. Wszystko zaplanować. Jednym ruchem różdżki rozświetlił salę. Było to duże, owalne pomieszczenie, bez okien i mebli. Na samym środku stało duże drewniane krzesło, a obok w dużej odległości - tak by owa postać siedząca na krześle nie mogła jej dosięgnąć - stała szafeczka. Znajdowała się na niej masa eliksirów o różnych kolorach, kształtach, esencjach, o różnym przeznaczeniu. Jednak dla blondyna liczyły się tylko trzy buteleczki. Jedna była obślizgło zielona i śmierdziała , druga posiadała żółtą barwę i podrażniała nos swym ostrym zapachem, a trzecia była srebrna o całkiem miłym zapachu kwiatów. Westchnął głęboko i podszedł do nieprzytomnej dziewczyny. Posadził ją na krześle i przywiązał niewidzialnymi linami. Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem.
- Malfoy, co robisz?! - Krzyknął brat brunetki.
- Pomagam jej Logan. O widzę, że wszyscy przyszliście. – Uśmiechnął się szyderczo.
- Leczysz? - Rudowłosa dziewczyna wyjęła różdżkę i skierowała ją w stronę blondyna. Chwilę potem zawtórowała jej Luiza.
- Uspokójcie się! Patrzcie… – To mówiąc otworzył małą torebkę, wysypując przezroczyste płyny * , strzykawki , Vectum i inne niezbędne odczynniki.
Wszyscy patrzyli na to szeroko otwartymi oczyma.
- Jak..... - zaczęła Megan.
- Dowiedziałem się niedawno... Znalazłem sposób... jedyny. Więc jak nie chcecie mnie zabić to siadajcie na tyłkach i bądźcie cicho. – Warknął i wyczarował wszystkim po takim samym twardym krześle.
- Ty wredny bracie. – Mruknęła blondynka, wskazując na twarde taborety. Ten tylko uśmiechnął się smutno i wlał w dziewczynę zielony eliksir. Zaraz po tym po sali rozległ się krzyk pełen bólu i rozpaczy.
- TO JĄ BOLI! - Krzyknęła zła Luiza.
- Musi… Czyści jej żyły, a nie udrożnia jak do gówno. – Szczupłym palcem pokazał jeden z flakoników leżących na podłodze.
- To Vectum. Czytałem o tym. – Przewrócił oczyma, widząc niedowierzające miny rówieśników. – Pisało tam, że osoba zażywająca narkotyki, w szczególności Vectum - jeśli jest czarodziejem - będzie czuła działanie narkotyku, jednak nie uszkodzi to jej ciała. Zazwyczaj podają to w Mungu czarodziejom chorym na Fonotomie**.
Nie mógłbym o tym nie czytać. - Pomyślał zły.
Jezu jak ona cierpi… - Popatrzył smutnym wzrokiem na brunetkę . Miał ochotę przejąć na siebie ten ból, jednak wiedział, że nie może. Po 10 minutach usłyszeli jak ktoś rozwala drzwi. Do sali wszedł wściekły Voldemort... i zdębiał .
- Co tu się dzie... - jednak nie dokończył, bo jego wzrok padł na narkotyki leżące na podłodze.
- Czy ona...
- Tak Ojcze. - Odezwał się Logan .
- Draco to odkrył i znalazł sposób na wyleczenie jej. Właśnie przechodzi fazę I.
- No cóż... skoro tak, to nie zostaje mi nic innego jak was pilnować i czekać na efekty. I oczywiście Pan Malfoy zostanie wynagrodzony.
- Nie trzeba Panie. – Mruknął blondyn, nie odrywając zatroskanego wzroku od brunetki. Jednak Czarny Pan już nic nie powiedział tylko wyczarował sobie krzesło i na nim zasiadł. Po godzinie słuchania wrzasków Hermiony, Draco wlał w nią żółty eliksir. Tym razem znowu rozległ się jej krzyk. Dziewczyna zaklinała się na wszystko już nigdy nic nie weźmie.
Jednak blondyn był nieustępliwy i choć serce mu się krajało, patrząc na zalaną łzami bólu dziewczynę swojego serca , był nieustępliwy. Po następnej godzinie, w której był bliski przerwania tego koszmaru, wlał w nią srebrny eliksir. Jednak tym razem nie krzyczała. Bezwładna upadła na podłogę.
- Co jej jest?
- Zemdlała z wycieńczenia. - Nie patrząc na swojego Pana, blondyn wziął ją na ręce i wyniósł z sali.
- Gdzie idziesz? - Krzyknęła za nim siostra.
- Jak to gdzie? Musi to odespać! Ja też. - I nie zwracając uwagi na zdziwione miny nastolatków i tajemniczy uśmiech Voldemorta, odszedł.

