piątek, 13 grudnia 2013

Miłość z Czatu

Witam.

Cóż jak widziałam po komentarzach... nie spodobał wam się mój wcześniejszy utwór.
Oczywiście szanuję waszą opinię, jednak chcę powiedzieć że wszystko było dokładnie ułożone i tak miało wyglądać. Nie chciałam tego zmieniać nawet ze względu na was ponieważ mam do właśnie takiej Świerzej wersji sentyment. nie przedłużając...każdemu zakochanemu





Była sama, a jednak miała tak wiele. Miała kochającą rodzinę, na którą mogła liczyć. Choć nie zawsze było dobrze, zdarzały się wzolty i upadki, to trzymali się razem. Miała wspaniałą przyjaciółkę, która zawsze ją wspierała, podnosiła z brudnej ziemi, na którą rzucali ją inni. Dodawała siły, waliła w łeb i kazała brnąć dalej za marzeniami. Była marzycielką, niepoprawną romantyczką, która wierzyła w bezgraniczną miłość do końca świata i jeden dzień dłużej. Kochała życie. Zapach kwiatów, szum liści, szczekanie psów, muzykę, taniec, deszcz, grad, słońce,  zapach książki.  A jednak była sama. Pragnęła miłości. Szczerej i niepowtarzalnej, która podnosiła tętno, uginała kolana i powodowała motyle w brzuchu. Szukała jej, jednak sama nie wiedziała jak ona wygląda. Nigdy się nie zakochała. Zauroczyła tysiące razy, ale nigdy nie zakochała, jak się okazało do czasu.

To ją przygniatało. Kolejny zmarnowany dzień. Odłożyła smycz psa na werandę, wcześniej spuszczając z niej małego, 8 miesięcznego owczarka niemieckiego, który z radosnym szczekaniem pobiegł do ogrodu kontynuując zabawę, której ona nie mogła zrozumieć. Posłała swojej mamie ni to smutny, ni wesoły uśmiech.
- Już po spacerze? Nie było was pół godziny. – Jednak miły uśmiech zagościł na ustach czarnowłosej kobiety, która piła herbatę i rozwiązywała krzyżówki przy stole.
- Nie mam do tego głowy. - westchnęła, przeczesując kasztanowe loki i wypuszczając głośno powietrze z ust. Nie patrząc na mamę, która przyglądała się gazetce odeszła w stronę pokoju. Co jej było? Od kilku dni nie mogła na niczym się skoncentrować, nic przeczytać, nic napisać. A już za miesiąc szła do siódmej klasy. Do JEJ Hogwartu, JEJ drugiego domu, JEJ azylu, jakim niewątpliwie i niezaprzeczalnie była Szkoła Magii i Czarodziejstwa - Hogwart.
Nawet już Harry i Ron przestali się z nią kontaktować. Jedyna osoba, jaka jej pozostała to Doris. Wspaniała dziewczyna. Myśląc o brunetce na twarzy Hermiony pokazał się lekki uśmiech. Doris była w Slytherinie, była jedną z najbardziej naturalnych i pięknych dziewczyn w całej szkole, a mimo to nie pzeszkadzało jej to przyjaźnić się z nią. Hermioną Jane Granger. Nieuleczalną Gryfonką, najlepszą uczennicą, którzy wszyscy mieli za zwykłego kujona. Tyle, że teraz jej jedyna ostoja wyjechała z rodzicami nad morze, a ona została w pustym, szarym Londynie zupełnie sama, bez jakichkolwiek znajomych. W bursztynowych oczach pojawiły się łzy,które od kilku dni były u niej stałym bywalcem. Z roztargnieniem zamrugała kilka razy, a jej wzrok padł na znajomy przedmiot. Wyjęła laptopa spod poduszki, włączyła przeglądarkę i wpisała najprostsze hasło na ziemi. CHAT. Strona internetowa dla czarodziei była tak zaprogramowana, że mógł wejść na nią tylko i wyłącznie osoba magiczna, wpisując takie hasło.
Szara strona wskazywała na jej dzisiejszy humor. Sama nie wiedziała po co w to wchodzi . Nikt z nią nie pisał, a i ona nie miała z kim, ale coś ją ciągnęło, niewidoczna siła, która kazała jej być teraz w tym miejscu. Zielona kropka pokazała, że jest dostępna. Nagle po prawej stronie ekranu pokazała się informacja, że ma wiadomość. ”Anonim”, bo taki miał nick, wpisał tylko, że ma 17 lat, jest czarodziejem czystej krwi i uczęszcza do Hogwartu. Nic więcej. Same suche informacje, które mogła dopasować pod każdego chłopaka ze Slytherinu, który był na siódmym roku. Otworzyła wiadomość.

Anonim - Hej :)
Hermiona - Hej, znamy się?
Anonim - Nie.

To ją nieco ostudziło. Skąd mogła wiedzieć, czy to w ogóle prawdziwe informacje? Jednak z każdą chwilą przekonywała się, że chce zobaczyć co będzie dalej. Jaki on jest. Czego od niej chce.

Hermiona - Po co napisałeś do nieznajomej?
Anonim - Urzekło mnie twoje piękne imię.

Mimo woli śmiech brunetki rozniósł się po oliwkowym pokoju.

Hermiona - Może zdradzisz swoje?
Anonim - Jeszcze za wcześnie.
 Hermiona - Po co ktoś taki jak ty, pisze do kogoś takiego jak ja?

Z niecierpliwością czekała na odpowiedź. Gdy już traciła nadzieję, ta niespodziewanie nadeszła.

Anonim - Nigdy nie miałem uprzedzeń. Wszyscy jesteśmy tacy sami. Nasza krew ma ten sam odcień, więc gdzie ta różnica?

Patrzyła w ekran oniemiała. Blady uśmiech błąkał się po ustach kasztanowłosej.
Zaskoczył ją i to pozytywnie. Wypuściła ze świstem powietrze.

