czwartek, 1 sierpnia 2013

Naleśniki moja miłość !

Młode Wilki - Rozdział 1

Niebieska koszula idealnie pasująca do jego szaro-błękitnych oczu, czarne rurki opinające jego nadal zgrabny tyłek, blond włosy pozostawione w nieładzie i zniewalający uśmiech. Draco Malfoy w całej okazałości. Zabójczo przystojny i wyraźnie zirytowany muzyką, jaka dochodziła z sąsiedniej willi. Fakt, że zamieszkał z Diabłem na mugolskiej dzielnicy był nadal nie do przełknięcia, ale co mu innego zostało jak stracił wszystko? Był wdzięczny przyjacielowi za tak dobre lokum. Tylko nie rozumiał jak na tak drogiej dzielnicy, muzyka może grać trzy dni pod rząd na cały regulator, bez skargi żadnego z lokatorów. Zszedł na dół, gdzie jego przyjaciel jeszcze w samych bokserkach wypijał poranną kawę.
- Diable powiedz mi, nie przeszkadza ci ta muzyka? - Czarnowłosy tylko popatrzył na niego zmęczonym wzrokiem. Wyglądał jakby nie spał całą noc, co byłego Ślizgona nie zdziwiło.
- Nie, jest ok - mruknął i wyszedł z kuchni nieświadomy, że jego przyjaciel chce coś jeszcze powiedzieć. Blondyn zauważył, że jego najlepszy przyjaciel od dwóch dni nie śpi, nic nie je i co parę minut patrzy w okno z nadzieję, że kogoś tam zobaczy. Nawet nie zastanawiając się, poszedł do salonu, gdzie Blaise przeglądał gazetę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie robił tego samego codziennie.
- Zapewne, nawet nie zdajesz sobie sprawy, że to babskie czasopismo - mruknął zirytowany. - Diable do cholery jasnej, co się z tobą dzieje?! - Zabini tylko westchnął.
- Nic mi nie jest Draco. - Tak było od dwóch dni. Później do południa przesiadywali w salonie, a następnie zamawiali jedzenie na wynos, by później znów siedzieć w salonie. Trochę się dziwił przyjacielowi, ale wiedział, że jak będzie chciał pogadać to sam do niego przyjdzie. Nagle czarnowłosy wstał i wykrzyknął:
- NO JASNE!- Niczym burza zaczął przeszukiwać salon. W końcu z jednej z komód, wyjął  stary kapsel od butelki.
- Tasa! - Przed mężczyznami pojawiła się mała drobna skrzatka ubrana w czerwoną bluzeczkę.
- Wiesz gdzie masz to zanieść. - Draco dobrze widział, jak oczy Taszy robią się zlęknione.
- Może sir na mnie liczyć, Tasa wróci cała. -Chłopak tylko kiwnął głową i na nowo usiadł na ciemnej skórzanej kanapie. Cały dzień przesiedzieli w salonie, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Znudzony blondyn zaczął czytać jakąś książkę, zagłębiając się w historii Dori, o jej nieszczęsnej miłości. Gdy ją odłożył zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel jest blady jak kreda, a oczy wyrażają niekontrolowany smutek. Spojrzał na zegarek, który wskazywał dziesięć minut, po 10 w nocy.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co... - Jednak nie dane mu było dokończyć, ponieważ przerwał mu huk, który towarzyszył teleportacji. Diabeł jak na komendę wstał, biegnąc do drzwi.