* przezroczyste płyny – narkotyki czarodziei mają przezroczysty kolor.
** Fanatopia- Choroba, w której części ciała obumierają. ( wymyślona przez autorkę )

***

Obudziła się i od razu poczuła jakby ktoś zrzucił z niej wielki ciężar. Otworzyła ciężkie powieki i usiadła na swoim łóżku.
- Wiedziałem, że tobie nie można ufać Granger – Usłyszała po chwili syk przy swoim uchu. Wystraszona podskoczyła i odwróciła głowę, napotykając parę stalowych tęczówek. Poczuła jak ciepło rozlewa się po jej ciele.
- Draco… - szepnęła i pogłaskała go po policzku. Nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła się leciutko. Tak lubiła gdy był blisko.
Zdziwiony chłopak stanął jak porażony piorunem. Patrzył w jej piękne, brązowe oczy, nie mogąc odwrócić od niej wzroku
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś uzależniona od prochów? - Odsunął się od niej, odzyskując koncentrację. Przypomniał sobie to, co wmawiał sobie przez ostatnie 2 tygodnie: Hermiona=ZAJĘTA=NIGDY TWOJA!
- Słuchaj....ja...
- Pomogłem Ci. Teraz już nie poczujesz głodu, jednak musisz zachować kontrolę, dobrze? I nie pytaj jak. Znalazłem pomoc. Ktoś był mi winien przysługę... - Popatrzyła na niego i westchnęła. Odsunął się, a to znaczyło tylko jedno. Uważa ją za nic nie wartą ćpunkę.
- Dziękuję naprawdę. A teraz prosze wyjdź. – Nawet nie protestował . Wyszedł, bo jeszcze chwila, a złamałby swoje postanowienie. Po jego wyjściu rozpłakała się na dobre. Chciała mu powiedzieć jak go kocha, a on po prostu wykonał jej polecenie. Nie zdał testu.

***

Wszyscy jedli niedzielne śniadanie. Za niecały tydzień mieli jechać do szkoły. Siódmy rok nauki w Hogwarcie.
- Przydałoby się jechać na Pokątną. – Zagadnął Angelo.
Hermiona jęknęła w duchu. Nie chciała, aby on przyjeżdżał. Nie chciała go widzieć. Przed wszystkimi udawała wielce zakochaną, jednak w środku cierpiała. Draco co prawda przestał spotykać się z innymi kobietami, ale ją bolała nieco inna sprawa - on jej nie chciał. Prawda była taka, że unikała wszystkich jak tylko mogła. Nawet Angelo, a Draco już w szczególności. Podziękowała mu później jeszcze raz i od tej pory po prostu widywała go na posiłkach.
- Tak, wypadałoby – odezwał się Tom. Popatrzył na każdego z nastolatków.
Megan siedziała z zaciśniętymi ustami.
Luiza patrzyła z obrazą na Angelo, nawet nie próbując jej ukryć.
Ginny patrzyła na Hermionę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Draco miał minę, jakby ktoś go walnął mugolskim czajnikiem.
Loise, ohh on po prostu był wściekły. Jego oczy błyszczały czerwienią jak u ojca, a twarz wykrzywiona była w pogardzie dla czerwonowłosego.
A jego córka... ona siedziała nieruchomo, wyglądając tak, jakby się miała zaraz popłakać.
- No, dzieciaki! – Udał, że nic nie zauważył. – Snape was odprowadzi - Czarnowłosy mężczyzna z haczykowatym nosem pokiwał głową – i odbierze załóżmy o... 16. Dobrej zabawy. - Hermiona nic nie powiedziała tylko odeszła bez słowa od stołu i skierowała się do pokoju. Tam gdy tylko drzwi się za nią zamknęły wybuchła płaczem. Malfoy nie był lepszy. Jak tylko zobaczył, że jego Pan zakończył mówić, odszedł nie oglądając się za siebie. Nikt już się nie dziwił. Każdy po cichu liczył, że któreś powie w końcu co się dzieje, jednak nawet się na to nie zapowiadało. Gdy chłopak wszedł do pokoju, jak zawsze szybkim łykiem pociągną ze szklaneczki.
Nie mógł patrzeć jak ona się męczy. Chciałby, żeby mu powiedziała dlaczego jest taka smutna, przygnębiona. Ale ona, gdy tylko chciał z nią porozmawiać, ze łzami w oczach wywalała go z pokoju. Może to on coś zrobił, a może cierpi przez Angelo? Ale rozmawiał z nim. Co prawda pod Veritaserus, a później wykasował mu pamięć, ale rozmawiał. I z tego wynikało, że byli szczęśliwi. Nagle z trzaskiem otworzyły się drzwi...


niedziela, 9 czerwca 2013

Ogarniamy autorkę .

Wiem że pewnie i tak was to nie zainteresuje ale mrzecie teraz spotkać mnie też na tym oto blogu. 
http://zakochana-w-marzeniach-takajedna.blogspot.com/
Nie ! To nie nowe opowiadanie czy coś , to taki mój kącik .... 
Jeśli chcecie mnie lepiej poznać , lub zadać jakieś pytanie zapraszam na bloga ( link wyżej ) lub na GG -22527317 
Na wszelkie pytania odpowiem i chętnie porozmawiam . Nie długo wakacje i jestem wypełniona pozytywną energią :D 
Z racji tego jak dużo was odwiedza mój blog za co serdecznie dziękuje myślałam nad zrobieniem konkursu ? Co wy na to ?! Piszcie co o tym  myślicie...






Przez mgłę Krwi - BONUS II

AUTORKA PRZEMAWIA 

Mordki wy moje niestety to nie nowy rozdział  :( a następny BONUS . Bardzo was przepraszam ale nie martwcie się rozdział jest już u BETY więc niedługo się pojawi  . Dziękuje wam za liczne i pozytywne komentarze , bardzo mnie wspieracie za co was chyba ozłocę. Dodajecie mi nimi wielkiego kopa weny , no i jak zwykle wielki ukłon w stronę Bety która go sprawdziła , za liczne rozmowy i za to że jesteś kochana . Bez niej już dawno była bym na straconej pozycji .... (wiesz o co chodzi) :D  No ale bez dalszego biadolenie , miłego czytania .
A no i zapomniała bym obiecałam komuś ( kto na prawdę ma taletnt ) że wstawię link z jego opowiadaniem . Sama czytałam i poświadczam BOSKIE .
LINK -  http://tezjestemczlowiekiem.blogspot.com/




Przez mgłę krwi .



