niedziela, 11 sierpnia 2013

Część 2

Powiew powierza… zamykasz oczy, a do nozdrzy wdziera się zapach porannej rosy, mokrej trawy, znajomego zapachu, który tak kochasz i wreszcie... krwi.
- Draco - Czujesz jak twoja twarz zmienia wyraz. Jak twoje oczy się zwężają, a kły wysuwają. Wiesz, że musisz się pożywić. Żywisz się i żyjesz, to jasne i sensowne.
- Po prostu zaatakuj Hermino. - Otwierasz oczy i widzisz teraz tylko jedną rzecz: człowieka, który dziś straci życie, byś ty zyskała swoje. Uśmiechasz się delikatnie do wystraszonego mężczyzny, który próbuje uciec.
- Teraz - W tej chwili wiesz, że na nic innego nie czekałaś. Twoje mięśnie zaczynają pracować. Nim się spostrzegasz stoisz przed bladym ze strachu mężczyzną.
- Kim jesteście? - Słyszysz śmiech swojego ukochanego.
- Zawsze te same pytanie: Kim jesteście? Dlaczego to robicie? Dlaczego ja? - Dotykasz delikatnie podbródka bruneta i odchylasz jego głowę. Teraz dobrze wiesz, że to prosta droga do słodkiego nektaru. Nie czekasz więcej. Wbijasz kły w smukłą szyję mężczyzny.
Każdy łyk jest jak dawka nowego życia. Jakbyś rodziła się na nowo. Jedyne czego chcesz, to więcej krwi. Jednak po chwili czujesz, że mężczyzna opada, a jego ciało jest całkowicie pozbawione zbawiennego płynu.
Odsuwasz się od niego. Dziwne, ale nie czujesz żalu. Wiesz, że robisz to tylko po to, by żyć. Patrzysz z niepokojem na blondyna, który uśmiecha się do ciebie delikatnie i dopiero teraz zauważasz, że on też żerował na twoim posiłku.
- Jestem z ciebie dumny kochanie. Zachowałaś się jak prawdziwa ślizgonka. - Uśmiechasz się do niego, a po chwili wasze usta złączają się w namiętnym pocałunku.

XXX

Czysta rozkosz, esencja ekstazy. Każdy jego dotyk jest jak magia, czysta erotyczna magia, która wywiązała się pomiędzy wami. Kochała go jak nikogo innego.
- Hermino - słyszysz cichy szept przy uchu. Czujesz jego zapach. Twoja krew buzuje w żyłach. - Tak cię pragnę - Dotyka twojego policzka ustami, zsuwając pocałunki na szyję, a później na piersi i brzuch. Leżysz z zamkniętymi oczyma, przyjmując każdą dawkę rozkoszy. Jego wargi dotykają ud, a z twoich ust wydobywa się jęk. Ciało przechodzą dreszcze podniecenia. Obydwoje wiecie, że dłużej nie będziecie w stanie zapanować nad swoim pragnieniem, więc złączacie się w jedność, by zacząć najintymniejszy taniec ciał. Czujesz jak wchodzi w ciebie. Oddychasz głęboko, raz po raz jęcząc, patrząc prosto w jego stalowe oczy, które wyrażają miłość i pożądanie. I wreszcie czujesz, że jesteś w swoim wymarzonym domu, obok ukochanego na zawsze. Gdy zdajesz sobie z tego sprawę przez twoje ciało przechodzi dreszcz, z ust wyrywa się krzyk rozkoszy, a ciało wygina się w łuk. Padasz na pościel cała odrętwiała. Czujesz jak ukochany przesuwa się, by później delikatnie głaskać twoją łopatkę.
- To była magia - słyszysz własny głos. Uśmiechasz się nieśmiało, patrząc na blondyna.
- Tak to było coś niezwykłego... - Po chwili wasze usta złączają się w ponownym pocałunku.