XXX

Czuła jakby ktoś rozrywał ją na milion kawałeczków. W głowie jej dudniło, a kolana uginały się pod ciężarem jej ciała. Nagle poczuła jak obejmują ją czyjeś ramiona, a znajomy zapach tak przez nią uwielbiany, wdarł się do jej nozdrzy.
- Tak się martwiłem - usłyszała cichy szept przy uchu. Mimo wszystko na jej twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Zawsze wiedziała, że może na niego liczyć. W końcu przyjaźń taka, jak te są niezniszczalne. Nawet Harry, czy Ron nie potrafili zająć miejsca Blaisa Zabiniego, jednego z najbardziej upartych ludzi, jakich znała. Od kiedy pamięta czuwał przy niej, czy to w szkole, czy w wakacje, gdy razem spędzali dni na jedzeniu lodów przed swoimi domami. Pamiętała jak razem ważyli eliksiry, albo jak uczyli się jeździć na rowerach.
- Dziękuję Blaise - mruknęła cicho - Nawet nie wiesz jak tego potrzebowałam. - W odpowiedzi usłyszała cichy chichot.
 - Chodź, muszę cię opatrzyć sierotko. - Na drżących nogach dała się zaprowadzić do domu, by później usiąść w salonie jej przyjaciela. Po chwili usłyszała jak ktoś głośno nabiera powietrza do płuc. Uchyliła lekko powieki, jednak widząc stojącego przed nią blondyna, jej twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia.
- Granger, co TY tu robisz?! - Zdziwiona spojrzała jeszcze raz na sylwetkę Ślizgona, jednak nie miała siły odpowiedzieć. Rana na nodze dawała o sobie znać bolesnym pulsowaniem. Zagryzła wargi, by nie jęknąć z bólu. Cholerne Wilkołaki - przeszło jej przez głowę.
- Herm, muszę obmyć te rany. Spokojnie, dobrze? – usłyszała kojący głos przyjaciela. Tak to na tym musi się skupić. Włożyła cały wysiłek na kiwnięcie głową. Sama nie wiedziała ile tak siedziała, jednak z każdą minutą czuła się znacznie lepiej. Po chwili zdała sobie sprawę, że może otworzyć oczy. Na fotelu naprzeciw niej siedział blondyn z dość dziwną miną.
- Fajnie jest zobaczyć szlamę w takim stanie, co? - Uśmiechnęła się ironicznie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak wygląda były Ślizgon. Wyprzystojniał – pomyślała, a złośliwy uśmiech zastąpił szczery. Jego rysy twarz nabrały męskiego charakteru, oczy nie patrzyły na wszystko z pogardą. Malfoy nie był już tym samym szczupłym szczeniakiem, jakim niewątpliwie był w Hogwarcie.
- Nie pozawalaj sobie Granger, tylko patrzę - prychnęła, odwracając wzrok na swoją nogę, na której nie było śladu rany.
- Dziękuje Blaise. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - Chłopak tylko wysłał jej pokrzepiający uśmiech - Mogę zadzwonić?  
- Nie, masz odpoczywać. Twoje mieszkanie jest okupywane... znów - przewrócił oczami - Pościele ci w twoim pokoju. - Uśmiechnęła się delikatnie. Jak była mała, często nocowała u Diabła, więc jego rodzice zaczęli nazywać jeden z pokoi jej własnym.
- Dobra. Odpocznę, ale muszę zadzwonić, przecież wiesz… - Chłopak uporczywie patrzył na ścianę, nie dając po sobie poznać, że usłyszał ostatnie zdanie. - Diabełku – mruknęła, robiąc psie oczka – proszę… - Wiedziała, że tu go miała. Tylko ona potrafiła sprawić, że wielcy Zabiniowie łamali swoje żelazne zasady dla jej uroku.
- Dobra. Masz ten telefon, ale pamiętaj, że jutro sobota. - Do dziś pamiętała, że matka Diabła nigdy nie robiła naleśników, które jej przyjaciel tak uwielbiał. Jedynym wyjątkiem była sobota. Uśmiechnęła się, wspominając tamte czasy.
- Konkretnie chodzi ci o naleśniki? - W odpowiedzi dostała całusa w policzek. Zaśmiała się.
- Tak! Moja miłość… - zawołał uradowany zielonooki ślizgom. Hermiona przewróciła oczami, wyrywając telefon z rąk czarnowłosego. Serce zaczęło dudnić jej w piesi, gdy wybierała numer. Oddech nieznacznie przyśpieszył, a oczy wyrażały ból i strach. Wybrała numer i z duszą na ramieniu przyłożyła telefon do ucha. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Granger! I co? - Całą siłą woli powstrzymała prychnięcie.
- Żyję Afery. Cóż, wilkołaki są po stronie Kusicieli. Większość... Jednak inne nie chcą się do nas przyłączyć. - Wolała nie mówić dlaczego.
- Kurwa! Na pewno nie da się nic zrobić?
- Na pewno - przewróciła oczami.
- Nie wracaj do bazy. Jutro masz załatwić sprawę Kornego, a za dwa dni masz misje ze swoją drużyną. Dziewczyny już wiedzą o co chodzi. Macie spróbować przekonać wampiry. -  Zbladła. W głowie jej się zakręciło, a gardło wyschło na wiór.
- Żartujesz?! My tam zginiemy... – wyszeptała.
- Miękniesz Hermino. To rozkaz! Przygotujcie się. - Zacisnęła wargi w cienką linię.
- Tak jest szefie – syknęła, rozłączając się. Spojrzała na przyjaciela z rozpaczą. Kiedyś może i to było zabawne, ale teraz stała się zwykłą bronią w rękach przełożonych. Jednak wiedziała, że musiała to robić. Tylko z jednego powodu… Ona na tym zyskiwała.
- I co? - Bladość brunetki bardzo niepokoiła obydwu mężczyzn w salonie.
- Wam… wampiry Zabini. - Teraz i on zbladł. Jedynie mina blondyna wyrażała niezrozumienie.
- CHYBA ŻARTUJESZ!? - Pokręciła głową.
- Ja.... nie żartuję – szept, jaki wydobył się z jej ust był ledwo słyszalny. Spojrzała na bruneta. Twarz miał białą jak kreda, a broda drgała mu delikatnie. Za to po blondynie nic nie było widać, jedynie oczy ukazywały jawne przerażenie.
- Sama tam nie pójdziesz. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Jasne, że nie. Jeszcze idą dziewczyny.
- Pójdziemy z tobą!
- Nie! - Potrząsnęła zdenerwowana głową. Wiedziała, jaką karę musiałaby za to ponieść.
- Zginiecie tam! - Syknął zielonooki i nie dając jej kontynuować zadecydował. - Za dwa dni pójdę tam z tobą! - Wstała z fotela.
- NIE! Nie będę cię narażać!  
- Ja pójdę. - Razem z diabłem zatrzymali się i spojrzeli na spokojnego Malfoya - Za mną płakać nie będziesz, a mój przyjaciel nie będzie się narażał. - Pokiwała głową.
- Dobra, ale to nie znaczy, że masz dać się zabić - Uśmiechnęła się ciepło.
- Boisz się o mnie Granger? – Prychnęła. Ona miała się o niego bać? To chyba jakiś żart.
- Jasne tleniony, chciałbyś. - Cmoknęła Diabła w policzek.
- Dobranoc. Zasłużyłam na dłuuuugi prysznic...