Autorstwa: Hermiony Grenger









Prolog




Po policzkach ciekły jej słone łzy . Zamglone, puste spojrzenie pięknych brązowych oczu wpatrzonych w dal .
-TO KONIEC! - Krzyknął ktoś, a łzy szczęścia popłynęły po jej bladych policzkach. Koniec wojny ,koniec Lorda Voldemorta. Jedno dotknięcie płaskiego brzucha, w którym rośnie nowa istota. Mała, krucha istotka .....
-Hermiono – odpowiedzią było tylko zamknięcie oczu. Tyle cierpienia... Tyle bólu i tyle krwi. Tyle zadanego cierpienia.
-Harry ....Gratuluję.- szept ledwo dosłyszalny. W głowie jedno pytanie - Czy żyje? Czy on żyje?
-Wspólnie tego dokonaliśmy - odpowiedział mu szloch.
-Tak, Harry wspólnie .....co z Ronem ?
-Żyje....- W głowie pojawił jej się tylko jeden obraz.
-D...r...- znów szloch . Ojciec dziecka, miłość jej życia. Silne ramiona jej przyjaciela, oplatające jej wątłe ciało . Czy go zobaczy?


I


Promienie słońca wdzierały się przez duże okno do pokoju. Spojrzała na zegarek: 8:00, za 20 min miała mieć ostatni egzamin.
Ból powrócił. Ich już nie było, był On i była Ona. Kochała go, jednak nie powiedziała mu prawdy.
Ich miłość się skończyła. Wszystkie miesiące, każdy dzień, wracał teraz ze zdwojoną siłą. Postanowiła zapomnieć, zatrzeć wszystkie wspomnienia. Minęły 2 tygodnie, a jej się nie udało. Nie płakała, nie, tego nie robiła ... W końcu miała w sobie życie, nowe życie. Musiała być silna. Ostatni dzień w Hogwarcie, ostatni egzamin, ostatnia mowa Dyrektora, ostatnie spojrzenie w błękitne tęczówki przepełnione bólem, ostatni kruchy uśmiech wysłany w jej stronę, ostatnia fala ciepła rozlana po jej ciele i powrót bólu. Łzy napływające do oczu, gdy widziała, jak znikał za barierką na zawsze...
-Hermiona może chcesz spędzić wakacje z nami? - Pytanie wysłane w jej stronę, przez Rudego chłopaka na peronie w Londynie. Proszący uśmiech Harrego...I nadzieja w oczach rudej dziewczyny... Wspomnienia… Wtedy była szczęśliwa, a teraz... Teraz czuła ból. Przepełniał jej ciało i zalewał umysł. Wtedy miała ochotę krzyczeć. Tyle cierpienia na wojnie i stracona miłość to za dużo, jak na jedną osobę.
-Co z tobą Herm?
-Nic -krótka odpowiedź. Ostatnie dni to było piekło. Został z niej już tylko strzępek, wyniszczona, ludzka powłoka. Zmartwione spojrzenia rzucone w jej stronę.
-To co pojedziesz?
-Nie mogę... Harry. Wybaczcie mi, ale już się nie spotkamy. Żegnajcie. - cichy szept.Tak, to było pożegnanie.
-Jak to żegnajcie?- Zdziwiona mina Harrego.
-Ja...nie mogę ..MUSZĘ ..ja muszę ...odejść. Wybaczcie
-Hermiona! - Krótkie spojrzenie, wyrażające tyle emocji. Ona znikająca w tłumie ludzi... Bezradność przyjaciół...

II

Ciemne puste lochy... Wilgoć na ścianach, krzyki przerażenia, tortury... Czego ludzie się dopuszczają, aby zdobyć informacje. Walczą o życie jak dzikie psy. O przywództwo w stadzie. Ona cała zalana krwią. Łzy spływające po policzkach. Spokój, bo wiedziała, że dziecku nic nie grozi ....

Obudziła się zalana potem. Był ranek, a ona znajdowała się w rodzinnym domu, w Londynie. Na dole można było usłyszeć rozmowy rodziców. Bezradność i odpowiedzialność, jaka nagle spadła na jej barki, przerastała ją. Spojrzała na puste kufry, jednym zaklęciem je zapełniając. Musiała zacząć od nowa, tylko ona i dziecko. Bez Dracona Malfoya. Powolnym krokiem zeszła na dół. Jej twarz zawsze wyrażała szczęście, a teraz nawet nie umiała utrzymać lekkiego uśmiechu. Usiadła przy stole i spojrzała na rodziców. Westchnęła.
-Posłuchajcie... muszę wyjechać. Nie potrafię już tu żyć … Muszę wszystko sobie poukładać. -mówiła cicho i starannie dobierała słowa.
-Jak to wyjeżdżasz? - Zdziwili się, patrząc na nią przerażonym wzrokiem.
-Przepraszam - Pusty głos, puste słowa, puste oczy. Teraz żyła tylko dla jednej osoby i bynajmniej nie był to blond włosy Ślizgon.
-Nie przepraszaj... córciu. Co się dzieje? -Zapytał zmartwiony ojciec. Zamknęła oczy, dłonie zacisnęła w pięści. Czekała na falę bólu. Nadeszła … Jego błękit oczu, czarujący uśmiech, ciepłe ciało, styl mówienia, inteligencja, jego dotyk na jej ciele, ciche, wiele znaczące dwa słowa KOCHAM CIĘ ...
-Wiele mamo, ale to nic ważnego... już nie – cicho wyszeptała przy progu domu.
Opuściła Rodzinny Dom. Przeczuwała, że jeszcze go zobaczy, ale musi minąć trochę czasu. Ona musi dorosnąć.

