poniedziałek, 29 kwietnia 2013

"Duma i Uprzedzenie”



Od Autorki.
Przepraszam że tak długo.




10

Hermiona

Czasami przyjaźń jest ważniejsza, niż jakakolwiek rzecz na tym świecie.

Dochodziła 4.00, a ja siedziałam i czytałam „Historię Hogwartu oczami Salazara Slytherina”. Nigdy jeszcze nie widziałam tej wersji, a Logan okazał się wspaniałomyślny i podrzucił mi to przed wyjazdem. Popatrzyłam na okno, była wspaniała pogoda, słońce świeciło, a niebo było czyste i przejrzyste. Tylko ból głowy przeszkadzał w mojej egzystencji. Ale to jasne, ostatnią dawkę brałam kilka godzin temu. Nie wytrzymam do wieczora - pomyślałam zrozpaczona. Musiałam coś ze sobą zrobić. Powoli wstałam i zeszłam do salonu, gdzie siedziała Ginny.
- Hej, mogę?  – Skinęła głową. Przysiadłam się obok przyjaciółki. Wydawała się smutna i zamyślona.
- Ginny mam nadzieję, że to nie zmieni naszych stosunków. Ja naprawdę Cię kocham, jesteś dla mnie jak siostra. Prawie się nie zmieniłam. Co prawda mój charakter…, no cóż... Teraz więcej rozumiem, patrzę na to z innej perspektywy. Co prawda zrozumiałam ideologię Czystości Krwi, jednak wiedz, że mnie nie obchodzi jaka krew płynie w człowieku, ważny jest jego charakter. Mimo to, moja rodzina stawia mi warunki, do których muszę się dostosować. Widzisz moi opiekunowie… Z nimi nie było tej magii, a tam...- Czarnowłosa uśmiechnęła się smutno.
- Rozumiem Herm. Dziękuję, że mi to wytłumaczyłaś. Jednak boję się tam jechać, w końcu jestem zdrajczynią krwi. – w zielonych oczach pojawiły się łzy. Przytuliłam ją.
- No co ty, przecież jeśli wstąpisz w szeregi mojego Ojca, zaczniesz z nową kartą, z nowym nazwiskiem - przytuliła mnie jeszcze bardziej.
- Dziękuję Ci jesteś wspaniałą przyjaciółką –  zaśmiałam się i odsunęłam.
- I tak ma być! Ty uśmiechnięta, ja wspaniała. - Teraz obydwie wybuchłyśmy śmiechem.
Po chwili siedziałyśmy z kubkami ciepłej kawy i plotkowałyśmy.
- Coś jest między tobą, a Malfoy'em? – Aż zakrztusiłam się ciepłym płynem.
- Że między nami? – pokiwała potwierdzająco głową - No co ty! To tylko wspaniały przyjaciel. – Na moje policzki wdarł się ten przeklęty rumieniec.
Aaaaa Herm on Ci się nie może podobać !!! - Krzyczałam w myślach. Ginny uśmiechała się sugestywnie, jednak widząc moje spojrzenie, skomentowała to krótkim, acz rzeczowym:
- TAAA, jasne!
Gadałyśmy tak jeszcze pół godziny. Co chwilę męczyły mnie silne zawroty głowy i pojedyncze skurcze mięśni. W końcu o 6 poddałam się i poszłam na górę. Nie mogłam iść sama. Wiedziałam, że Draco byłby zły, nie mówiąc o moim ojcu. Zapukałam więc w drzwi i czekałam, aż otworzy.
- Na mnie czekasz ślicznotko? - Usłyszałam cichy, lekko zachrypnięty głos, tuż przy swoim uchu. Szybko odwróciłam się w jego stronę.
- Smoku! Jak dobrze, że w końcu jesteś! Słuchaj, ubieraj jakieś ciuszki i idziemy się zabawić! - Uśmiechnął się.
- Dobra, ale ja wybieram. – Prychnęłam, a on uśmiechnął się z wyższością.
- Nie ma mowy. Proszę, ja chcę wybrać… – uśmiechnęłam się zalotnie. - Ładnie proszę.. – szepnęłam w jego usta.
- No niech Ci będzie, kobieto! – Przybliżył się bliżej, a ja cmoknęłam go w policzek i z uśmiechem satysfakcji, wymalowanym na twarzy, podeszłam do swoich drzwi.
- To o 11.00 przy drzwiach, panie Malfoy. – Nie czekając na odpowiedź, wślizgnęłam się do pokoju.

Dracon

Czasami życie zaskakuje. Czasami śmierć jest pospolita. A czasami miłości potrafi powalić leżącego. Ponieważ miłość i niewiedza, w parze iść nie mogą... A jak już idą, nic dobrego z tego nie wynika.

Stałem jak słup soli, a w moim młodym ciele panował istny chaos. Była taka kobieca. Czasami przywodziła mu na myśl Sukuba, a teraz zapolowała na niego, co zakończyło się wulkanem miotających go uczuć, lecz i tak miłość oraz pożądanie górowały nad niepewnością. Mimo wszystko, nie chciał jej zmuszać do niczego. Dopiero mu wybaczyła. Przestraszyłaby się, gdyby tak nagle powiedział jej co do niej czuje, a nie chciał jej stracić. Zszedł do salonu, który był pusty. Wziął jedną książkę z mugolskich lektur. Ja Draco Malfoy zakochałem się… Czy to nie banał? – pomyślał. Do tej pory, tylko czytał o miłości, jednak nigdy jej nie przeżył. Nawet wielki Voldemort kocha. Kocha swoje dzieci i kocha nieżyjącą już żonę. Tak samo jak mój ojciec, czy Severus. A ja? Czy to, co czuję do Vivan to miłość? Zawsze gdy się uśmiecha lub mówi, jej oczy ciskają gromy, a ja czuję przyjemny skurcz w żołądku. Zawsze gdy jest blisko, jak wtedy na korytarzu, zaczyna mi się robić gorąco. Ale nigdy nie byłem o nią zazdrosny. A to również wiąże się z miłością. Czyli jej nie kocham?
Kochasz ją pacanie. - Szepnął głosik w mojej głowie. Zaśmiał się pod nosem, a na twarzy zagościł wredny uśmieszek.
- Jeszcze będziesz moja, Panno Ridle. Zmieniłem się, czułem to. Dzięki niej stałem się człowiekiem, a nie tylko zwykłą, ludzką powłoką. Jednak to nie zmieni tego, że będę grzecznym chłopcem. Ona i przyjaciele mnie znajdą, a dla reszty do końca życia pozostanę zimnym sukinsynem. Nagle usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Bezbarwnym wzrokiem popatrzyłem na leżącą książkę. Spojrzałem na okładkę: „Duma i Uprzedzenie”. Piękny tytuł… Jednak to nadal jest mogolskie. Szybko wstałem i podszedłem do drzwi, które otworzyłem. Za nimi stał mężczyzna około 20, z mocnym zarostem, trupio bladą twarzą i mocnymi sińcami pod piwnymi, zmrużonymi oczami. Coś jest nie tak… Przecież ta kocica wyglądała podobnie. Mierzyliśmy się wzrokiem, gdy nagle usłyszałem zmartwiony głos Vivan.
-Wpuść go Smoku. - Spojrzałem na nią podejrzliwie. Jej wzrok był przepełniony smutkiem i bólem. Niechętnie, ale jednak go przepuściłem.