Hermiona - Jesteś pierwszym, nie, drugim Ślizgonem, od którego słyszę takie słowa.
Anonim - I nie ostatnim. Oni też zmienią zdanie, moja piękna.

Sama nie wiedziała kiedy znów zaczęła się śmiać. Wiedziała jedno: pomysł, by z nim pisać wcale nie był zły.

Anonim - Jesteś tam jeszcze?

Przymrużyła bursztynowe oczy, delikatnie się uśmiechając, a na jej policzkach ukazał się rumieniec podniecenia zaistniałą sytuacją.

Hermiona - Jestem.
Anonim - To dobrze. Już bałem się, że mi uciekłaś.
Hermiona - Lepiej uważaj o co prosisz. Jestem jaka jestem.
Anonim - Jesteś wspaniała.
Hermiona - Nie znamy się.
Anonim - Ja cię znam Hermiono, to ty nie znasz mnie.
Hermiona - Kim jesteś?
Anonim - Zapytaj mnie kiedy indziej Gryfiaku.
Hermiona - To opowiedz mi o sobie.

I tak się zaczeło. Całe dnie spędzała na CHACIE, pisząc z nieznajomym. Zakochała się w nim. Był idealny i choć nadal nie chciał powiedzieć kim jest zakochała się w jego charakterze. Nigdy jakoś specjalnie nie przystanęła i niezstanowiła się kim jest. Skąd o niej tyle wiedział. Po prostu zauroczyła się nim, a następnie zakochała. I już wiedziała. To było to. Niesamowita, paraliżująca miłość, jakiej pragneła. Nie widziała nic złego w tym, że odmawiał pojawienia się na Video Chacie, ani w tym, że nie chciał słyszec o spotkaniu. Liczyło się tylko to, że była zakochana, a na to wskazywały wszystkie siły we wszechświecie.
Tak minęły dwa tygodnie. Dwa niesamowite tygodnie, które spędziła przed laptopem, zapatrzona w jego piękne, czarujące słowa. Nagle przestała analizować każde jego zdanie.  Pisali ciągle, z małymi przerwami na sen, czy jedzenie. Mama Hermiony oczywiście nie zdawała sobie sprawy w jakim stanie emocjonalnym jest jej córka. Otwierała nowy gobinet i nie przejmowała się zawsze rozważną i prawie dorosłą córką, która wchodziła w brutalny świat rzeczywistości.

***

Obudziła się wcześnie rano. Ociężale wstała z łóżka, wiedząc, że i dziś będzie miała podpuchnięte oczy. Spała tylko trzy godziny, a ten cholerny budzik codziennie budził ją o szóstej nad ranem, wykrzykując w niebogłosy: joging joging! Teraz miała ochotę zabić Doris za ten prezent na Boże Narodzenie. Potrzebowała już tylko zimnego prysznica i kawy.

***

Cisza, powolne unoszenie się klatki piersiowej pewnego anioła. Ale czy na pewno było to niebiańskie stworzenie? Można było łatwo stwierdzić, że nie, bo choć wyglądał jak młody bóg, straszliwie chrapał. A każde dziecko wiedziało, że gdy anioł wędruje do świata marzeń wydaje dzwięk dzwoneczka, a nie stada rozwścieczonych hipogryfów. Blond włosy, czerwone usta i strasznie blada karnacja. Nagle przebudził go odgłos walenia w drzwi.
- Paniczu Malfoy, proszę wstawać! - Chłopak tylko cicho jęknął, przewracając się na drugi bok. Był niewyspany, cały obolały i czuł, że w gardle miał istną pustynię. Otworzył jedno oko, ale za chwile je zamknął. Powtórzył tę czynność kilka razy, a następnie podniósł ciężkie ciało z łóżka. Czuł jakby był z ołowiu. Jedyne, czego potrzebował to woda. Zbawienna woda, która uleczy jego kaca. I tego emocjonalnego, i tego, który trawił jego głowę i gardło. Bo nie od dziś było wiadomo, że woda działa kojąco na skołatane nerwy.

***

To jest to pęd. Gdy biegniesz czujesz, że żyjesz. Miarowy oddech, słuchawki w uszach i nic poza tym się nie liczy. Widzisz tylko trasę. Chwila magii wpływa na ciebie tak, że w ogóle nie odczuwasz zmęczenia. W słuchawkach brzmi nowy kawałek Fatlanych Jędz. W tej chwili każda troska odpływa w siną dal, a na jej miejsce zajmuje czysta błogość.
Nagle poczuła, że wpada na coś, co niesamowicie zapiszczało, a ona sama wylądowała na brudnej ziemi miejskiego parku.
- Tyran! Tyle razy powtarzałem, że nie wolno podbiegać do obcych ludzi! Znów mi uciekłeś!!! - Wrzask właściciela nie przeraził tylko małego Hasky, ale również brunetkę, jak i połowę osób, będących w parku.
- Przepraszam Panią. Ten pies czasem mi ucieka. Mam nadzieję, że nic się Pani nie stało. – Głos nagle złagodniał, więc dziewczyna odpręzyła się, słysząc to. Jednym zgrabnym ruchem podniosła się z ziemi i ją zatkało.
- Malfoy? - Tylko tyle zdołała powiedzieć. Jednak jej rekakcja była nieporównywalna z objawami, jakie wystąpiły u blondyna, który swoją drogą zmężniał przez te wakacje. Nie był już patyczkowatym chłoptasiem. Włosy do ramion, które teraz były niemal srebrzyste, blada cera, wąskie, różowe usta, prosty nos, wystające kości policzkowe i te oczy. Lazurowe przejrzyste spojrzenie, które zahipnotyzowało ją doszczętnie. Stała i patrzyła na Ślizgona, który miał otwarte usta ze zdziwienia, oczy jak dwa galeony, brwi uniesione do góry, a nienaganna sywetka stała się jakby marmurowa.
- Granger. - wydusił, ledwo poryszając ustami.