III

Dom. Tak, dla Hermiony Granger bynajmniej zaczynał się nowy rozdział w życiu.
Kupiła mały domek w Niemczech. Minęło już 6 miesięcy, a ona egzystowała. Monotonia, codzienne badania, zakupy dla dziecka, picie herbaty z sąsiadką i rozkoszowanie się bólem psychicznym… Powoli wariowała, tak bardzo chciała zobaczyć jego oczy, jego uśmiech. Gdy pomyślała, że On co noc ma inną, załamywała się jeszcze bardziej. Nigdy nie płakała, już zapomniała jakie to uczucie. Zawsze wspominała, opowiadała swojemu dziecku o Ojcu, którego nigdy nie pozna. Nie pracowała, Ministersto zapłaciło jej, Ronowi i Harremu wystarczającą ilości pieniędzy, by żyli bezpiecznie do końca marnego życia.


* * *

Cicha, ciemna, ciepła noc. Dziewczyna siedziała na schodkach prowadzących do domu. Ból przeszywał jej umysł.
-Witaj- Spojrzała na mężczyznę, który się do niej dosiadł. Był piękny, ciemne włosy, blada cera, ciemne oczy, czerwone usta. Całkowite przeciwieństwo Dracona. Zamknęła oczy i kiwnęła głową w stronę przybysza. Ból zalał jej umysł. Po chwili wszystko ustało, panowała nad tym. Otworzyła oczy. Mężczyzna nadal siedział - przypatrywał się jej pustym oczom, gdy ona nie zwracała na niego uwagi.
- Nazywam się Loise1- Nawet na niego nie spojrzała, dalej tępo wpatrywała się w zarośla.
-Hermiona- odpowiedziała cicho po kilku minutach.
-Coś Cię gryzie? - Uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny.
-Nie....- znów kłamstwo.
-Wiesz ....jesteś w ciąży? - Pokiwała głową. Było jej obojętne kim jest, czego chce. Za wiele przeszła, by bać się zwykłego człowieka.
-Ojciec dziecka musi być szczęśliwy. Ma piękną kobietę i dziecko...- Mówił to ze spokojem, jednak widziała cień bólu i zazdrości w jego oczach. Sama poczuła jakby zasysała ją czarna dziura.
-Nie ....- Myślała że nie usłyszy, ledwie sama zrozumiała ich sens. Jednak spojrzał na nią.
-Nie? -Pokiwała głową, jakby to miało być odpowiedzią. Każde mierzyło się wzrokiem.
-Jesteś Czarownicą. - stwierdził po chwili.
-Tak – westchnęła.
-Tak łatwo się do tego przyznajesz? - zdziwił się.
-Już i tak wszystko straciłam.
-Kim jesteś?- zapytała po chwili.
-Wampirem - Przypatrywał się jej, szukał jakiś oznak zdenerwowania, ale nic takiego się nie stało. Nadal siedziała przed nim z pustym wzrokiem i grymasem smutku na twarzy.
-Tak łatwo się do tego przyznajesz -uśmiechnął się, słysząc te słowa.
-Tobie mogę zaufać ...- odpowiedział. Lekko się uśmiechnęła.
* * *

Tak zaczęła się przyjaźń. On był wspaniałym słuchaczem i opowiadał wspaniałe historie. Słuchała wszystkiego co mówił w zafascynowaniu. Ona opowiedziała mu o wojnie, o rodzinie, o przyjaciołach i o Draconie. Byli dla siebie jak dwójka rodzeństwa. Jedno wspierało drugie. Zaczęła się uśmiechać, jej oczy już nie były puste, a iskrzyły się lekko. Nadal wspominała Dracona, nadal go kochała i jeszcze przychodziła ta fala bólu, ale tylko czasami.
Loise zamieszkał u Hermiony, opowiadał jej o wampirach, lecz nigdy nie zdradził żadnego z ich sekretów aż do dnia...

-Opowiedz- uśmiechnęła się do niego słodko.
-Co?
-Palicie się na słońcu? A co z wodą święconą? Czosnkiem? Kołkiem? - Zaśmiał się i spojrzał na nią litościwie.
-Jeśli chcesz się mnie pozbyć wystarczy powiedzieć...-zażartował.
-No wiesz! Ciekawa jestem! – uśmiechnęła się trzepiąc go lekko w ramie .
-Dobra! Ale wiesz, cicho-sza! - Pokiwała głową na znak, że się zgadza,
-A więc ...to na nas nie działa ....nie palimy się, nawet czasem się modlimy, czosnek? Hmm, zależy. Ja nie lubię, nie smakuje mi, a kołek nie działa. Zabija nas tylko złoto. - przypatrywała mu się. Uśmiechnął się, a ona nagle poczuła kopnięcie.
-Wiesz zastanawiałem się... pewnie chcesz, żeby dziecko poszło do Hogwartu? Tam gdzie jego mama. Przeprowadzimy się do Londynu - spojrzała na niego niepewnie.
-Nie chce Loise, boję się, że znów poczuję ten cholerny ból – wyszeptała.
-Wiesz czasami warto zaryzykować .... ty chcesz szczęścia, a widzę jak się tu męczysz, więc zaryzykuj mała. Znamy się już tyle. Proszę przeprowadź się dla siebie, dla dziecka. Zaufaj mi - popatrzyła na niego, jednak po chwili kiwnęła głową.
-Dobrze, zrobię to…

IV



Po raz ostatni spojrzała na budynek, w którym zamieszkała po ucieczce. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z ogromu sprawy. Nikomu nie powiedziała gdzie się wybiera. A teraz wraca. Wraca do domu w którym straciła wszystko. I wszystko musi budować od nowa.