Hermiona

Patrzyłam na zmęczoną twarz przyjaciela. Widać było po nim, że nie czyścił żył od jakiegoś miesiąca. Gdy już wszedł i postawił torbę lekarską, w której trzymał wszystkie eliksiry oraz strzykawki, uścisnęłam go lekko.
- Cześć. – Szepnął mi we włosy. Widać było, że jeszcze trochę, a wykorkuje.
- Cześć. – Odsunęłam się od niego i spojrzałam na Smoka.
- Draco, to Steve, Steve, to Draco. – Blondyn tylko skinął głową i zwrócił wzrok na mnie.
- Jakby co, jestem w kuchni. - I nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i odszedł. Poczułam niemiłe ukłucie w żołądku, jednak zignorowałam je i wpuściłam bruneta do salonu.

Dracon

Czasami życie się pieprzy, a czasami tylko tak nam się wydaje. Jednak mimo wszystko, trzeba żyć dalej.


Wszedłem do kuchni i zostawiłem lekko uchylone drzwi. Byłem wściekły. A ja głupi myślałem, że mam u niej szansę.
Jasne, że masz jesteś Malfo'yem. – Szepnął mu głosik. No tak, ale nie widzisz, że ona kogoś ma? - Jesteś pewny że jest z nim bliżej? No tak, fakt. A ja głupi o tym nie pomyślałem…
Głos już nic nie powiedział. Uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem słuchać.
- Steve, wszystko dobrze? Marnie wyglądasz.
- A jak mam wyglądać, Hermiono?
- Dlaczego nie pijesz Vectum?
- Nie chcę…
- Steve! Ty umrzesz! Już wszedłeś w ciąg...
- Wiem do cholery! Alice przed śmiercią prosiła, abym z tego wyszedł. Wyjdę, ale innymi drzwiami – Nastała chwila ciszy.
- Steve..., a co u Jerrego?
- Dobrze. Wiesz, że wasi rodzice byli uparci, a on uciekł. Wpadał do mnie. Przynosiłem mu Vectum. Na początku pił. Później przestał i wyjechał do Rumuni. Jak każdy z nas, wpadł w ciąg. Później przyszedł list od waszych rodziców. Pisali, że go wydziedziczają. Dalej nie wiem co się z nim dzieje, ale żyje. Napisał, że jest na jakiejś Indyjskiej wyspie. Nie wspominał jednak jak się czuje. Wiesz, że był Jugolem. On miał gorzej… - Usłyszał westchnienie ulgi Vivan.
- Ważne, że żyje. Ile chcesz za 60 dawek?
- A ty co, dla całej armii to szykujesz?
- Coś ty... Wyprowadzam się i będę tu rzadko wpadać.
- Yhmmm, czekaj… Wychodzi 20 buteleczek.
Przez chwilę panowała cisza, a później usłyszał jak woła Bursztynkę.
- Tak, panienko? – Usłyszał głos skrzata.
- Przynieś 40 buteleczek Vectum.
- Ale, Herm… – usłyszał głos chłopaka.
- Tak na pożegnanie, Steve. Kocica będzie tęsknić.
- Taaak, ale moja siostrzyczka jest już dużą dziewczynką.
- Co z waszymi rodzicami? Co dla niej zaplanowali?
- Wyjeżdża do Rumuni, bo chcą ją wydać za Markusa. – Usłyszał rozbawiony śmiech
- To rozumiem. W Rumuni z tego wyjdzie. Pozna kogoś i z tego wyjdzie. Znasz ją.
- Tak... Dobra ja spadam. Muszę jeszcze parę spraw załatwić. Żegnaj Herm. – W odpowiedzi usłyszał zduszony szloch
- Nie Steve! Kiedyś się jeszcze zobaczymy…
- Ale nie na tej ziemi.
- Nie mów tak! Obiecaj mi to.
- Jeszcze niczego nikomu nie obiecałem, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Jesteś wspaniała, Hermiono – Po chwili dało się usłyszeć trzask drzwi.

Nie wiedział co o tym myśleć. Co to było, to Vectum? Dawki? Dobra, ale czego? Jerry? I co to za Marcus? W co ona się znów wpakowała?
Westchnął… I tak teraz nic mu nie powie.
Pogrążony w rozmyślaniach, udał się do swojego pokoju.