XXX

3 Miesiące po bitwie

Czujesz błogość, siedzisz na sofie uwolniona od wszelkich zmartwień. Wiesz, że się zmieniłaś, zrozumiałaś parę rzeczy... Do pomieszczenia wchodzi nieziemsko przystojny blondyn.
- Co robisz?
- Myślę - Siada obok ciebie i patrzy na ciebie z troską.
- Wiesz, że musisz iść do Rona? Myśli, że nie żyjesz. Musisz mu powiedzieć, że to koniec, no chyba, że nadal... - Widzisz niepokój wypisany na jego twarzy. Delikatnie dotykasz policzka ukochanego.
- Dla mnie istniejesz tylko ty Draco. Pójdziemy tam razem? – Wzdycha cichutko.
- Poczekam w samochodzie, ok? - Uśmiechasz się z satysfakcją i całujesz go w policzek.
- Tylko? - Robi uroczą minkę, a ty śmiejesz się i wstajesz.
- Muszę się przebrać...

XXX

Zielony staniczek, czarna, prześwitująca koszula z zielonymi mankietami, czarne skórzane spodnie i buty na obcasie do kompletu. Wiedziała, że wygląda wyzywająco, ale wiedziała też, że taka podoba się nie tylko Draconowi, ale również sobie. Stała się nową  Hermioną.
Włosy ścięła do ramion, zaczęła ubierać się odważniej. Podobało jej się to. Poczuła się kobieca.
Samochód zatrzymał się na piaszczystej dróżce, tuż przed Norą. Popatrzyła na blondyna, który otworzył jej drzwi. Wysiadła i popatrzyła na niego z rozpaczą. Wiedziała, że musi to zrobić. Delikatnie pocałował ją w policzek. Widziała w jego oczach strach.
- Wrócę do ciebie Draco. Jesteś tylko ty. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Poczekam Hermiono na ciebie. - Pokiwała głową i ruszyła w stronę domu. Zapukała do drzwi i nie czekając na zaproszenie, weszła do chaty. Wszyscy tam byli. Ginny z Harrym, Luna i Neville, Molly i Artur, Fred i Cho oraz Ron. Siedział sam na fotelu, przeglądając jakąś książkę.
- Dzień Dobry - Nie wiedziała za bardzo jak się zachować. Wszyscy popatrzyli na nią, a ona musiała opanować swoje pragnienie, które zostało obudzone przez zapachy, docierające do jej zmysłów.
-HERMIONO?! - Pokiwała głową.
- Musimy porozmawiać, Ron. - Nie chciała tu dłużej być. Wiedziała, że nie może.
- Hermino, ty żyjesz! - Molly podbiegła do niej i uścisnęła ją mocno. Jak najszybciej odskoczyła, lekko sycząc. Wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem.
- Ron, czekam na dworze. - I nie patrząc na nikogo wyszła. Odetchnęła głęboko.
- Hermino, ty żyjesz. - Wiedziała jak musi to zrobić. Szybko i bezboleśnie, jak odklejanie plastra.
- Tak Ron, ale musisz mnie wysłuchać. - Spojrzała na niego. - Zapomnij o mnie. Już nigdy nie będziemy razem, nigdy mnie już nie zobaczysz. - Patrzył na nią oniemiały.
- Zmieniłaś się...
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - popatrzyła na niego i odeszła. Gdy wsiadła do czarnego ferrari blondyna, od razu na nią spojrzał.
 - I co?
- To definitywny koniec człowieczeństwa… - Zaśmiał się, odjeżdżając z piskiem opon.
Jedno wiedzieli na pewno: już zawsze mieli być razem...
 
Od Autorki
 
Tak więc mamy drugą część. Dedykuje Dominice która to pojechała na wakacje :*
I M. :* Za to że się pojawił i przewrócił moje życie o 180* 
 