Jechali już kilka godzin. Przez otwarte okna wlatywał ciepły, orzeźwiający wiatr. Z radia płynęła cicha melodia. Uśmiech na twarzy jej partnera był zniewalający. Też się uśmiechała.
-Louise? Nie mamy gdzie mieszkać...- mruknęła. Popatrzył na nią badawczo, po czym skinął głową.
-Załatwię wszystko siostrzyczko. Nie martw się. Na razie zamieszkasz u rodziców.-
-A ty? Nie zostawię Cię.
-Dziecino, o mnie się nie martw. W Londynie mam starego znajomego. Przekimam się u niego i w tym czasie będę szukał jakiegoś domu dla nas.
-Jesteś pewny? Wiesz, że nie musisz tego robić.
-Wiem ale ...widzisz ty jesteś inna. Nigdy nie pomyślałem, że jestem zdolny do takiej więzi z człowiekiem. - Widząc jej wystraszoną minę, dopowiedział:
-Nie, Herm. Nie zakochałem się w tobie. Jesteś dla mnie niczym młodsza siostra. Taka zagubiona, zraniona przez los. Przepraszam, wiem że to dla ciebie ciężki temat, ale chcę to powiedzieć. Zawsze marzyłem o tym, aby widzieć jak dziecko dorasta, dojrzewa. Nigdy Ci tego nie mówiłem, ale zawsze chciałem zostać ojcem lub chociaż wujkiem.
-Dziękuję, że jesteś ze mną szczery. Teraz chociaż wiem, że nie robisz tego z litości. Zaśmiał się tak głośno, że aż podskoczyła.
-Wiesz jak to zabrzmiało? Litościwy wampir.
-Jesteś tylko człowiekiem, masz uczucia. - Przyjrzał się jej dokładnie, a później spojrzał na drogę. Wydawało jej się, że coś dokładnie przemyśla.


* * *

W Londynie nic się nie zmieniło. Nadal nad jej głową widniały deszczowe chmury, które wyglądały jakby zaraz miał spaść z nich deszcz. Ludzie nadal przemieszczali się jakby jedno goniło drugie. Zadrżała gdy wysiadła z auta i pogłaskała swój brzuszek. Obok niej Loise postawił walizki.
-Dziękuje Lu. Nie wiem, czy dobrze robię pozwalając Ci spać u kolegi. Wiesz, może jednak...
-No coś ty! Gdybym chciał, wynająłbym pokój w hotelu. W razie czego dzwoń, od razu przyjadę. Załatwiłem Ci już Uzdrowiciela prowadzącego Megan Smith. Wizytę masz jutro o 11 w Mungu. Jak chcesz to przyjadę po ciebie.
-Nie Loise, poradzę sobie. - Przytuliła go, wtulając głowę w zagłębienie w jego szyi. Czuła jak przestał oddychać. Cóż taka natura.
Oddał uścisk. Po chwili się puścili, a on wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Spojrzała na rodzinny dom. Podeszła pod drzwi i zapukała. Wydawało jej się to takie nienaturalne pukać do domu, w którym kiedyś się mieszkało. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich wysoka kobieta, z podłużną twarzą i brązowymi włosami do łopatek, a na twarzy można było zaobserwować pierwsze zmarszczki. Co jednak nie czyniło z niej nieurodziwej kobiety. Wręcz przeciwnie. Dodawało jej kobiecości, a była piękną osobą z idealnie wykrojoną talią, pięknymi biodrami i kształtnymi piersiami. Była taka podobna do matki. Tylko oczy się nie zgadzały. Kobiety były zielone, teraz lśniące przez łzy szczęścia, a jej brązowe, po Ojcu.
-Mamo… - szepnęła, kobieta popatrzyła na jej sporych rozmiarów brzuch.
-Czy ty...
-Tak
-Jezu! Będę babcią! Tak się cieszę kochanie. Wejdź! – weszła, a w tym samym momencie w kuchni pojawił się jej tata. Chwile na nią popatrzył, po czym przytulił mocno do siebie.


-Jak to? - Spytała mama, gdy Hermiona powiedziała jej, że przyjechała tylko na kilka dni, a później zamieszka we własnym domu.
-Mamuś, mówiłam już, tylko parę dni. Loise szuka dla nas domu.
-Loise? Co to za człowiek? - Spytał ostro Ojciec.
-To mój przyjaciel, pomógł mi w trudnych chwilach. Byłam załamana, gdy... wyjechałam. Nie było mi łatwo, ale musiałam. Wtedy już wiedziałam, że będę mieć dziecko . - Przez chwilę panowała cisza, później odezwał się Tom.
-Ważne, że wróciłaś córeczko. – Posłał jej szczery uśmiech, na co ona odpowiedziała tym samym. Z tymże, jej uśmiech nie sięgał oczu. I to martwiło ją najbardziej. Znów była smutna.
-A co z Ojcem dziecka? Wie? - Pokiwałam smutno głową.
-Nie Mamo… I się nie dowie... On jest.... Nie jest... On by...- W końcu co miałabym powiedzieć?