Zatkało go. Znał tę dziewczynę od wielu stron. Jako romantyczkę, jako wroga, denrwującą pannicę Wiem To Wszystko, zagubioną, małą dziewczynkę, a jednak teraz znów odkrywał jej nową stronę. Swoją drogą, ciekawe ile ich jeszcze miała. Była jeszcze piękniejsza niż w szóstej klasie. Kasztanowe loki związane w kitkę, bursztynowe, świecące oczy i czerwone usta, które ozdobione były jednym, małym pieprzykiem nad górną wargą. Idealna sylwetka. Była wręcz doskonała. Taka nieskazitelna i czysta. Poczuł silne ukłucie w klatce piersiowej, gdy pomyślał, że ją oszukuje.
- Może w ramach rekopensaty wybierzesz się ze mną i Tyranem na kawę? - Spojrzała w Lazurowe oczy blondyna i lekko kiwnęła głową.
- Czemu nie, jedna kawa.

***

Kawiarenka była mała i skromna, ale przyjemnie urządzona. Tyran siedział pod lokalem, a oni weszli do przesłodzonego wnętrza. Różowe ściany, wszędzie wiszące misie i serduszka.
- Jejku... Czy dziś walentynki? Chyba trochę przespałem. – Dziewczyna tylko uśmiechnęła się lekko.
- Siadaj, pójdę zamówić. – I nie czekając na nic podszedł do kobiety przy barze, domyślając się, że inaczej nic tu nie dostaną.
- Dzień Dobry – Kobieta około trzydziestki, z zielonymi oczami i blond włosami popatrzyła na chłopaka, a następnie uśmiechnęła się delikatnie.
- Co podać? - Jednak jej głos okazał się skrzeczący i zachrypnięty, jakby dawno nie piła wody.
- Jedną czarną i jedną kawę z mlekiem i cukrem. - Blondynka pokiwała głową.
- Zaraz podam. – Odszedł w stronę Hermiony. Coś mu się zdawało, że to dopiero początek. Początek czegoś pięknego...

***

Do końca wakacji pozostał tylko tydzień. Nadal pisała z Anonimem, jednak codziennie spotykała się z Draco. Kawa zamieniła się na wyjście z psami, spacery w wyjście do kina, kino na randki, randki w pocałunki, a pocałunki w sex. W końcu Anonim zszedł na dalszy plan, a po kolejnej, upojnej nocy z blondynem, przyrzekła sobie, że zakończy tę wirualną znajomość. Gdy Draco wyszedł z jej domu, poszła pod prysznic i po pół godzinie usiadła do laptopa. Włączyła CHAT. Znów był  aktywny, jakby tylko na nią czekał.
Hermiona - Hej Anonimku :)
Anonim - Witaj moja piękna. Jak ci minął dzień?
Hermiona - Upajająco. A tobie?

Mimo woli na jej usta wstąpił uśmiech, gdy przypomniała sobie co robił z nią ten blond sadysta.

Anonim - Yhym. Był fascynujący.
Hermiona - Nie możemy więcej pisać.

Jej serce na chwilę się zatrzymało. Sama czuła się tak, jakby okłamywała ich oboje, musiała to zmienić.

Anonim - Dlaczego :(
Hermiona - Przepraszam, ale wiedz, że przez drobną chwilę moje serce należało tylko do ciebie. Niestety poznałam kogoś w prawdziwym świecie. A to znaczy dla mnie więcej, niż CHAT.
Anonim - Rozmumiem.

Wyłączyła się. Serce uderzało o jej klatkę piersiową w zastraszającym tempie, a w oczach błysnęły łzy.
Nie żałowała, zakochała się w cudownym facecie i to było najważniejsze. Wiedziała już, że to była ta miłość, czuła to całą sobą. Tylko dlaczego nachodziło ją uczucie deja vu?

***

Dwoje młodych Ślizgonów piło Ognistą Whisky.
- Zakład to zakład, Malfoy – Blondyn potrząsnął głową zdenerwowany.
- Nie rozmuiesz, że się w niej zakochałem?! A zakład wygrałem. Zakochała się we mnie, nie wiedząc kim jestem i jak wyglądam! - Czarnoskóry chłopak tylko wrednie się uśmiechnął.
- Arystokrata zakochał się w szlamie, jakie to… paskudne. Co na twoi rodzice Smoku? - Twarz dziedzica fortuny wyrażała tylko chęć mordu.
- Są bardziej cywilizowani, niż twoja matka padalcu! - Nie czekając na reakcję swojego "przyjaciela" wyszedł, trzaskając drzwiami.
- A oto oficjalna zemsta Panie Malfoy. Trzeba było nie pieprzyć się z moją dziewczyną. Teraz już wiesz jak to jest stracić kogoś, kogo się kocha bardziej od swoje odbicia w lustrze. - Z grymasem zawodu wypił do końca zawartość szklaneczki i sięgnął po telefon. W końcu tę szlamę też można zniszczyć...

***

Spała. Była zmęczona biegiem, zmęczona tym, że nie mogła pozbyć się tego dziwnego uczucia niepokoju. Przebudził ją dźwięk telefonu.
- Hallo?
- Witaj Granger.
- Kto mówi? – zmarszczyła brwi, siadając na łóżku.
- To nieważne. Istotne jest to, że ktoś cię bardzo oszuł...
- Nie wiem o co ci chodzi.
- O Dracona, albo raczej o Anonima. To dwie bardzo podobne do siebie postacie prawda, Hermiono? - już dawno nie słyszała tyle jadu w głosie wypowiadającym jej imię.
- Ale...
- Tylko zakład spowodował, że teraz jesteście razem. Miłego dnia szlamciu.
W jej oczach pojawiły się łzy. To nie mogła być prawda, nie mogła. Ona tylko tak bardzo chciała być szczęśwliwa, a okazało się, że miłość jeszcze bardziej ją zniszczyła.
Po chwili usłyszała jak ktoś wbiega do jej pokoju. W progu zobaczyła dobrze sobie znaną twarz.
- To nie tak jak myślisz! - krzyknął, widząc jej łzy.
- Wynoś się!
- Ale Hermiono...
- Powiedziałam, wynoś się!!!- Z bólem wycofał się z jej pokoju.
Jedno wiedział na pewno. Będzie o nią walczyć. Była całym jego światem. Wychodząc z jej domu z bólem zdał sobie sprawę, że pierścionek który leży na jego nocnej szafce może już nigdy nie znależć się na jej palcu.