niedziela, 4 sierpnia 2013

Nocne życie część 1

Było jak za dotknięciem motyla. Wiedziała, że umiera. Śmierć przyszła niespodziewanie. Akurat wtedy, gdy jej serce rozpadało się na miliony kawałków ze smutku. Spadała w nicość, otaczała ją ciemność. Nie była dobra, nie liczyła na zbawienie. Zdradziła chłopaka, który oddal jej się całym sobą. Ale dla niej był tylko przyjacielem. Teraz wszystko odeszło. Każda jedna troska odleciała jak za dotnięciem magicznej różdżki. Czuła się wolna. Czy będzie spadać tak zawsze? Przed oczami pojawiły jej się zdarzenia sprzed kilku minut. 
Ona i On załączeni w miłosnym uścisku, zakochani. Sama nie wiedziała za co go pokochała. Był dla niej zagadką. Zimny, mroczny, niedostępny. Tak, ten rok przyniósł wiele niespodzianek, a jedną z nich był On. Zabójczo przystojny, niewiarygodnie seksowny, straszliwie niedostępny i co najważniejsze tajemniczy. Pamiętała, że nie zawsze taki był, a w tym roku gdy wybuchła wojna, zmienił się nie do poznania. I zrobił to bardzo skutecznie, przyciągając jeszcze więcej kobiet. Jednak on je ignorował. Z nikim się nie umawiał, aż do czasu, gdy nie poznał jej. Najpierw były nieśmiałe rozmowy, potem potajemne spotkania, skradzione pocałunki. A wszystko owiane aurą tajemniczości. Wszystko utrzymywali w sekrecie. On, bo musiał. Miał misję i nie mógł pokazywać się z nią. Sprowadziłoby to na nią tylko śmierć. Ona, bo miała chłopaka, którego szanowała. Tylko on wiedział, że nie kochała Rona. W jakiś dziwny sposób wiedział od początku. Jednak On i Ona nie mogli ukrywać się przez całą wieczność. Wojna wybuchła, a każde z nich stanęło po innej stronie. Spotkali się z daleka od ognia walki, w jednej z pustych klas. Całowali się, spragnieni swojej bliskości. To miało być pożegnanie. Każde z nich wiedziało, że nie dane im było być razem. Odszedł, ówcześnie gładząc ją po policzku. Zamroczona smutkiem, nie zauważyła jak Śmierciożerca kieruje w jej stronę różdżkę. Nie usłyszała jak krzyknął:
- Avada Kadavra!
Później była jedynie nicość i nikłe wspomnienie ostatnich chwil...

***

Gdy kolejna kropla krwi wlała się do jego gardła, odetchnął.
- Tfuuu… krew pijawek - mruknął i rozejrzał się dookoła. Nagle poczuł jak coś mocno ściska jego klatkę piersiową. Wiedział co to znaczy. Szybko wstał, ostatni raz kopiąc glanem
głowę swojego Ojca. Taa, Ojciec z nazwy. Nienawidził go. Od kiedy pamiętał był przez niego bity i katowany. Dawno o tym marzył. A teraz, gdy jego kuzyn podarował mu dar nieśmiertelności, mógł się zemścić. Ucisk się wzmocnił. Już wiedział, że na pewno coś  jest nie tak. Szybko pobiegł do Sali, w której ją zostawił. Leżała tam śmiertelnie blada, z oczami wyrażającymi bezwzględny smutek. Żałował, że ją zostawił, ale nie chciał skazywać jej na to, co i jego spotkało... Ale teraz nie było wyjścia.
Ukląkł przy ukochanej i pogłaskał ją po policzku. Była taka piękna. A zaraz będzie jeszcze piękniejsza.
- Księżniczka nocy, moja księżniczka… - Nie myślał teraz o Ronie. Szybko zrobił sobie ranę na nadgarstku i przysunął go do jej ust.
- Pij i żyj do cholery – jego krzyk rozniósł się po całej sali. Wiedział, że gdyby mógł płakać, wylewałby teraz tony łez.

***

Czuła się tak, jakby ktoś złowił ją na niewidzialne lasso. Nagle zaczęła się wznosić. Mogła ponownie poruszać kończynami. Wiedziała, że jest coraz bliżej powierzchni. Zaczęła się szamotać, jednak to nic nie dało. Powoli, krok po kroku przeciskała się przez ciemną masę, która zaczęła gęstnieć, jakby chciała ją zatrzymać w sobie i całkowicie pochłonąć. Zamknęła
oczy i pozwoliła się prowadzić. Będzie co ma być i tak już straciła sens życia.
Po chwili jednak poczuła, jakby ktoś umieszczał ją w niewiarygodnie ciasnym pudełku. Wiedziała jedno – znała je. Była szansa i wiedziała, że musi walczyć. Otworzyła oczy i ze zdumieniem zdała sobie sprawę, że to jej ciało. Była w nim, wróciła.
Poczuła się ciężka. Niewyobrażalnie ciężka i obolała. Udało się - pomyślała. Poczuła jak ktoś próbuje napoić ją niewiarygodnie słodkim płynem. Połykała wszystko z zachłannością
tak u siebie niespotykaną. Każdy łyk był jak tchnienie nowego życia.
- Ciii maleńka… Wiesz, że zawsze będę cię kochał? Teraz daję ci szansę bycia nieśmiertelną, taką jak ja. Martwą, a jednak żywą. Moją księżniczką... – Chciała odpowiedzieć, że dla niego mogłaby stać się kimkolwiek tylko zechce. Chciała powiedzieć jak bardzo go kocha, a jednak wszystko, na co miała siłę, to osunięcie się w nicość...