***

Po odprężającej kąpieli, usiadła do swojego biurka. Przed nią leżał pusty pergamin, a obok pióro i tusz.
-I co ja mam napisać? - Odetchnęła głęboko. Tak dawno ich nie wspominała. Nie pamiętała ich twarzy. A chciała spotkać się z nimi jeszcze raz. Wzięła do ręki pióro, które dostała od Dracona, któregoś dnia, gdy siedzieli w jego dormitoriom i pisali wypracowanie na Eliksiry. Piękne, ozdobne, z wygrawerowanym napisem:
Dla tej Jedynej Lwicy która poskromiła Węża . Zamknęła oczy, do których napływały łzy. Kiedyś obiecała sobie, że nigdy nie zapłacze. Jak do tej pory, to jej się udawało. Odłożyło pióro. Nagle poczuła, że nie jest gotowa. Chciała zapomnieć, a oni by jej nie ułatwiali. Położyła się do łóżka. Jej kochana kołdra zakryła brzuszek.
-Dobranoc Kruszynko – Szepnęła i zasnęła.

***

-Nie Loise, dojadę sama. – Mruknęła do telefonu, gdy razem z mamą siedziały przy śniadaniu. Tom jak zwykle pojechał do biura.
-Nie! Loise poradzę sobie. Nie chcę się z nim kontaktować...
-Ponieważ on chciał zostać aurorem. A Harry...wiesz – Matka Hermiony, przypatrywała się ze zdziwieniem.
-Wcale nie uciekam, ja po prostu nie chcę. Nie potrafię się znów z nim spotkać. Nie po tym wszystkim. - Westchnęła ciężko.
-A co ja mu powiem. Masz dziecko? Nie żartuj sobie! - Nie była na niego zła. Była rozgoryczona.
-Nie, dobrze wiesz, że to on….
-Nie przerywaj mi! Dobrze wiesz, że to on, wielki Pan Malfoy sam zdecydował.
-Dobrze Lu.- Z każdą chwilą na ustach brunetki pojawiał się uśmiech.
-To Świetnie! Tak się cieszę. Nie sądziłam, że załatwisz to tak szybko…
-Tak Pa. - Odłożyła telefon i spojrzała na Matkę.
-Coś nie tak córciu?
-Och nie. Lu znalazł wspaniały dom. Jutro się do niego przeprowadzę. - Mina Caroliny od razu zrzedła, ale cieszyła się widząc znów uśmiechniętą córkę.
-Daj mamuś kartkę, napiszę Ci adres.



Jeśli życie daje Ci w kość, to nie po to byś się nad sobą użalał. Tylko po to byś w końcu wziął sprawy w swoje ręce i pokazał, że nawet słaby może stać się silny!


Następny tydzień minął jak z bicza strzelił. W poniedziałkowy ranek zdarzył się cud. Nazywał się Kathrina, miał jasne włoski, małe rączki i czekoladowe oczy. Kathrina była strasznie podobna do Dracona, tylko oczy miała po matce.
Dni mijały, a mała Kath rosła na piękną, mądrą , ciekawską i upartą dziewczynkę. Gdy skończyła 5 lat, całe ich dotychczasowe życie uległo zmianie.

-Kath coś się stało? - Spytał zaniepokojony Loise, gdy ta zaczęła pokasływać. Mała przeniosła na niego swoje mądre oczka i przymrużyła je lekko.
-Nic wujku. tylko źle się czuję. -Mruknęła poprawiając swoje blond włosy.
-Zadzwonię po lekarza – Powiedział zaniepokojony, spoglądając na Blond włosą dziewczynkę .
-To tylko kaszel... nie przesadzaj -Mała wywróciła oczami, a Hermiona uśmiechnęła się do chłopaka.
-Wykapany Dracon – Nadal bolały ją wspienienia, lecz starała się maskować smutek przy córce. Chwilę potem dało się zobaczyć dziewczynkę, spadającą z wysokiego krzesła. Chłopak zareagował od razu. Zanim Hermiona zdołała się ruszyć, on już ją trzymał.
-Zemdlała – Szybko zaniósł ją do pokoju.
-Loise, zadzwoń po Uzdrowiciela dla dzieci! - Krzyk zaniepokojonej brunetki rozniósł się echem po posiadłości .
***