***

Noc była dziś piękna i przejrzysta. Tak niepodobna do jej nastroju. Do jej złamanego serca. Nagły sms wybudził ją z letargu.

Kochasz mnie?
D.

Nie chamowała łez, płynęły cały czas. Czuła się wykorzystana.

Tak
H.

Oddychała szybciej. Sama nie wiedziała po co mu odpisała, może w jakimś stopniu miała nadzieję, że jeszcze będzie tak, jak dawniej, że dla niego to nie tylko zabawa...

Wybaczysz mi?
D.

Zaśmiała się cicho. Ta gorycz i wstręt nie pozwalały jej na to.

Nie.
H.

Po chwili zacisnęła pięści. Już nigdy nie pokocha. Ta cicha obietnica dała jej swoistą nadzieję na lepsze jutro. Marną, ale zawsze jakąś...

***

Na peron szła sama. Nikt na nią nie czekał. W przedziale siedziała sama zaczytana i nie usłyszała jak ktoś rozsuwa drzwi, wchodząc do środka.
- Hermiono… - Ten głos, jego głos. Jej serce zabiło szybciej. Zmróżyła bursztynowe oczy. - Nie wytrzymam dłużej! Ja cię kocham! Wiem, że spieprzyłem, ale jestem tylko Malfoyem. Głupi i pijany wdałem się w ten przeklęty zakład! - Wybuchł, sam nie wiedząc kiedy znalał się przed zdziwioną dziewczyną.
- Nie obchodzi mnie, czy tego chcesz, czy nie, ale kocham cię. – wyszeptał w jej usta, wcześniej podnosząc ją do pionu. Nie potrzebowała więcej. Tak za nim tęskniła.
- Już nigdy więcej tego nie rób. – Po czym po prostu go pocałowała.
- Nigdy. - wyszeptał  w jej rózane usta.
- I co dalej?
- Wyjdź za mnie – palnął. Popatrzyła na niego, a na jej ustach pojawił się uroczy uśmiech, który tak kochał.

THE END

sobota, 30 listopada 2013

Najpiękniejsza jest świadomość

Witam was misiaczki :D
Cóż wiem wiem zawalałam ....i to nie raz ....
Dawno nic nie wrzucałam ....ale jak widzicie wracam,..
Nowy wystrój bloga nowe postanowienia i nowy czas na pisanie. 
Zapraszam też na mojego nowego bloga 

A teraz czas na dedykację ...

Każdemu czytelnikowi.
Jesteście wspaniali że to  czytacie i bardzo szanuję wasze zdanie. 
Bez was ten blog by nie istniał. Bo mimo iż piszę dla siebie dzielę się tym a wy to czytacie. 
Dziękuje




A teraz zapraszam do czytania :) 


Czyste złote słońce wstawało jak każdego ranka o tej porze roku . Ciemną posiadłość rozświetlił złoty błysk promieni słonecznych , budząc domowników . Młoda kobieta przeciągnęła się na Butelkowo zielonej pościeli i wtuliła się w ciepłe ciało kochanka .
-Granger nie jestem poduszką – mrukną całując ją w niesforne loki . Na bladą twarz wypłyną nikły uśmiech . Kobieta podniosła się z westchnieniem , ubierając turkusową sukienkę .
-Wychodzisz ? - spytał pozornie obojętnym tonem , patrząc z wyczekiwaniem w niebieskich oczach . Smutny grymas wypłyną na jej twarz
- Tego pragniesz , tak jest zawsze Draco . Sam powiedziałeś że tak jest dobrze – Pokiwał głową roztrzepują złote pasma włosów, jednak sam nie był przekonany.
-Tak jest prościej – Sprostował . Po chwili patrzył jak drzwi od sypialni zamykają się za nią .
Chciała aby za nią wybiegł , jednak to dla niego byłą tylko gra. Kochała go , on po prostu pożądał. Westchnęła cicho otwierając drzwi , na jej twarz wkradły się promienie słoneczne . Po chwili poczuła dłonie na swoich biodrach odwróciła się ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy .
-Zostań , wyjdź za mnie , wprowadź się , przynieś tu te swoje szpargały , te ohydne roślinki i tą masę ciuchów . …..Zostań – Powtórzył , na jego twarzy wymalowana była determinacja .
-Draco ja....- Nie wiedziała co miała powiedzieć dlatego po prostu pogłaskała go po policzku patrząc w niebieskie przepełnione miłością oczy , pozwoliła by ich usta złączyły się w pocałunku .

Miną miesiąc od tego zdarzenia zamieszkała ze mną . Kochałem ją , nie było ważne dla mnie z jakiej rodziny czy domu pochodzi . Ważne było tylko to uczucie które obezwładniało mnie gdy była obok. Postawiłem następny krok do przodu w swoim życiu, i byłem z tego cholernie dumny. Ustatkowałem się , byliśmy zaręczeni. Każdego dnia budziła się przy mnie i każdego wieczora zasypiała w moich ramionach. Gdy miną kolejny miesiąc los wystawił nas na próbę .
-Jestem w ciąży . Draco będziemy mieć dziecko – Mówiła to niepewnie , choć z mętlikiem w głowie przytuliłem ją . Będę Ojcem .
-Tak się cieszę – Skłamałem , nie byłem gotów....


Od tego momentu , unikał mnie . Wychodził na całe noce , ciągle obierając jedną drogę tłumaczenia. . PRACA. Oddalaliśmy się od siebie . W dziewiątym miesiącu ciąży urodziła się …
-Savana Malfoy – Szepną Malfoy patrząc na dziewczynkę . Uśmiechnęłam się leciutko patrząc na drobną kruszynkę w moich ramionach ….