***

To było jak przebudzenie z głębokiego snu. Wyraźnie czuła jak każdy jej zmysł się wyostrza. Najpierw słuch. Ciche uderzanie kropel o szyby i ściółkę leśną, szum drzew. Powolne bicie serduszek zwierząt pochowanych przed kroplami wody. Potem węch. Delikatny zapach deszczu, liści oraz tak dobrze znanych jej perfum. I jeszcze coś niewiarygodnie słodkiego, coś za co oddałaby wszystkie skarby tego świata. Następnie wzrok. Ciemny pokój z kominkiem na środku, kryształowym żyrandolem przywieszonym do sufitu i beżowymi ścianami. Zdała sobie sprawę, że wszystko dobrze widzi, mimo iż jest bardzo ciemno. I na końcu to uczucie. Każdy skrawek jej ciała pulsował, a gardło miała wyschnięte na popiół.
- Przebudziłaś się - usłyszała tak dobrze jej znany głos. Usiadła na tapczanie, patrząc na blondyna.
- Zmieniłeś mnie. - To było stwierdzenie. Wiedział, że go nie pytała. Pokiwał głową i podał jej szklankę, która stała na komodzie.
- Wypij - patrzył na nią z taką troską, jaką rzadko u niego spotykała. - Krew - odpowiedział na jej nieme pytanie. Pokręciła głową i leciutko się uśmiechnęła.
- Draco, ja… Musisz coś wiedzieć. Kocham cię i nie chcę abyś robił to z litości, ani tym bardziej z powodu wyrzutów sumienia. - Zacisnęła wargi, gdy odebrała od niego czerwony napój.
- Ja też cię kocham – usłyszała, gdy połknęła ostatni łyk - I robię to tylko dlatego. Chcę byś była moja, nikogo więcej. A teraz, gdy moja krew płynie też w twoich żyłach, będę miał pewność, że cię nie stracę. Możesz odejść, wbić we mnie kołek, ale moja krew nadal w tobie będzie. - zaśmiała się cicho i złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku.
- Nie martw się kochanie. Teraz już jestem tylko twoja. – jego usta ułożyły się w szerokim uśmiechu, ukazując jego śnieżnobiałe zęby.
- Mam teraz tyle energii! Chciałabym biec i biec i biec i biec i...  
- Zrozumiałem – prychnął. Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Co? - Delikatnie ją pocałował.
- Wykorzystajmy inaczej twoją energię - Pokręciła głową, gdy poczuła jego rękę na swojej talii. Uśmiechnęła się zmysłowo i usiadła mu na kolanach. Pozwoliła by ręce blondyna błądziły po jej ciele. Delikatnie muskał jej szyję, plecy i pośladki. Pocałunkami zszedł na szyje, a dziewczyna zadrżała.
- To niesamowite. Tyle uczuć… a wszystko jest takie inne... lepsze. - Chłopak zaśmiał się zmysłowo.
- Wyobraź sobie, że to dopiero początek, Hermiono…


Od Autorki 

Więc jest to miniaturka część 1 . Mam nadzieję ze wam się spodoba . 
Rozdział ukaże się niedługo... 
Dedykuję Dominice która ukazała mi Anioła z Boskim Głosem  :* 

 
 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Naleśniki moja miłość !