***

Była za dziesięć 11.00. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. Brązowe loki spływały mi kaskadami na ramiona i łopatki. Brązowe oczy, podkreślone czarnym tuszem i brązowym cieniem do powiek, lśniły. Lekko zaróżowione policzki i błyszczące, kuszące usta. Wszystko to wraz z niebieską sukienką od Madame Pess, którą kupiła któregoś dnia na poprawę humoru, prezentowało się wręcz idealnie. Gdyby nie ten cholerny ból w żyłach było by idealnie. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi.
- Tak?- Zapytała.
- Vivan, schodź już! Jest 11.00! Ile można na ciebie czekać? Z wami, kobietami zawsze tak jest. Moja siostra ... - Lecz nie dane mu było dokończyć zdania, bowiem po otwarciu drzwi, znieruchomiał. Była olśniewająca. Była piękna. Była idealna. Była…
- Wyglądasz... wyglądasz pięknie. – Wyszeptał. Przysunęła się do niego i wyszeptała:
- Złość piękności szkodzi, panie Malfoy. -  Zaśmiała się, a on patrzył przez chwile na nią oczarowany. Po chwili wyszli z domu.

                                                               ***

Szli już tak jakieś 10 minut, przez ciemną uliczkę. Hermiona co chwilę zerkała na niego. Był bardzo przystojny… Platynowa grzywka opadała niesfornie i zarazem z wdziękiem na czoło. Idealnie wykrojone usta i te oczy, w których mogła się utopić. Nie mogła zrozumieć, dlaczego zaczęła się TAK czuć przy TYM Ślizgonie. Postanowiła na razie, dać sobie spokój z tym dziwnym uczuciem, które nagle ją obezwładniło.
- Długo jeszcze? – Zapytał.
- Nie, na końcu tej ulicy jest już klub. Ale przychodzą tam też mugole… Nie wszyscy, choć zawsze... - Widziała jak marszczy czoło.
- Skoro Ty chcesz tam iść, to nie mam nic przeciwko. – Uśmiechnęła się tak promiennie, że odruchowo oddal jej ten uśmiech.  
- Dziękuję Draco. – Powiedziała miękko. Już miał coś odpowiedzieć, gdy zorientował się, że są na miejscu. Popatrzył krzywo na kolejkę, ale ku jego zdziwieniu, ominęli ją i poszli na tył budynku. Tam podeszli do wielkich metalowych drzwi, przed którymi stał ochroniarz.
- Witaj Hermiono – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową.
- Miło Cię widzieć Bernardo – odrzekła sucho.
- Luc jest? - spytała po chwili.
- Możliwe – odparł z uśmiechem.
- Zawołaj go.
- Co za to będę miał? – Draco już miał coś powiedzieć, gdy zobaczył jak przykłada mu różdżkę do gardła. Trochę go to zdziwiło, ale tylko włożył ręce do kieszeni i czekał na dalszy rozwój sytuacji. Z tej strony jej nie znał...
- Wiesz Bernardo, to jest śmieszne. Zawsze zadajesz to samo pytanie i zawsze nic nie dostajesz. Ale masz racje… To co wolisz, śmierć czy tortury? - Chłopak popatrzył na nią ze strachem.
- Hermiono! Znów znęcasz mi się nad moimi pracownikami? - Usłyszał Malfoy, za swoimi plecami, więc szybko się odwrócił.
- O Pan Malfoy, jak miło mi Pana znów widzieć w mych skromnych progach - Trochę go to zdziwiło, ale tylko pokiwał głową.
- Daj spokój! Ten brudny pies, każdego wieczoru coraz bardziej mnie denerwuje!!!
- Uspokój się, Hermiono. Bernardo, wpuść naszych gości. A my rozmówimy się później o sposobie traktowania naszej siostry – Wystraszony facet tylko pokiwał twierdząco głową, gdy otwierał drzwi. Weszli do jasnego korytarza. Nagle Lucas złapał ją za brodę i spojrzał w oczy.
- Czyste. Idealnie to kryjesz… - Czym prędzej wyrwała się z jego zimnego uścisku i odskoczyła w stronę Draco. Ten, położył ręce na jej biodrach, wywołując swoim gestem przeszywający dreszcz.
- Więc to się stało, Jerremiemu i Tobie – wyszeptałam.
- Jak się domyśliłaś? - Widać było, że jest sfrustrowany.
- Po oczach i informacji o wyspach Indyjskich. Byłeś ostatnio u Jerrego, prawda?
- Tak, Eric z nim jest.
- Dlaczego?
- On tego chciał.
- A ty?
- A ja nie chciałem umrzeć – warknął.
- Lucas, jak to dalej widzisz? Jesteś wampirem. W.A.M.P.I.R.E.M – westchnął.
- Dalej będę prowadził bar. Hogwart niestety odpada. - Spojrzała na swojego partnera. Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Chodź Smoku, idziemy – szepnęła. On posłał jej słodki uśmiech, wziął za rękę i poprowadził wzdłuż schodów prowadzących do Sali, pełnej bawiących się ludzi. Usiedli przy barze i zamówili po Losceren. Po chwili odezwał się Draco.