Miną kolejny tydzień od powrotu Hermiony ze szpitala . Dom wydawał jej się taki pusty , nie było go nawet teraz. Teraz gdy potrzebowała go tak bardzo.


Wrócił nad ranem jak zwykle w wygniecionych ubraniach , miał nadzieje że będzie spała . Jednak tym razem mu się nie udało , kobieta jego życia siedziała i czytała książkę . Spojrzała na niego a do jej czekoladowych oczu napłynęły łzy bólu .
-Hermiona – szepną zły na swój wygląd . Pijackim krokiem podszedł do kobiety
-Przepraszam- Mimo iż wyraźnie było czuć na jego koszuli kobiece perfumy oddała uścisk. Wiedziała że tym razem przegrała.


Ta noc była dla nich niezwykła . Zdał sobie sprawę że już tak nie potrafi , że to właśnie ją kocha.
-Już nigdy więcej ...Przepraszam – szepną odrywając wargi od jej ciała .
-Kocham cię – szepnęła pod koniec ich wspólnego stosunku. Mężczyzna tylko zagarną ją do siebie twarz wtulając w jej brązowe loki .
-Jesteś całym moim życiem – Pozwoliła by po jej policzkach
spłynęła ostatnia słona łza.

Gdy rano obudził się na jego twarzy zabłysną uśmiech . Chciał zacząć nowe życie . Tylko z nią i ich córką . Poczuł ze nie ma jej obok ,zamiast tego natrafił na kopertę. Szybko przetarł zaspane oczy i wziął ją do ręki. Rozerwał ją wyjmując kawałek pergaminu.

Draco

Na początku tego listu chcę abyś wiedział że zawsze Cię będę kochać.
Byłeś i jesteś dla mnie najważniejszy , jednak nie potrafię żyć w kłamstwie.
Wybaczyłam Ci jednak strach przed tym że morze to się powtórzyć przeważa.
Wiem że to nie po Gryfońsku jednak jest mi ciężko .
Odchodzimy . Nie szukaj nas .
Po prostu stań się znów arystokratą ,zapomnij .
Żyj tak jak by to był następny krok do przodu.
Hermiona


Znała go jak nikt inny . Zagubił się a ona go zostawiła .
Teraz zrozumiał .
Znów stracił coś na czym mu zależało .


2 Lata później


Żył tak jak chciała . Może znów zrobił źle jednak spełnił jej prośbę .
Był zimny
oschły
brutalny
Był mordercą
Mordercą uczuć
miłości
nadziej

Stracił wszystko . Stracił księżniczkę którą sam wyrwał z wieży.
A teraz był po prostu kamieniem . Nigdy już nie spojrzał na żadną z kobiet . Jego reputacja uległa zmianie.
Kamień nie potrzebuje niczego
Może nie był kamieniem , jego przyjaciel porównywał go do uschniętej róży.
Mimo już martwa nadal kuła kolcami
Sprawiała ból własnym cierpieniem.


Któregoś dnia wyszedł później z pracy . Spotkał ją na ulicy z małą dziewczynką . Staną przed nią patrząc głęboko w oczy .
-Zapomniałaś ? - warkną nie zwracając uwagi na zlęknioną dziewczynkę .
-Tak – To było dla niego jak wyrok śmierci z grymasem na twarzy teleportował się do posiadłości.
Zapomniała
Zapomniała
Zapomniała
Zapomniała
Wziął karteczkę .

„Ja nigdy nie zapomniałem „
Przywiązał ją do nóżki sowy , która wyfrunęła przez okno
Wymierzył w siebie różdżką .
-Avada Kadavra – Runą martwy na ziemie, nie wiedząc jaki błąd popełnił.
Ona nadal kochała....


Po miesiącu obok napisu na nagrobku Dracona Lucjusza Malfoya powstał nowy
Hermiona Jane Granger. A pod spodem .
Nigdy nie zapomniałam o miłości .
Nigdy nie zapomniałem o tobie .

Bo miłość czasem bywa okrutna .
-Savana twoi rodzice bardzo mocno się kochali – szepną do smutnej blondynki Blaise. Pewny opiekun i Ojciec chrzestny dziewczynki.


Czasami miłość bywa po prostu strasznie brutalna w swojej prawdziwej postaci okazuje się tylko po śmierci. W niebiosach nie ma brutalności to tam właśnie miłość jest w najsłodszej postaci.


Na kamiennych schodach siedziała przytulona do siebie para.
-Kocham Cię Hermiono -
-A ja ciebie Draco -
Śmiech uradowanego chłopaka rozniósł w nicości
-Warto było umrzeć by to usłyszeć – Dziewczyna również się zaśmiała
-Spójrz czy to nie Savana ? -Spytał nagle zasmucony blondyn patrząc w dół schodów .
-Tak z Diabłem – mruknęła – Odwiedzili nas -
-Zmieniła się – Popatrzył zaintonowany w pełną smutku twarz córki
Mimo tego nie żałował . W końcu był z kimś kogo na prawdę kochał .
A ich córka , jego kochana Savana miała za opiekuna samego Diabła. Tak przy nim na pewno wyrośnie na silną i mądrą kobietę.;...