XXX

- O kurwa! Czy to była Granger?- Chyba musiałem mieć śmieszną minę, bo czarnowłosy zaczął chichotać.
- Wyrobiła się, nie? - Wzruszyłem ramionami.
- Granger, jak Granger - Tym razem to ja prychnąłem i wygiąłem usta w grymasie. - Od kiedy się z nią przyjaźnisz? - Mój ton wyraźnie wskazywał, że nie panuję nad nerwami.
- Od zawsze... - Popatrzyłem na niego. Przepraszający uśmiech i kpiące spojrzenie. Tak, cały Diabeł. Zawsze sobie robi żarty, jak ktoś właśnie przechodzi traumę. No ale z drugiej strony… Jezu jaka ona była piękna! Wyglądała prześlicznie w tych podartych ciuchach i brudnym ciele. Chyba znów odezwało się moje złośliwe ja - pomyślałem. Odgoniłem te myśli, wstając z fotela.
- Dobranoc Blaise – powiedziałem cicho i nie czekając na jego reakcję, wspiąłem się po schodach na górę. Ciągle przed oczami miałem jej zgrabną sylwetkę i uroczą twarz. I te włosy, tak niepodobne do tych, jakie miała w szkole. Jak miałem o niej nie myśleć, gdy tak wyglądała?

Od Autorki 

Ok kochani krótki i wprowadzamy tu do historii. Następne rozdziały będą dłuższe jednak to nadal było takie jak by wprowadzenie więc sami rozumiecie. 
Dedykuje Dominice za to że jest poprawia wspiera i jest najcudowniejszą osóbką jaką spotkałam 
Rose Karmen za to że wpiera mnie w komentarzach :* Za co jej  serdecznie dziękuje i tu z tego uprzywilejowanego miejsca chciałam jej oświadczyć że pisze wspaniale i niech nie przejmuję się Hejterami. 
LaFinDeLaVie HarryPotter za to że prowadzi niewiarygodnie dobrego bloga , i za to że mnie wspiera . 
No i każdemu czytelnikowi za to że jest i czyta choć nie zawsze komentuję :(( 




8 komentarzy:

  1. Zapowiada się coraz ciekawiej:) Czekam na ciąg dalszy:)
    Pozdrawiam:)
    Lady Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajne *.*
    Zapowiada sie mmmeeeegggga ciekawie :))
    Napewno bede wpadac ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada sie swietnie ;]
    Pierwszy rozdział mnie rozwalił;]
    pozdrawiam;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje bardzo za dedykacje i miłe słowa :*
    A teraz coś o rozdziale, jak dla mnie jest przecudowny :) Może to i dopiero wprowadzenie, ale mi już się podoba i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, więc życzę duuużo weny :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Powoli zaczyna mi się wszystko rozjaśniać. Muszę przyznać, że historia zapowiada się bardzo ciekawie! Już się nie mogę doczekać tych misji i przygód! Wszystkiego! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialnie to się rozpoczyna, bardzo ciekawe :D
    Czekam na następny rozdział i dodaję blog do obserwowanych :)
    Zapraszam: http://dramione-invisible-love.blogspot.com/
    Pozdrawiam,
    ichhassedich ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. HEj!
    Przepraszam, ze nie było mnie tu tak długo...
    Cudne.
    Normalnie uwielbiam relacje Herm- Diabeł.
    Naprawde cudnie.
    Rouse :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski!!! ;*
    Fajnie, że Miona przyjaźni się z Diabłem.
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń :D

    OdpowiedzUsuń