- Hermiono...wampiry to niezbyt dobre towarzystwo...
- Wiem, Draco. Nie sądziłam, że on się na to się zgodzi, a co dopiero Jerry.
- Jerry?
- Gdy mieszkałam z Grangerami miałam brata. To syn, siostry mojej matki, która zmarła na  raka. Oni go adoptowali, gdy miał 16 lat. Uciekł z domu… Na początku mieszkał w Londynie, a później wyjechał.
- Aha – Odpowiedział inteligentnie. Uśmiechnęła się pod nosem. Już chciał poprosić, aby z nim zatańczyła, gdy rozległ się wysoki męski głos.
- HEMIONA! Kochanie, tak się stęskniłem. – Draco zauważył, że połowa płci pięknej posłała jej współczujące spojrzenie.Ta widząc że jest coraz bliżej spojrzała z desperacją na Dracona.
- Kurwa mać! – warknęła.
- Herm, kotku. Chciałem tylko...- Ta niewiele myśląc, wpiła się w różowe wargi młodego arystokraty. Na chwilę, naprawdę zapomniała dlaczego to robi i zarzuciła mu ręce na szyję, zamykając oczy z błogiej rozkoszy. Draco przyciągnął ją delikatnie. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego, całując się z dziewczyną. Była wspaniała i to była ta jedyna. Po chwili i on zamknął oczy, choć wiedział, że zrobiła to w akcie desperacji. Widział jednak, że podoba jej się to, co się teraz dzieje, więc leciutko przygryzł jej dolną wargę. Głucho jęknęła, gdy zaczął ją ssać.  Chwilę później oderwali się od siebie. Na policzki dziewczyny wypłynął krwawy rumieniec.
- Dziękuję, Draco – szepnęła. Uśmiechnął się.
- Zawsze do usług. Wiesz, chyba polubię to miejsce. -  Teraz i ona się uśmiechnęła. Rozmawiali tak jeszcze 2 godziny, po czym poszli tańczyć. Hermiona była już całkiem odprężona po kilku drinkach. Powoli zaczęła ocierać się o ciało Dracona. Zaczęła się ich walka, walka dwóch rozgrzanych ciał o dominację w tym zmysłowym tańcu. Wyczerpani, zeszli z parkietu pół godziny później i usiedli na swoich miejscach.
- Lucas, kocie! Jeszcze raz to samo!
- Już! - odkrzyknął z drugiego końca baru, posyłając jej boski uśmiech.
Spojrzała na Dracona . Jego włosy były w kompletnym nieładzie, a oczy świeciły ze szczęścia i czegoś jeszcze. Uśmiechnął się do niej, a ona oddała uśmiech do czasu, gdy nie zobaczyła chłopaka idącego w ich stronę.
- Kochanie! Co ty robisz!? Spędzasz czas z nim, a nie ze mną?! Z kimś takim? – Widziała, jak Smok zaciska szczękę i trzyma w kieszeni różdżkę, posyłając Marcusowi wzrok Bazyliszka na diecie warzywnej.
- Spokojnie, kochanie – Ku zdziwieniu Dracona, pocałowała go w policzek.
- Coś Ci nie pasuje Marcusie? Z tego co dobrze pamiętam, moi rodzice nie żyją, więc mogę spotykać się z każdym, kto mi się spodoba – warknęła.
- Ale Hermuś, przecież wiesz, że to nie ważne. Ja zawsze będę Cię kochał. Znów możemy być razem…
- Boże broń! To jest obsesja! Po pierwsze, nie kochałam Cię, nie kocham i nigdy nie będę!  Po drugie, mówiłam już tyle razy, nie mów do mnie Hermuś. Mam na imię Hermiona!!!
- Oj Hermuś, kochanie. Powiedz, że mnie kochasz. Tak lubisz grać nieprzystępną. - Chwilę popatrzyła na niego nie mogąc uwierzyć, że do niego nadal nic nie trafia.
- Ja kocham, Draco -  O dziwo, przeszło jej to bardzo łatwo przez gardło. Oczy Marcusa wyrażały chęć mordu, gdy spojrzał na chłopaka, a na twarz Smoka wstąpił uśmiech triumfu. Wiedział, że to gra. Przyciągnął stojącą dziewczynę do siebie i wpił się w jej usta. Czuł jak zesztywniała, a później zaczęła oddawać pocałunki. Nagle oderwała się i spojrzała na niego bykiem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Była zła, jednak nie na niego, tylko na swoje reakcje. Za bardzo na nią działał.
- By sobie poszedł – ciężko przeszło mu to przez gardło, jednak wiedział, że na razie nie może nic innego jej powiedzieć. Pokiwała głową z uznaniem.
- Udało Ci się mistrzu intryg. – zaśmiała się głośno.
- Dziękuję, uczę się od najlepszych. Swoją drogą nie wiedziałem, że tak dobrze kłamiesz. - Wzruszyła ramionami.
- Kiedyś musiałam się nauczyć, jak udawać, że nie umie się kłamać.
- Oj Riddle, Riddle, z każdym dniem mnie zaskakujesz. – Nic na to nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się tajemniczo. Po chwili znów wirowali w tańcu.