Młode Wilki - Rozdział 1

Niebieska koszula idealnie pasująca do jego szaro-błękitnych oczu, czarne rurki opinające jego nadal zgrabny tyłek, blond włosy pozostawione w nieładzie i zniewalający uśmiech. Draco Malfoy w całej okazałości. Zabójczo przystojny i wyraźnie zirytowany muzyką, jaka dochodziła z sąsiedniej willi. Fakt, że zamieszkał z Diabłem na mugolskiej dzielnicy był nadal nie do przełknięcia, ale co mu innego zostało jak stracił wszystko? Był wdzięczny przyjacielowi za tak dobre lokum. Tylko nie rozumiał jak na tak drogiej dzielnicy, muzyka może grać trzy dni pod rząd na cały regulator, bez skargi żadnego z lokatorów. Zszedł na dół, gdzie jego przyjaciel jeszcze w samych bokserkach wypijał poranną kawę.
- Diable powiedz mi, nie przeszkadza ci ta muzyka? - Czarnowłosy tylko popatrzył na niego zmęczonym wzrokiem. Wyglądał jakby nie spał całą noc, co byłego Ślizgona nie zdziwiło.
- Nie, jest ok - mruknął i wyszedł z kuchni nieświadomy, że jego przyjaciel chce coś jeszcze powiedzieć. Blondyn zauważył, że jego najlepszy przyjaciel od dwóch dni nie śpi, nic nie je i co parę minut patrzy w okno z nadzieję, że kogoś tam zobaczy. Nawet nie zastanawiając się, poszedł do salonu, gdzie Blaise przeglądał gazetę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie robił tego samego codziennie.
- Zapewne, nawet nie zdajesz sobie sprawy, że to babskie czasopismo - mruknął zirytowany. - Diable do cholery jasnej, co się z tobą dzieje?! - Zabini tylko westchnął.
- Nic mi nie jest Draco. - Tak było od dwóch dni. Później do południa przesiadywali w salonie, a następnie zamawiali jedzenie na wynos, by później znów siedzieć w salonie. Trochę się dziwił przyjacielowi, ale wiedział, że jak będzie chciał pogadać to sam do niego przyjdzie. Nagle czarnowłosy wstał i wykrzyknął:
- NO JASNE!- Niczym burza zaczął przeszukiwać salon. W końcu z jednej z komód, wyjął  stary kapsel od butelki.
- Tasa! - Przed mężczyznami pojawiła się mała drobna skrzatka ubrana w czerwoną bluzeczkę.
- Wiesz gdzie masz to zanieść. - Draco dobrze widział, jak oczy Taszy robią się zlęknione.
- Może sir na mnie liczyć, Tasa wróci cała. -Chłopak tylko kiwnął głową i na nowo usiadł na ciemnej skórzanej kanapie. Cały dzień przesiedzieli w salonie, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Znudzony blondyn zaczął czytać jakąś książkę, zagłębiając się w historii Dori, o jej nieszczęsnej miłości. Gdy ją odłożył zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel jest blady jak kreda, a oczy wyrażają niekontrolowany smutek. Spojrzał na zegarek, który wskazywał dziesięć minut, po 10 w nocy.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co... - Jednak nie dane mu było dokończyć, ponieważ przerwał mu huk, który towarzyszył teleportacji. Diabeł jak na komendę wstał, biegnąc do drzwi.