THE END 

wtorek, 15 października 2013

Słodki zapach konwalii


Kociaki wy moje kochane ! 
Dziękuje za serdeczne przywitanie mnie z powrotem  w Bologowym świecie fantazji.
Wasze komentarze chwyciły mnie za serducho za co jestem wam wielce wdzięczna. 
Nigdy nie sądziłam że moja miniaturka może doprowadzić do łez. 
Nigdy nie sądziłam również że jeszcze wrócicie do mojego bloga ani że skomentujecie.
Tę miniaturkę muszę zadedykować kilku osobą. 
Pierw Czytelnikom, bez was nic by nie powstało. 
Nic bym nie wrzucała i zapewne bym przestała pisać na samym starcie. 
Po drugie Dominice kochana wiem że masz dużo nauki a jednak i tak mi sprawdzasz moje wypociny
jesteś przy mnie i wspierasz. Nigdy Ci tego nie zapomnę i zawsze będziesz w moim serduchu.
A po trzecie Ani. za to że odważyła się założyć bloga i również rozpoczeła przygodę z pisaniem 
http://trudnadrogadomilosci.blogspot.com/

Słodki zapach konwalii

Patrzy przez okno...
I co widzi?
Widzi jasne i bezchmurne niebo.
Gwiazdy świecące w niebieskiej konstelacji.
Widzi zdewastowane miejskie przedmieścia.
Widzi ocean wzburzony wiatrem.
I WSZYSTKO TO ZOSTALO STWORZONE DLA NAS.
Wszystkie te rzeczy zostaly stworzone dla mnie i dla ciebie.

Zapewne kiedyś jeszcze wylewałaby łzy w jedwabną chusteczkę, ale teraz...
Teraz się zmieniła, zmieniło się jej nastawienie do świata.
Zmieniła nastawienie do jego osoby.

Kochała go. Darzyła go miłością, która w sercu człowieka rozkwita tylko raz.
Mocne słowa jak na 17 letnią dziewczynę, ale była tego pewna.
Była u jego boku, choć wiedziała, że miał kochanki.
Że nie była najlepsza, ani najpiękniejsza.
O dziwo nigdy nie zerwał z nią kontaktu.
Pamięta jak go nienawidziła.
Dupek.
Nietoperz.
Te słowa z czasem zmieniły się w inne określenia.
Kochanek.
Przyjaciel.
Dla niej był tylko on.
Trwała przy nim jak wierna żona, którą nigdy nie zostanie.
Nie wie, czy kiedykolwiek ją kochał.
Jednak nie zadaje sobie tego pytania już od dawna.
Wiele razy chciała go zostawić, jednak zawsze pełne pożądania pocałunki skutecznie odwodziły ją od tego pomysłu.
Nigdy na nią nie naciskał. Czasem odnosiła wrażenie, że mogłaby zniknąć, a on by się tym w ogóle nie przejął.
To ją bolało. Tak jak bolały ją słowa: "Miłość niszczy. Dlatego nigdy nie pokocham cię tak, jak ty mnie.
Przepłakała wtedy wiele nocy, aż zrozumiała, że nigdy jej nie pokocha, mając w sercu inną kobietę.
Lilly.
Miał rację, jego miłość zniszczyła ich oboje.
Miała wybór: on lub przyjaciele i walka z potworem. Wybrała lepsze dobro.
Pewnej nocy, gdy leżała wsłuchana w jego miarowe bicie serca zadecydowała.
Jednak wtedy obiecała sobie też jedno... wróci.
A teraz, gdy mieli być razem, jego już nie było.

Porywisty wiatr wybudził młodą kobietę z krainy wspomnień.
Spojrzała na czarną płytę nagrobną, gdzie złotymi literami wygrawerowane były jego inicjały.

- Witaj... powinnam raczej powiedzieć wybacz, albo kocham. Choć tego ostatniego zapewne nie chciałbyś usłyszeć. Tak pamiętam... I zrozumiałam, że to co nas łączyło nie było miłością. Jedyne co nas łączyło to pragnienie złudnego przywiązania w czasie wojny, zakrapianego dobrym sexem. Mieszanka wybuchowa i dość niestabilna. A jednak nam się udało. Dobrze wiem ze mnie nie kochałeś. Tak teraz to zrozumiałam. Ale mimo wszystko nadal będziesz w moim sercu, a ja nadal będę tkwić w moim emocjonalnym więzieniu. Nie tak łatwo zapomnieć. Wiesz, po tych 10 latach nie przychodzę tutaj bez powodu. Chcę powiedzieć, że ci wybaczyłam. Jutro zostanę żoną. Zakochałam się. On mnie pokochał. Jak widzisz miłość mnie nie zniszczyła, a ja zawalczyłam o szczęście, nie poddając się na starcie. O ciebie też walczyłam. Cholernie mocno, ale samej było ciężko... Ginny Weasley Finnigan. Czy to nie brzmi pięknie?

Pod koniec wypowiedzi jej broda zadrgała, a po policzkach spłynęły łzy.
Gdy kobieta zdała sobie z tego sprawę uciekła, zostawiając po sobie tylko słodki zapach konwalii.
Kwiatów, które tak kochał czuć na jej szyi.

czwartek, 10 października 2013

Gdyby nie przywiązanie

Miniaturka nie poprawiana przez bete ! 
Więc ostrzegam ze jest masa błędów
Wasza Drala. 

To nie było zwykle przywiązanie.
To była miłość porażająca, obezwładniająca gorąca miłość z której czerpaliśmy garściami.
Gdy byliśmy razem nikt nas nie mógł powstrzymać, liczyliśmy się tylko my nikt inny.
Myślałem ze to się nigdy nie skończy.
Moje serce nigdy nie było tak gorące jak w chwili gdy przejrzałem na oczy, a pierwsza osoba
jaka zauważyłem byłaś ty. To było tak cudowne uczucie...
Jednak nie od razu dostałem to czego chciałem, miałaś kogoś.
Wiedziałem ze nie będzie łatwo a jednak i tym razem szczęście się uśmiechnęło właśnie do mnie.
Zdradził Cie.
Pamiętam jak wycierałem twoje słone łzy, jak tuliłem Cie dając chwilowe poczucie ciepła. Każdego dni
Pamiętam gdy odważyłem się powiedzieć to co czułem pamiętam również pocałunek jakim mnie obdarzyłaś
Bylem taki szczęśliwy myślałem ze moje serce nigdy nie stanie się już tak obezwładniająco zimne


A jednak....
Do naszego małego szczęścia wrócił on.
Przeprosił, bolało mnie gdy na was patrzyłem.
Kazałem Ci wybierać, mimo iż wiedzialem jaka będzie odpowiedz.
-Przykro mi Draco...