W pół do piątej wyszli z lokalu, o dziwo prawie trzeźwi. Żadne z nich nie wspominało na głos o pocałunku.
- Dobranoc! – Powiedziała Hermina.
- Miłych snów. – Odpowiedział Draco.
Tej  nocy pewnej Gryfonie, śnił się niebieskooki chłopak, o ślicznym uśmiechu i wspaniale smakujących ustach.
Tej nocy Ślizonowi, śniła się brązowooka dziewczyna, o ślicznym uśmiechu i wspaniale smakujących ustach.

sobota, 20 kwietnia 2013

Uwaga

Hej szukam Bety. Jeśli ktoś ma propozycje lub pełni tą jakże ważną role bardzo bym prosiła o kontakt . Mój e-mail.Grengerhermiona@gmail.com  lub gg - 22527317 

Popatrzył mi w oczy. Widziałam jak powoli łagodnieją. Spojrzał na nasze splecione dłonie.


Wszyscy na tym świecie mieli popieprzone życie. Lekarze, księża, prostytutki i gliny. Nieważne kim byłeś i ile zarabiałeś. Życie bywa ciężkie.

Hermiona

Leżałam na łożu i czytała jakąś książkę nie bardzo rozumiejąc co tam jest napisane. Byłam cała odrętwiała .Wstałam, odłożyłam książkę, wzięłam torebeczkę, do której schowałam obydwie sukienki i resztę swoich rzeczy i wyszłam. Miałam mieszane uczucia gdy stanęłam przed drzwiami Dracona . Co powie Gin na to, że ON ze mną przyjechał? Westchnęłam i zapukałam. Raz hipogryfowi... Nagle drzwi się otworzyły, a w nich staną uśmiechnięty Ślizgon.
-Pani do mnie? Jak miło... - wywróciłam oczami.
-Zbieraj się… - zrobił zdziwioną minę.
-Teraz?
-No raczej.
-Ale ci się śpieszy dziewczyno... No, ale dobra. Masz szczęście, że już się spakowałem.
Po chwili szliśmy do gabinetu Toma. Smok pierwszy zapukał i gdy usłyszał, że może wejść przepuścił mnie w drzwiach niechcący dotykając mojej łopatki. Po ciele rozszedł o się przyjemne ciepło.
-Witaj Panie.
-Och witaj Draconie, Hermiono Już jedziecie ? -pokiwałam głową nie zdolna do wypowiedzenia słów. Ciągle czułam przyjemne ciepło i to mnie niepokoiło . Jak on na mnie działał. Nie, on mi się nie mógł podobać.
-Widzisz tatku, chciałam się spotkać z Gin i może uda mi się, żeby się przyłączyła do twych szeregów. No i zostało trochę spraw w związku całym majątkiem... moich... opiekunów. – Pokiwał głową i wskazał ręką kominek. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Był  ciepły, pachniał mocną whisky , tytoniem i jakmś mocnym, egzotycznym zapachem .
- Dziecino to TYLKO 3 dni. – wyszeptał w moje ciemnobrązowe loki.
-Wiem tatku. – mrukęłam i  puściłam go. Uśmiechnął się .
-Pamiętajcie, że Zakon pilnuje twojego domu. Zachowajcie ostrożność. – mówiąc to popatrzył na mnie i na Dracona uważnie.
-Oczywiście Panie. – odrzekł, a ja kiwnęłam głową. Posłałam mu całusa i weszłam do kominka. Wzięłam garść proszku Fiuu i wypowiedziałam :
-Stacja pod Łzą.
 Wypadliśmy w jakiejś małej cukierence . Otrzepałam ubrania i szybko wyszłam z kominka. Usłyszeliśmy kroki. Draco popatrzył na mnie niepewnie, a ja wzruszyłam ramionami .
-To nic. 
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka weszła wysoka blondynka z zielonymi, kocimi oczyma. Ubrana była w czarne obcisłe skórzane spodnie, zieloną bluzeczkę odsłaniającą pępek i glany. Jej jasne, proste włosy opadały na ramiona, a na twarzy zagościł uśmiech.
-Cześć Kotku. – zaćwierkałam i przytuliłam uradowaną dziewczynę . Kątem oka zobaczyłam zdzwioną minę Smoka. No tak, on nie zna mojego świata .
-No kogo to moje piękne oczy widzą. Hermiona! - zaśmiałam się. -Z każdym dniem piękniejesz. – zawołała. Popatrzyłam w jej zielone oczy. Miała sinice pod nimi, policzki jej się zapadły, a oczy miała zamglone. Skrzywiłam się .
-Coś ty ze sobą zrobiła Kocico? Założę się, że Luc wygląda podobnie.
-No co ty? Ja źle? Pfff... – widziałam jej skonsternowaną minę.
-Dobra, dobra. Nie mogłaś poprosić Luc'a o buteleczkę? – wkurzyłam się, bo wiedziałam, że mogła wejść w ciąg.
- Hermiona no co ty, skończyły się... - broniła się blondynka.
-Tym razem Ci się upiekło. – otworzyłam torebkę i wyjęłam 3 podłużne fiolki z białym płynem.
-Jesteś wielka. – zawołała uradowana .
-To nie jest mleko Kocico. Wiesz ile to kosztuje. -ostrzegłam.
-Jasne, jasne...
-Jedną jak zacznie Cię przymulać. - pokiwała głową, wyjęła różdżkę z glana i odesłała buteleczki.
Chwilę było cicho .
-Co u Steva? - zapytałam cicho. Zmarszczyła nosek
-Już mu lepiej . Trzyma się chłopina, ale biedak ciągle chodzi na jej grób. Myśli że to przez niego... wiesz, ale Alice była w... - wyszeptała, a po policzku spłynęła jej łza .
-Tak mi przykro. Wiesz, że jak już tam weszłam ona... ona... i ja...
- Wiem Hermiono . - pokiwała głową . Po chwili usłyszałyśmy znaczące chrząknięcie.
-O Kocico! To jest Draco... Draco Malfoy, Smoku to Kocica. - podali sobie dłonie.
-Miło mi. – widziałam jak ironicznie się uśmiecha .
-Taa, mi też. – odwróciła głowę w moją stronę .
-Czy on...?- wiedziałam, że specjalnie nie dokończyła. W końcu obydwie pochodziłyśmy z dobrych rodzin szlacheckich. No ona, bo ja już wiedziałam, że to nie byli moi rodzice. I obydwie chroniłyśmy swój mały słodki sekret.
-Nie Kocico.
-Aha. Tak przypomniało mi się Marcel Cię szukał – uśmiechała się wrednie .
- Daj spokój Kath. Ile można? - przewróciłam oczami . -Dobra, idziemy – zwróciłam się do Dracona .