Hermiona patrzyła na swoją małą córeczkę. Jej blond włosy okalały jej twarz, ciemne rzęsy rzucały cień na blade policzki. Miała miarowy oddech i lekko uchylone czerwone usta.
-Kath, proszę wyzdrowiej. – Szepnęła, a po jej policzku, mimo prób, spłynęła pojedyncza łza. Tak się o nią bała. Oto pewnie straci kolejną cenną jej osobę. Za jakie grzechy? Pomyślała urokliwa Gryfonka. Załamana zeszła do kuchni.
-Czego szukasz?- Usłyszała zmartwiony głos Czarnowłosego.
-Zadzwoniłeś? – Spytała, nadal otwierając kolejne szuflady.
-Tak, powiedzieli, że w ciągu 40 min ktoś przyjedzie.
-To dobrze – Mruknęła.
-Czego szukasz? - Powtórzył pytanie.
-Tabletek uspakajających.
-Nie Herm, znów faszerować się tym nie będziesz. – Pięć minut później, siedziała przed herbatką uspokajającą w salonie, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
-To pewnie Uzdrowiciel. Ja otworzę. Ty pij Herbacine, mała – Pokiwała głową, gdy on znikł. Słyszała jak wita gościa.
-Hermiono, to Dracon Malfoy, przyjechał jak najszybciej się dało – Nie to nie mogła być prawda. Powoli spojrzała na niego. Był przystojniejszy, niż zapamiętała. Już nie wyglądał jak nastolatek. Teraz był to mężczyzna, bardzo przystojny mężczyzna. Rysy twarzy mu się wyostrzyły, sylwetka nabrała charakteru, urósł parę centymetrów, a platynowe włosy miał przycięte. I te oczy, w które kochała się tak wpatrywać. Teraz paliły się w nich iskierki jakiegoś dziwnego uczucia.
-Chcę zmiany, Loise. On NIE MOŻE badać Kath.
-Herm nie gadaj głupot, przecież wiesz…
-To moja córka! Ja się nie zgadzam! - Dracon był zdziwiony. Ona, zawsze poważna, teraz tak się zachowywała. Szukał jej przez dwa lata, aż w końcu dał sobie spokój, choć nie stracił nadziei.
-Ale ja jestem jej wujkiem! A Kathrina teraz choruje! - Spojrzała zrozpaczona na przyjaciela
-Braciszku, ale on....
-Wiem ...trudno się nie domyślić - Przejechał ręką po kruczoczarnych włosach i spojrzał na Uzdrowiciela, który wpatrywał się w kobietę z jawną fascynacją i rozczuleniem.
-Tędy, Panie Malfoy. – Kiwnął głową i ruszył za mężczyzną.
Nie mógł uwierzyć, że ona żyła tak po prostu w Londynie. Przecież on jej tak długo szukał. Cholerna Granger.
-Jestem Loise. Jak już Pan ją zbada, to proszę zejść do salonu.- Kiwnął głową i otworzył drzwi. Podszedł do łóżeczka, na którym leżała mała, szczupła dziewczynka. Nie mógł uwierzyć. Była tak do niego podobna…


-Lu, a jeśli on zobaczy.
-To chyba dobrze.
-Nie! To źle! Jeszcze jutro wyjeżdżamy do Niemczech. – Westchnął.
-Nie przesadzaj. Czasem warto dać szansę.- Nic się już nie odzywała. Przed oczami ciągle miała swoją kruszynkę. Po 20 minutach, do salonu zszedł przystojny Blondyn.
-I co z nią? - Były Ślizgon zlustrował mnie wzrokiem.
-Mała ma gorączkę i jest przemęczona. – Draco widział jak patrzy z wyrzutem na bladego mężczyznę.
-Tyle razy Ci mówiłam! Nie zostawiaj jej u Marcela! Widzisz co tym razem się stało?! Ciekawe gdzie tym razem ją zabrał? Obaj zachowujecie się nieodpowiedzialnie!
-To były tylko 4 godziny!
-4 godziny za długo!- Krzyczała jak opętana.
-Ale wiesz dobrze, że ona...-Ty po prostu nie umiesz mu zaufać!
-A jak jego dziecko skończyło? NO jak?! Przemienił je!
-Nigdy bym nie zrobił czegoś takiego KATH!!!
-Wyjdź Luise! Nie pokazuj mi się na oczy!!! - Wrzasnęła wściekła. Miała dość wszystkiego.
-Granger, panuj nad sobą. To też mój dom, więc Lwiaku schowaj pazury. – Złapał ją za ramiona i posadził na fotelu. Rozumiał ją. Ostatnio wariowała, bo jej córka w ciągu tygodnia prawie cztery razy wylądowała w Mungu. Po raz pierwszy, prawie potrącił ją samochód. Po raz drugi, Jerry i ona próbowali ważyć eliksir, co skończyło się wybuchem i wizytą w Mungu. Po raz trzeci, spadła z miotły, gdy grała z kolegami w Quidicha, co skończyło się złamanym nosem i kilkoma obdarciami. Czwarty raz właśnie miał miejsce teraz. Była chora przez jego przyjaciela.
-No już, spokojnie. Nic jej nie będzie. – Pogłaskał ją po włosach.
-Ehmm tu jest recepta, przyjadę za 5 dni. Do tego czasu wszystko powinno być dobrze. - Po chwili dało się usłyszeć trzask drzwi.


V

A jednak.Cuda się zdarzają, nie tylko w niebie. To był mój prywatny cud. I szczęście rozkwitło w mym sercu jak piękny kwiat.


Gdy wyszedłem z Domu Granger, nie mogłem w to uwierzyć. Znalazłem ją i prawdopodobnie miałem córkę. Szybko teleportowałem się do Munga i wpadłem do Laboratorium.
-Zabini, stary! Masz, to są dwa DNA, sprawdź ojcostwo. – Przyjaciel popatrzył na mnie jak na umysłowo chorego.
-Co ci się tak pali?
-Blaise znalazłem ją!
-Kogo.. Granger!?
-No i prawdopodobnie mam córkę!
-O w mordę…- Zabini, jako jedyny rozumiał co naprawdę czuję do Gryfonki. Zresztą on też zakochał się w Gryfonce - Ginny. Ale oni byli razem. Mieli syna i córkę i byli 3 lata po ślubie. No ale on nie stchórzył. A ja tak. Gdybym z nią wtedy nie zerwał... Usiadłem pod ścianą i czekałem. Po godzinie wyszedł uśmiechnięty brunet.
-Gratuluje Panie Malfoy, ma Pan córkę.. Poród trochę trwał, jednak wszystko jest już dobrze- Zaśmiał się, a ja nie mogłem w to uwierzyć.
-Draco wszystko dobrze? – Spytał, podając mi kartkę z wynikami.
-Tak. Dzięki Stary. – Mruknąłem i odszedłem. Do końca pracy zostały mi 3 godziny. Jutro wolne… Tak, jutro udam się do Granger.