XXX

Czuła jakby ktoś rozrywał ją na milion kawałeczków. W głowie jej dudniło, a kolana uginały się pod ciężarem jej ciała. Nagle poczuła jak obejmują ją czyjeś ramiona, a znajomy zapach tak przez nią uwielbiany, wdarł się do jej nozdrzy.
- Tak się martwiłem - usłyszała cichy szept przy uchu. Mimo wszystko na jej twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Zawsze wiedziała, że może na niego liczyć. W końcu przyjaźń taka, jak te są niezniszczalne. Nawet Harry, czy Ron nie potrafili zająć miejsca Blaisa Zabiniego, jednego z najbardziej upartych ludzi, jakich znała. Od kiedy pamięta czuwał przy niej, czy to w szkole, czy w wakacje, gdy razem spędzali dni na jedzeniu lodów przed swoimi domami. Pamiętała jak razem ważyli eliksiry, albo jak uczyli się jeździć na rowerach.
- Dziękuję Blaise - mruknęła cicho - Nawet nie wiesz jak tego potrzebowałam. - W odpowiedzi usłyszała cichy chichot.
 - Chodź, muszę cię opatrzyć sierotko. - Na drżących nogach dała się zaprowadzić do domu, by później usiąść w salonie jej przyjaciela. Po chwili usłyszała jak ktoś głośno nabiera powietrza do płuc. Uchyliła lekko powieki, jednak widząc stojącego przed nią blondyna, jej twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia.
- Granger, co TY tu robisz?! - Zdziwiona spojrzała jeszcze raz na sylwetkę Ślizgona, jednak nie miała siły odpowiedzieć. Rana na nodze dawała o sobie znać bolesnym pulsowaniem. Zagryzła wargi, by nie jęknąć z bólu. Cholerne Wilkołaki - przeszło jej przez głowę.
- Herm, muszę obmyć te rany. Spokojnie, dobrze? – usłyszała kojący głos przyjaciela. Tak to na tym musi się skupić. Włożyła cały wysiłek na kiwnięcie głową. Sama nie wiedziała ile tak siedziała, jednak z każdą minutą czuła się znacznie lepiej. Po chwili zdała sobie sprawę, że może otworzyć oczy. Na fotelu naprzeciw niej siedział blondyn z dość dziwną miną.
- Fajnie jest zobaczyć szlamę w takim stanie, co? - Uśmiechnęła się ironicznie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak wygląda były Ślizgon. Wyprzystojniał – pomyślała, a złośliwy uśmiech zastąpił szczery. Jego rysy twarz nabrały męskiego charakteru, oczy nie patrzyły na wszystko z pogardą. Malfoy nie był już tym samym szczupłym szczeniakiem, jakim niewątpliwie był w Hogwarcie.
- Nie pozawalaj sobie Granger, tylko patrzę - prychnęła, odwracając wzrok na swoją nogę, na której nie było śladu rany.
- Dziękuje Blaise. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - Chłopak tylko wysłał jej pokrzepiający uśmiech - Mogę zadzwonić?  
- Nie, masz odpoczywać. Twoje mieszkanie jest okupywane... znów - przewrócił oczami - Pościele ci w twoim pokoju. - Uśmiechnęła się delikatnie. Jak była mała, często nocowała u Diabła, więc jego rodzice zaczęli nazywać jeden z pokoi jej własnym.
- Dobra. Odpocznę, ale muszę zadzwonić, przecież wiesz… - Chłopak uporczywie patrzył na ścianę, nie dając po sobie poznać, że usłyszał ostatnie zdanie. - Diabełku – mruknęła, robiąc psie oczka – proszę… - Wiedziała, że tu go miała. Tylko ona potrafiła sprawić, że wielcy Zabiniowie łamali swoje żelazne zasady dla jej uroku.
- Dobra. Masz ten telefon, ale pamiętaj, że jutro sobota. - Do dziś pamiętała, że matka Diabła nigdy nie robiła naleśników, które jej przyjaciel tak uwielbiał. Jedynym wyjątkiem była sobota. Uśmiechnęła się, wspominając tamte czasy.
- Konkretnie chodzi ci o naleśniki? - W odpowiedzi dostała całusa w policzek. Zaśmiała się.
- Tak! Moja miłość… - zawołał uradowany zielonooki ślizgom. Hermiona przewróciła oczami, wyrywając telefon z rąk czarnowłosego. Serce zaczęło dudnić jej w piesi, gdy wybierała numer. Oddech nieznacznie przyśpieszył, a oczy wyrażały ból i strach. Wybrała numer i z duszą na ramieniu przyłożyła telefon do ucha. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Granger! I co? - Całą siłą woli powstrzymała prychnięcie.
- Żyję Afery. Cóż, wilkołaki są po stronie Kusicieli. Większość... Jednak inne nie chcą się do nas przyłączyć. - Wolała nie mówić dlaczego.
- Kurwa! Na pewno nie da się nic zrobić?
- Na pewno - przewróciła oczami.
- Nie wracaj do bazy. Jutro masz załatwić sprawę Kornego, a za dwa dni masz misje ze swoją drużyną. Dziewczyny już wiedzą o co chodzi. Macie spróbować przekonać wampiry. -  Zbladła. W głowie jej się zakręciło, a gardło wyschło na wiór.
- Żartujesz?! My tam zginiemy... – wyszeptała.
- Miękniesz Hermino. To rozkaz! Przygotujcie się. - Zacisnęła wargi w cienką linię.
- Tak jest szefie – syknęła, rozłączając się. Spojrzała na przyjaciela z rozpaczą. Kiedyś może i to było zabawne, ale teraz stała się zwykłą bronią w rękach przełożonych. Jednak wiedziała, że musiała to robić. Tylko z jednego powodu… Ona na tym zyskiwała.
- I co? - Bladość brunetki bardzo niepokoiła obydwu mężczyzn w salonie.
- Wam… wampiry Zabini. - Teraz i on zbladł. Jedynie mina blondyna wyrażała niezrozumienie.
- CHYBA ŻARTUJESZ!? - Pokręciła głową.
- Ja.... nie żartuję – szept, jaki wydobył się z jej ust był ledwo słyszalny. Spojrzała na bruneta. Twarz miał białą jak kreda, a broda drgała mu delikatnie. Za to po blondynie nic nie było widać, jedynie oczy ukazywały jawne przerażenie.
- Sama tam nie pójdziesz. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Jasne, że nie. Jeszcze idą dziewczyny.
- Pójdziemy z tobą!
- Nie! - Potrząsnęła zdenerwowana głową. Wiedziała, jaką karę musiałaby za to ponieść.
- Zginiecie tam! - Syknął zielonooki i nie dając jej kontynuować zadecydował. - Za dwa dni pójdę tam z tobą! - Wstała z fotela.
- NIE! Nie będę cię narażać!  
- Ja pójdę. - Razem z diabłem zatrzymali się i spojrzeli na spokojnego Malfoya - Za mną płakać nie będziesz, a mój przyjaciel nie będzie się narażał. - Pokiwała głową.
- Dobra, ale to nie znaczy, że masz dać się zabić - Uśmiechnęła się ciepło.
- Boisz się o mnie Granger? – Prychnęła. Ona miała się o niego bać? To chyba jakiś żart.
- Jasne tleniony, chciałbyś. - Cmoknęła Diabła w policzek.
- Dobranoc. Zasłużyłam na dłuuuugi prysznic...