Gdy tylko wyszliśmy z cukierni, Smok spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Co to był za eliksir?
-Ehmm... ten no... To był eliksir przeciw depresyjny – tak, był bardzo podobny do tego eliksiru i nie powinien się zorientować .
-To była mugolaczka?
-Taaaa, stara znajoma.
-A ten Stev ? - spojrzałam na niego wściekła .
-Co Cię to w ogóle obchodzi, mam Ci się spowiadać !? - zrobił urażoną minę
-No wiesz, ciekaw byłem...
-To się nie interesuj . Nie chcę o tym mówić .To moje życie ! - byłam wściekła ale nie na Draco, tylko na swoją bezsilności. W końcu Stevan był kim był, ale był też wspaniałym człowiekiem. Jego nie obchodziło nic. Kto kim był , jakiego pochodzenia. No i zakochał się w Alice, a ona była naprawdę wybuchowa i żyła własnym światem. Tylko on znalazł drzwi do jej pokręconej psychiki. I byli ze sobą aż postanowiła się powieść . I zostawiła Steva samego, a teraz on się stacza. Bo nie wierzyłam w to co powiedziała Kocica. Widziałam w jej oczach smutek gdy o nim mówiła, a to znaczyło tylko jedno : Jest źle.
-Słuchasz mnie?
-Co?
-Mówiłem, że nie chciałem Cię urazić. Po prostu interesuję się tobą i twoim życiem – mówiąc to uparcie patrzył w chodnik. Uśmiechnęłam się.
-Coś ty, nie gniewam się . Zresztą po prostu się o niego martwię . No i o to co pozostało z mojego domu. – zaśmiałam się, a on popatrzył na mnie z uśmiechem.
Stanęliśmy przed dość dużym domem utrzymanym w ciemnych kolorach. Ściany domu były porośnięte ciemnozielonym pnączem, a przed nim rosły czerwono-czarne róże. Na środku przed furtką, aż do drzwi była oświetlana ścieżka zbudowana z jakiegoś ciemnego kamienia.
-To twój dom? - spytał zdziwiony. Skrzywiłam się.
-Taaaa... – popchnęłam furtkę i podeszłam do drzwi. Jednym ruchem różdżki zdjęłam zaklęcia i je otworzyłam. Od progu powitał mnie zapach egzotycznych kwiatów i głośna muzyka.
-Ruda się rozgościła – zaśmiał się Draco . Też się zaśmiałam i zamknęłam drzwi .
-Giiiiiiiiinyyyyyy!!! - nikt mi nie odpowiedział. Nagle poczułam jak związują mnie niewidzialne supły.Spojrzałam na Smoka, jego też związała . Zobaczyłam wyłaniającą się czarnowłosą dziewczynę.
-Gin to ja Hermiona!
-Jak nazywałaby się córka Nic'a? – warknęła, a jej oczy świeciły się chęcią mordu.
-Violetta. – supły puściły, a jej oczy złagodniały.
-Ginny, Draco też rozwiąż. – popatrzyła na mnie niepewnie ale rozwiązała go. Przytuliłam ją, widziałam jak Draco podnosi się z beżowego dywanu. Przynajmniej upadł na coś miękkiego, a zrobił to z gracją kotka. Był taki uroczy... Tym razem nie usłyszałam żadnego głosu, bo zdawałam sobie sprawę, każdą cząstką ciała, jak działał na mnie ten blondwłosy ślizgon. Posłał mi uroczy uśmiech i zmrużył seksownie oczy.
-Ładnie mieszkasz... Hermiono. – powiedział rozglądając się po dużym salonie.
-Dzięki. No Ginny, co Cię opętało? - nic nie powiedziała tylko z kieszeni jeansów wyjęła zniszczoną już kartkę.
Z każdym przeczytanym słowem robiłam coraz większe oczy.

Virginio,

Jako, że jesteś naszą córką postanowiliśmy Ci wybaczyć. Masz 5 dni na powrót do domu. Harry jest niepocieszony z twojej nieobecności. Chcieliśmy Cię też poinformować, że zostaniesz żoną Harrego, a gdy tylko wrócisz wstąpisz w szeregi Zakonu.

Artur i Molly

-Merlinie.– jęknęłam.
-Coś się stało? - zapytał zaciekawiony Smok. Bez słowa podałam mu kartkę .
Widziałam, że z każdym przeczytanym słowem na jego twarzy pojawia się złośliwy uśmiech. W końcu zaczął się śmieć .
-Draco! To nie jest śmieszne! - spojrzał na mnie.
-Oczywiście, że nie kotku . To jest bardzo śmieszne.
- Malfoy, ty tleniona fretko! - krzyknęła czarnowłosa. Popatrzyłam na nią z naganą. Nie wiem dlaczego ale chciałam bronić honoru tego chłopaka. Tyle lat wyzwisk skierowanych w moja stronę, a teraz ja go bronię. No ale zmieniliśmy się oboje. Choć nie, to JA się zmieniłam  .On, co dziwne zmienił się tylko w stosunku do mnie i przyjaciół. Widziałam, że każdego prócz mnie,  Węża i Bri traktuje z zimną pogardą ale i tak mu wybaczyłam. Chciałam zacząć życie od nowa i zaczęłam.
-Hej, zamknij się ty ruda...
-Spokój!- popatrzyli na mnie. -Co cię tak rozśmieszyło Smoku?
- Och wiesz Vivan, cała ta sytuacja. Żona Potter'a, jak to brzmi...  - teraz wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-Hermiono, co on tu robi?- zielonooka zezowała na Slizgona, który przeglądał książki z zimnym zainteresowaniem.
-Wszystkie mugolskie. – marudził pod nosem.
-No, Smoku moi opiekunowie byli mugolami.
-No tak, tak. – zaśmiałam się i spojrzałam na niego. Te oczy, usta, artystyczny nieład na głowie i ten uśmiech.To ciało... Potrząsnęłam głową wyganiając te myśli. Nie mogłam pokazać, że mi się podoba, bo pewnie by mnie wyśmiał .
-No właśnie Ginny, o tym chciałam z tobą porozmawiać. Widzisz okazało się, że... - i opowiedziałam jej o tym, jak dowiedziałam się, że jestem córką Czarnego Pana, o tym że chciałabym aby wstąpiła w jego szeregi no i o tym, że mam brata.
-Hermiona! Wiesz co to znaczy?!
-Ehmm no...- czarnowłosa wstała i zaczeła chodzić po pokoju.
-Ta przepowiednia...
-Jaka? - zdziwił się Draco. Zielonooka stanęła z głupia miną .
-Nie powiedziałaś mu?
-No Ginny, zapomniałam. – mruknęłam. Dziewczyna odwróciła się do Smoka i wyrecytowała : 
- A czarny Pan spłodził potomkinię jego mocy. Jednak tylko ten, którego serce należeć będzie do niej, a nigdy nie będzie jej mógł mieć, będzie w stanie ją zgładzić. - widziałam jak z każdym słowem blednie.
-Riddle! Dlaczego nie powiedziałaś tego nikomu?! - był zdenerwowany, a jego czy ciskały błyskawice.
-Draco spokojnie... - złapał się za włosy.
-Jak mam być spokojny ?! -warknął
-Nie denerwuj się. No jużm przecież nic mi nie będzie – podeszłam do niego i wzięłam jego rękę z włosów.
Popatrzył mi w oczy. Widziałam jak powoli łagodnieją. Spojrzał na nasze splecione dłonie.
-Vivan... - puściłam jego rękę i odwróciłam się plecami aby ukryć zmieszanie.
-Nie kończ. Powiem ojcu jak wrócimy... o tej przepowiedni... - spojrzałam na zmieszaną Ginny.
-Ruda mam nadzieję, że wrócisz z nami ? - na chwile spojrzała dokładanie na mnie po czym kiwnęła głową.
-Jasne Hermiono . - uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek .
- Dobra. Choć Smoku zaprowadzę Cię do twojego pokoju. Ginny, ty lepiej nie wychodź nigdzie przez TEN LIST.
- Ochh, taka głupia nie jestem, zresztą dziś czas mi się kończy. – zaśmiałam się i ruszyłam na górę po schodach. Czułam jego zapach gdy szedł za mną . Tak bardzo pragnęłam jego bliskości jednak wiedziałam, że nic takiego nie może się stać. W końcu nie chciałam być następna na liście....
-Tak więc, to twój pokój. Mój jest naprzeciwko, a Ginny na końcu korytarza. Jakbyś czegoś potrzebował zawołaj Bursztynkę. Tylko Draco, miej do niej trochę szacunku. Jest ze mną od pierwszej klasy i nie jest moja więc nie chciałabym aby odeszła. – spojrzał na mnie z ukosa.
- Panna Omnibusek ma skrzata? A to dopiero... - zaśmiał się na co ja odpowiedziałam sarkastycznym uśmiechem. 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Draco był Smokiem, Logan wężem, Megan Bri, a ja - Vivan.