***

Siedziała i piła ciepłą kawę. W domu nikogo nie było, prócz niej, Kath i skrzata, który pilnował młodej dziewczyny, aby nie wstawała. Gorączka już spadła i dziewczyna odzyskała przytomność. Nagle usłyszała głośne walenie do drzwi.
Podeszła do nich i otworzyła. Po drugiej stronie, stał ów Ślizgom, o którym teraz myślała.
-Miałaś zamiar mi kiedyś powiedzieć?- Już chciała się wyprzeć, gdy włożył w jej rękę, kartkę z potwierdzonym ojcostwem.
-Draco, ja...WEJDŹ. Tylko nie krzycz… Kath tego nie lubi. – Pokiwał głową, na znak zgody.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
W jej oczach pojawiły się łzy. -Zostawiłeś mnie. Uznałam, że była to tylko głupia zabawa. Jak zdobyć SZLAMĘ i ją w sobie rozkochać…- Skrzywił się na dźwięk tych słów.
-Granger to też moje dziecko.
-Nie sądziłam, że będzie Cię to obchodzić.
Zmrużył gniewnie oczy. -Obchodzisz mnie i TY i DZIECKO!!! Szukałem Cię dwa, cholerne lata! Ale ty, jakbyś się pod ziemię zapadła.
-Wyjechałam…- Nie miała siły krzyczeć. Teraz czuła, jak bardzo jej go brakowało. Obchodzisz mnie...Te dwa słowa, zaciemniły jej umysł.
-Nie rozumiem, jeżeli Ci na mnie zależało to dlaczego...
-Stchórzyłem - Postanowił być z nią szczery. - I nie zależało, tylko zależy. - Poprawił ją.
-A skąd wiesz, że mi na tobie zależy? - Przygniótł ją do ściany i zachłannie pocałował. Obydwoje byli tak spragnieni swych ust. Zakręciło jej się w głowie. Po chwili ją puścił.
-Hermiono... daj mi szansę, nie zawiodę Cię. Nie zawiodę, ani Ciebie, ani Kath.
-Boję się Draco... Ja nie chcę znowu cierpieć…
-Już nigdy, tylko powiedz tak - Przez chwile wpatrywała się w jego oczy. Biła od nich miłość i nadzieja.
-Tak - Po chwili ich usta znów złączyły się w pocałunku, a języki zatańczyły w dobrze znanym tańcu. Z każdą minutą całowali się zachłanniej. W końcu oderwali się, aby zaczerpnąć oddechu, a on wyszeptał.
-Tak tęskniłem.. – Odpowiedział mu uśmiech i kolejny, namiętny pocałunek. W końcu drzwi od sypialni się za nimi zamknęły, a oni wygłodniali swych ciał, pogrążyli się w rozkoszy. Tak, kochani, miłość zawsze zwycięży…


Epilog


-Czy ty Hermiono Jane Granger, bierzesz sobie za męża Dracona Lucjusza Malfoya i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz, aż do śmierci?
Popatrzyła na swojego wybranka. Od tamtej pamiętnej nocy minął rok. A oni nadal byli razem. Kath była szczęśliwa z powrotu ojca. Luc zaprzyjaźnił się z nim, a ona odnalazła niewyczerpalne źródło szczęścia. Tak kochała go całym sercem i nie żałowana dnia, w którym postanowiła mu wybaczyć. Bo każdy człowiek zasługuje na drugą szansę. Popatrzyła mu w oczy. Oczy które tryskały szczęściem i miłością.
-Ślubuję.
-Czy ty Draconie Lucjuszu Malfoyu bierzesz sobie za żonę Hermionę Jane Granger i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że jej nie opuścisz, aż do śmierci? – Kochał ją i kochał Kath i każdego dnia dziękował Bogu za odnalezienie ich, za drugą szansę. Z każdym dniem, gdy patrzył na córkę lub Hermionę, czuł ogarniające go ciepło w sercu...
-Ślubuję.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą.



Święta… Cudowne, magiczne święto. Jedyne w całym roku.
Para czarodziejska siedziała przed choinką, przytulona do siebie i patrzyła, jak ich pociecha otwiera prezenty.
-Dzwoniła Ginny. – Zagadnął blondyn.
-Och, tak?
-Tak, przekazała życzenia i kazała Ci powiedzieć, że zdarzył się ów cud, o którym ostatnio dyskutowałyście. - Uśmiechnęłam się radośnie. Gin będzie miała dziecko. W końcu… To już będzie trzy lata… Tak się cieszę.
-To świetnie!
-Co to za cud?
-Tajemnica – Wymruczałam i pocałowałam go w płatek ucha. Cicho jęknął, gdy polizałam wrażliwe miejsce za uchem.
-Nie prowokuj mnie…
-Mrrr - Zamruczałam i przejechałam językiem po jego, lekko otwartych wargach. Uśmiechnął się, łapiąc mnie w tali i przyciągając jeszcze bliżej, wpijając się w usta.
-Nienasycony – Jęknęłam, gdy przygryzł moją wargę.
-Co Pani ze mną robi, Pani Malfoy? – Zaśmiałam się i lekko musnęłam jego usta.
-Ja ciebie też, kotku…

Koniec

1 Jest takie imię? Tylko pytam bo jeszcze się z takim nie spotkałam;-) Słyszałam tylko o Luise;-)