Czas mijał a ja przywykłem do tego tępego bólu, omijałem Cie.
Przez ostatni ok nauki z moich ust nie padło ani jedno wyzwisko ani jedno twoje imię...
Traktowałem Cie jak powietrze, Slizgoni myśleli ze oprzytomniałem.
A ja w tym czasie stałem się szaleńcem. Tak oszalałem na twoim punkcie.
Przez moje łózko przechodziły tysiae dziewcząt, a przez moje gardło przelewały sie hektolitry alkoholu.
Zabawa stala sie na porzadku dziennym.
Opinia o Malfoyach diametralnie sie zmieniła. Ojciec nie zyl a jego jedyny syn sie staczał.
Tego dnia byly moje urodziny, spędzałem je w samotności otoczony przez setki nieznanych mi twarzy.
Muzyka waliła o ściany a alkohol sie lal.
Sam nie wiedziałem kiedy straciłem rachubę...
Pamiętam tylko urywki , twarze ludzi, nie znanych mi ludzi
I ich.
Potwory
Czulem jak mnie kopali, słyszałem zaklęcia które wypowiadali i ten potworny ból.
A mimo to nie krzyczałem, wobrazilem sobie twoja twarz.
-Zostawcie go ! RON, nie !
-Ty głupia szlamo jak mogłaś mnie zostawić ?! Dla takiego ścierwa ?! -
Myślałem ze majaczyłem, jednak gdy usłyszałem cichy szept
-Oblivait- Z ust kobiety która była dla mnie wszystkim ...
-Draco Draco lagam nie umieraj wybacz mi, opętał mnie błagam Cie nie umieraj - Zawodziła na demna, nie mogłem jej
teraz zostawić. Kochalem ja do cholery
Scisnolem jej dłoń
-Nigdy Cie nie zostawię Hermiono...

Jak obiecałem tak sie stało.
Nie zostawiłem jej,To nie bylo zwykle przywiazanie.
To byla milosc porazajaca, obezwladniajaca goraca milosc z ktorej czzerpalismy garsciami.
Gdy bylismy razem nikt nas nie mogl powstrzymac, liczylismy sie tylko my nikt inny.
Myslalem ze to sie nigdy nie skonczy.
Moje serce nigdy nie bylo tak gorace jak w chwili gdy przejrzalem na oczy, a pierwsza osoba
jaka zauwazylem bylas ty. To bylo tak cudowne uczucie...
Jednak nie od razu dostalem to czego chcialem, mialas kogos.
Wiedzialem ze nie bedzie latwo a jednak i tym razem szczescie sie usmiechnelo wlasnie do mnie.
Zdradzil Cie.
Pamietam jak wycieralem twoje slone lzy, jak tulilem Cie dajac chwilowe poczucie ciepla. Kazdego dni
Pamietam gdy odwazylem sie powiedziec to co czulem pamietam rowniez pocalunek jakim mnie obdazylas
Bylem taki szczesiwy myslalem ze moje serce nigdy nie stanie sie juz tak obezwladniajaco zimne


A jednak....
Do naszego malego szczescia wrocil on.
Przeprosil, bolalo mnie gdy na was patrzylem.
Kazalem Ci wybierac, mimo iz wiedzialem jaka bedzie odpowiedz.
-Przykro mi Draco...


Czas mijal a ja przywyklem dotego tepego bolu, omijalem Cie.
Przez ostatni ok nauki z moich ust nie padlo ani jedno wyzwisko ani jedno twoje imie...
Traktowalem Cie jak powietrze, Slizgoni mysleli ze oprzytomnialem.
A ja w tym czasie stalem sie szalencem. Tak oszalalem na twoim punkcie.
Przez moje lozko przechodzily tysiae dziewczat, a przez moje gardlo przelewaly sie hektolitry alokocholu.
Zabawa stala sie na porzadku dziennym.
Opinia o Malfoyach drametrialnie sie zmienila. Ojciec nie zyl a jego jedyny syn sie staczal.
Tego dnia byly moje urodziny, spedzalem je w samotnosci otoczony przez setki nieznanych mi twarzy.
Muzyka walila o sciany a alkochol sie lal.
Sam nie wiedzialem kiedy stracilem rachube...
Pamietam tylko urywki , twarze ludzi, nie znanych mi ludzi
I ich.
Potwory
Czulem jak mnie kopali, slyszalem zaklecia ktore wypowiadali i ten potorny bol.
A mimo to nie krzyczalem, wobrazilem sobie twoja twarz.
-Zostawcie go ! RON, nie !
-Ty gupia szlamo jak moglas mnie zostawic ?! Dla takiego scierwa ?! -
Myslalem ze majaczylem, jednak gdy uslyszalem cichy szept
-Oblivait- Z ust kobiety ktora byla dla mnie wszystkim ...
-Draco Draco lagam nie umieraj wybacz mi, opetal mnie blagam Cie nie umieraj - Zawodzila nademna, nie moglem jej
teraz zostawic.Kochalem ja do cholery
Scisnolem jej dlon
-Nigdy Cie nie zostawie Hermiono...

Jak obiecalem tak sie stalo.
Nie zostawilem jej,bylismy razem bardzo dlugo.
Cale zycie.
Cala wieczność.
I nic nas nie zatrzymało, juz nie....
byliśmy razem bardzo długo.
Cale życie.
Cala wieczność.
I nic nas nie zatrzymało, juz nie....

poniedziałek, 30 września 2013

Mordersto dla naszej przyjemności !

Notka nie będzie związana z Dramione

Odnoszę się do ostatniej notki Dominiki Szymańskiej którą zapewne każdy z was zna z bloga 
Jeśli nie trafiliście jeszcze na niego serdecznie polecam. 
Piękne miniaturki, cudowne historie dające do myślenia słowa...
Ale nie o tym chciałam powiedzieć.
Tylko o zwierzętach ...
Słowa chyba nie będą potrzebne jeśli każdy/a z was poświęci parę  minut na 
obejrzenie tego filmiku.