Jak obiecałam tak i jest . Jeszcze raz was kochane przepraszam . Nie zadługi ale za kilka dni dodam nowy :*

Draco
Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Tak, zdecydowanie wypiłem wczoraj za dużo. Przetarłem ręką bladą twarz  i udałem się pod prysznic. Patrzyłem jak na moje wysportowane ciało zlatują ciepłe strumienie wody. Zmieniłem się, tego byłem pewny ale nie potrafiłem być inny przy tej dziewczynie. Wydawała się taka krucha, a jednocześnie był w niej ogień. Tak,  zdecydowanie był, bo jakby inaczej potrafiła zapanować nad ogniem nie dotykając różdżki? Była taka niezwykła. Już sobie wyobrażam co by o tym powiedziała moja kochana siostrzyczka.Ona nigdy nie akceptowała żadnej laski, z którą się umawiałem. No ale co tu dużo mówić, każda była płytka i pusta. Może poza Pansy, która była naprawdę inteligentna. Ale i z nią w końcu zerwałem, a ona teraz była z Peterem, który przyjechał z Durstmangu.
" Ale Hermiona to co innego, bo jej byś tak łatwo nie wypuścił."
Tym razem musiałem przyznać rację, ona była inna. W końcu wyszedłem spod prysznica. Włosy pozostawiłem w artystycznym nieładzie i ubrałem jakieś jeansy i zieloną bluzkę z nadrukiem. Do tego wziąłem bluzę i wyszedłem .
Hermiona
Obudziłam się dość wcześnie. Całą noc nie mogłam spać i dopiero nad ranem udało mi się przysnąć. Nadal nie wierzyłam w to co mnie spotkało. Nadal bałam się życia wśród arystokracji. I co z Ginny? Ona wiedziała tylko, że mam wstąpić w ich szeregi, jak zareaguje na wieści że jestem JEGO córką?  Rano otworzyłam torebkę, wyjęłam strzykawkę i wstrzyknęłam sobie dzienną dawkę. Przerażało mnie to. To było ostatnia dawka, już nic mi nie zostało, a to oznaczało wypad do Londynu. Poszłam pod prysznic, a później stanęłam przed lustrem. I mnie zatkało. Nie mogłam uwierzyć, że ta dziewczyna w odbiciu to ja. Miałam ciemne oczy, włosy też trochę zciemniały, stałam się blada i zniknęły piegi. Podobał mi się nowy wygląd, teraz byłam podobna do Logana i taty. Odrętwiała otworzyłam szafę i wybrałam ostatni komplet świeżych ubrań, a mianowicie : zielone spodnie, czarną bluzkę z nadrukiem i trampki. Teraz przyszedł czas na makijaż . Nigdy nie byłam fanką wielkiego makijażu więc poprawiłam rzęsy mascarą na oczy nałożyłam srebrny cień, a na usta błyszczyk i byłam gotowa. W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi.
- Cześć, gotowa? - Widziałam jak taksuje mnie wzrokiem. Był przystojny to musiałam przyznać . Uśmiechnęłam się leniwie i kiwnęłam głową
-Tak - sama nie wiedziałam co o nim myśleć . Ale w końcu to będzie moje nowe życie .
- Myślałam nad twoją prośbą . - powiedziałam gdy szliśmy korytarzem . Spojrzał na mnie niepewnie, jego oczy już dawno przestały się patrzeć na mnie jak na śmiecia . Wtedy w 6 klasie coś się zmieniło, on się zmienił ale ja nie chciałam w to wierzyć. A teraz...
-Tak?
- Tak, i uważam, że ze względu na okoliczności powinniśmy zacząć od nowa. - uśmiechnął się, widać, że mu ulżyło.
-Dziękuje .Nie zawiedziesz się . - nic nie odpowiedziałam bo doszliśmy do jadalni. Draco otworzył drzwi i przepuścił mnie . Siedziało tam kilka osób : Bella, Lucjusz, Narcyzna, Logan , mój tata i jakaś piękna blondynka w naszym wieku o idealnej figurze i niebieskich jak niebo oczach.
-Witaj córciu.- spojrzałam na ojca, który uśmiechał się pocieszająco.
-Witaj... tato
-Usiądź - podeszłam do pokazanego przez niego krzesła . Każdy na mnie patrzył co trochę mnie irytowało . Zobaczyłam, że ślizgon wdał się w zażartą dyskusję z blondynką . Spojrzałam na mojego brata, który siedział obok mnie i uśmiechnął się.
-Smacznego Mała. - uśmiechnął się sarkastycznie
-Wzajemnie. I nie jestem mała. - słysząc to tylko się zaśmiał
-Tak sobie wmawiaj MAŁA. - przewróciłam czami i uśmiechnęłam się nakładając dwa tosty z dżemem.
Spojrzałam na ojca, który rozmawiał o czymś z Bellą . Gdy zobaczył, że mu się przypatruję .Uśmiechnął się .
-Wiesz tatku, tak myślałam, że chciałabym pojechać do Londynu . U mnie mieszka Ginny Weasley, która uciekła z domu bo nie chciała wstąpić do Zakonu . - Tom chwilę się zamyślił.
-No cóż ... może zostaniesz tam dłużej i zdołasz ją przekonać aby wstąpiła do nas. Załóżmy dwa dni . Ale nie możesz jechać sama... Draconie ty pojedziesz z moją córką. Świetnie znasz się na czarnej magi i zaklęciach obronnych. W wypadku napadu Zakonu wystarczy, że się teleportujecie ale lepiej być ostrożnym.
-Dobrze Panie - młody Malfoy skinął głową i uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam i spjorzałam na swój talerz, na którym teraz leżał tylko jeden tost. Odwróciłam się do brata, który pochłaniał resztę mojego śniadania z wyrzutem w oczach.
- No wiesz! Jak śmiałeś?  To moje. - zaśmiał się
- Było pyszne siostra, mogę jeszcze tą jedną? - zrobił minę kota ze Shreka i każdy wybuchnął śmiechem.
- Jasne i może Cię jeszcze nakarmić?
- Jak byś była tak miła. - wszyscy się śmiali, a ja tylko przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się litościwie do braciszka .