XXX

- O kurwa! Czy to była Granger?- Chyba musiałem mieć śmieszną minę, bo czarnowłosy zaczął chichotać.
- Wyrobiła się, nie? - Wzruszyłem ramionami.
- Granger, jak Granger - Tym razem to ja prychnąłem i wygiąłem usta w grymasie. - Od kiedy się z nią przyjaźnisz? - Mój ton wyraźnie wskazywał, że nie panuję nad nerwami.
- Od zawsze... - Popatrzyłem na niego. Przepraszający uśmiech i kpiące spojrzenie. Tak, cały Diabeł. Zawsze sobie robi żarty, jak ktoś właśnie przechodzi traumę. No ale z drugiej strony… Jezu jaka ona była piękna! Wyglądała prześlicznie w tych podartych ciuchach i brudnym ciele. Chyba znów odezwało się moje złośliwe ja - pomyślałem. Odgoniłem te myśli, wstając z fotela.
- Dobranoc Blaise – powiedziałem cicho i nie czekając na jego reakcję, wspiąłem się po schodach na górę. Ciągle przed oczami miałem jej zgrabną sylwetkę i uroczą twarz. I te włosy, tak niepodobne do tych, jakie miała w szkole. Jak miałem o niej nie myśleć, gdy tak wyglądała?

Od Autorki 

Ok kochani krótki i wprowadzamy tu do historii. Następne rozdziały będą dłuższe jednak to nadal było takie jak by wprowadzenie więc sami rozumiecie. 
Dedykuje Dominice za to że jest poprawia wspiera i jest najcudowniejszą osóbką jaką spotkałam 
Rose Karmen za to że wpiera mnie w komentarzach :* Za co jej  serdecznie dziękuje i tu z tego uprzywilejowanego miejsca chciałam jej oświadczyć że pisze wspaniale i niech nie przejmuję się Hejterami. 
LaFinDeLaVie HarryPotter za to że prowadzi niewiarygodnie dobrego bloga , i za to że mnie wspiera . 
No i każdemu czytelnikowi za to że jest i czyta choć nie zawsze komentuję :((