Po śniadaniu podszedł do mnie Draco z ów blondynką..
- Hermiona to jest Megan, moja siostra. Megan to Hermiona - no tak to by wyjaśniało to podobieństwo pomyślałam .
- Miło mi - uścisnęłam jej wyciągniętą dłoń i uśmiechnęłam się szczerze.
- Mi również. -  odpowiedziała ukazując rząd równych, białych ząbków.
- Nie wiedziałam, że masz siostrę. Zazywczaj wychwalałeś się wszystkim tylko nie siostrą - wzruszył ramionami.
-Jest moją siostrą bliźniaczką.
-Tak…dlaczego to mi się trafił ten przywilej... - udała załamaną . Po chwili wszyscy wybuchli śmiechem.
-Hej, mam pomysł! - zawołał mój zjadacz kanapek.
- No dawaj stary.
- Idziemy zrobić w pokoju Miony małą imprezkę!
- Ej, dlaczego akurat w moim?
- Bo twój trzeba ochrzcić! - zawołała Megan.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy na podłodze i plotkowaliśmy. Bardzo szybko załapałam z nimi nić porozumienia . Byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi . Tak czułam, że to początek wspaniałej przyjaźni.
- Zagrajmy w butelkę. - powiedziałam.
- Ooooooooo TAK! - zawył Logan i klasną w ręce jak mały chłopczyk . Wszyscy się zaśmiali, a ja przetransmutowałam pióro w butelkę i tak zaczęła się gra.
Pierwsza kręciła Megan i wypadło na Smoka.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Dobra braciszku . Kto jest następny na liście?
- Odmawiam - warknął. Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieńem .
-Masz prawo. Zawsze lubiłeś się wychwalać swoimi nowymi zdobyczami...
-Powiedziałem już . Odmawiam. Teraz ja kręcę.
Wypadło na Logana
-Pytanie czy wyzwanie -
-Wyzwanie - powiedział po chwili ciszy
-W Hogwarcie masz uwieść Jessicę Smith.
-Przecież to ... -zaczęłam.
- Stary przecież wiesz. że mi się żadna nie oprze. - popatrzyliśmy na siebie z Malfoy' em i wybuchliśmy śmiechem. Meg z Loganem patrzyli na nas jak na umysłowo chorych .
- Już widzę jaka z nich piękna para będzie. - zaśmiałam się, a Draco popatrzył na mnie z iskierkami w oczach. Był taki uroczy gdy się śmiał .
Merlinie Hermiono, o Czym ty myślisz?
Jednak szybko wyparłam to z głowy i popatrzyłam na uśmiechniętego Ślizgona. Teraz kręcił Logan i wypadło na mnie.
-No Mała, pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie.
-Kiedy pierwszy raz miałaś chłopaka na dłużej niż dwa tygodnie?
-W czasie Turnieju Trójmagicznego zaczęłam chodzić z Krumem.
- Chodziłaś z tym Krumem ?- zapytała Megan
-Taaaa ale mówię wam przereklamowany gość jak na chłopaka , kolega świetny ale nie chłopak - zakręciłam i wypadło na Smoka .
-Pytanie czy wyzwanie ? -
-Pytanie- popatrzył na mnie uważnie .
- Kiedy miałeś swój pierwszy raz? - uśmiechnęłam się przebiegle gdy jego lewa brew podjechała do góry .
- W 4 klasie. - zakręcił. Graliśmy jeszcze pół godziny .
W końcu postanowiliśmy dać sobie ksywki.
Tak więc Draco był Smokiem, Logan  wężem, Megan Bri, a ja - Vivan.
Po godzinie zabawy wszyscy udali się do swoich pokoi . Okazało się, że Logan mieszka za zakrętem, Megan dwie pary drzwi ode mnie, a Malfoy o dziwo na przeciwko mnie .
- Hejm ty nie masz tu pokoju! - zdziwiłam się.
- Oj Hermiona, Hermiona, a jednak - izanim zdążyłam coś powiedzieć wszedł do pokoju z chytrym uśmiechem.

sobota, 13 kwietnia 2013

Jestem,powracam i już was nie opuszczę

Przepraszam was . Wiem że długo mnie nie było ale było dużo czynników przez które nie dodałam nowego rozdziału. Jestem,powracam i już was nie opuszczę ! Rozdział dodam z samego rana bo dziś po całym dniu nauki jestem padnięta.Chciałam podziękować każdemu z osobna za wspaniałe komentarze  Cieszę się że wam się  to podoba nie sądziłam że ten pomysł się przyjmie jednak zaryzykowałam ! Miałam łzy w oczach czytając niektóre komentarze, jesteście kochani i mam nadzieję że o mnie nie zapomnieliście . Tak więc podsumowując - ten ten mój ckliwy nastrój ahhhh :D -  wróciłam z masą nowych pomysłów,nowymi notkami i bojowym nastrojem do tworzenia . ....