Dlatego APELUJE !
Nie krzywdzicie zwierząt.!
One też posiadają uczucia !

środa, 25 września 2013

Napewno nie Zawieszam


Wiem że ostatnimi czasy nie spisuje się jako przykładna blogerrka :/
Nie wiem kiedy wstawię coś  nowego
Ale wiem że z tego bloga nie mam zamiaru rezygnować
Jedyne co mi pozostaje to Przepraszam
Przepraszam was wszystkich za to że was zawiodłam ale po prostu nie mam
na razie czasu dodawać nowych notek.
Napewno nie zawiesze bloga
To by bylo karygodne! Brzydze się czymś takim albo piszesz albo nie ! Więc oczywiście nadal funkcjonuje :)
Tylko ja na razie nie mam zbyt wiele czasu na zajmowanie się nim. ..:/
Dużo nauki i jeszcze inne sprawy skutecznie odsuwają mnie przed wrzuceniem czegoś świerzego na bloga.


czwartek, 5 września 2013

SOWA


Dawno  mnie nie było być może to przez mój chwilowy brak weny jak i nie możliwość dostania się do internetu. Bardzo was za to kochane przepraszam.W niedługim czasie powinnam wstawić dużżżo miniaturek jak i upragniony prolog.
Niestety zostałam wprowadzona w wielki błąd i nie sprawdziłam nic . Nowy wystrój bloga...właśnie.
Nagłówek został podarowany mi przez jedną z czytelniczek a jak później okazało jest on już na innym opowiadaniu.  Bardzo chciała bym ze swojego miejsca przeprosić wszystkich których uraziłam. Oczywiście nagłówek w niedługim  czasie zostanie usunięty.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Część 2

Powiew powierza… zamykasz oczy, a do nozdrzy wdziera się zapach porannej rosy, mokrej trawy, znajomego zapachu, który tak kochasz i wreszcie... krwi.
- Draco - Czujesz jak twoja twarz zmienia wyraz. Jak twoje oczy się zwężają, a kły wysuwają. Wiesz, że musisz się pożywić. Żywisz się i żyjesz, to jasne i sensowne.
- Po prostu zaatakuj Hermino. - Otwierasz oczy i widzisz teraz tylko jedną rzecz: człowieka, który dziś straci życie, byś ty zyskała swoje. Uśmiechasz się delikatnie do wystraszonego mężczyzny, który próbuje uciec.
- Teraz - W tej chwili wiesz, że na nic innego nie czekałaś. Twoje mięśnie zaczynają pracować. Nim się spostrzegasz stoisz przed bladym ze strachu mężczyzną.
- Kim jesteście? - Słyszysz śmiech swojego ukochanego.
- Zawsze te same pytanie: Kim jesteście? Dlaczego to robicie? Dlaczego ja? - Dotykasz delikatnie podbródka bruneta i odchylasz jego głowę. Teraz dobrze wiesz, że to prosta droga do słodkiego nektaru. Nie czekasz więcej. Wbijasz kły w smukłą szyję mężczyzny.
Każdy łyk jest jak dawka nowego życia. Jakbyś rodziła się na nowo. Jedyne czego chcesz, to więcej krwi. Jednak po chwili czujesz, że mężczyzna opada, a jego ciało jest całkowicie pozbawione zbawiennego płynu.
Odsuwasz się od niego. Dziwne, ale nie czujesz żalu. Wiesz, że robisz to tylko po to, by żyć. Patrzysz z niepokojem na blondyna, który uśmiecha się do ciebie delikatnie i dopiero teraz zauważasz, że on też żerował na twoim posiłku.
- Jestem z ciebie dumny kochanie. Zachowałaś się jak prawdziwa ślizgonka. - Uśmiechasz się do niego, a po chwili wasze usta złączają się w namiętnym pocałunku.

XXX

Czysta rozkosz, esencja ekstazy. Każdy jego dotyk jest jak magia, czysta erotyczna magia, która wywiązała się pomiędzy wami. Kochała go jak nikogo innego.
- Hermino - słyszysz cichy szept przy uchu. Czujesz jego zapach. Twoja krew buzuje w żyłach. - Tak cię pragnę - Dotyka twojego policzka ustami, zsuwając pocałunki na szyję, a później na piersi i brzuch. Leżysz z zamkniętymi oczyma, przyjmując każdą dawkę rozkoszy. Jego wargi dotykają ud, a z twoich ust wydobywa się jęk. Ciało przechodzą dreszcze podniecenia. Obydwoje wiecie, że dłużej nie będziecie w stanie zapanować nad swoim pragnieniem, więc złączacie się w jedność, by zacząć najintymniejszy taniec ciał. Czujesz jak wchodzi w ciebie. Oddychasz głęboko, raz po raz jęcząc, patrząc prosto w jego stalowe oczy, które wyrażają miłość i pożądanie. I wreszcie czujesz, że jesteś w swoim wymarzonym domu, obok ukochanego na zawsze. Gdy zdajesz sobie z tego sprawę przez twoje ciało przechodzi dreszcz, z ust wyrywa się krzyk rozkoszy, a ciało wygina się w łuk. Padasz na pościel cała odrętwiała. Czujesz jak ukochany przesuwa się, by później delikatnie głaskać twoją łopatkę.
- To była magia - słyszysz własny głos. Uśmiechasz się nieśmiało, patrząc na blondyna.
- Tak to było coś niezwykłego... - Po chwili wasze usta złączają się w ponownym pocałunku.

XXX

3 Miesiące po bitwie

Czujesz błogość, siedzisz na sofie uwolniona od wszelkich zmartwień. Wiesz, że się zmieniłaś, zrozumiałaś parę rzeczy... Do pomieszczenia wchodzi nieziemsko przystojny blondyn.
- Co robisz?
- Myślę - Siada obok ciebie i patrzy na ciebie z troską.
- Wiesz, że musisz iść do Rona? Myśli, że nie żyjesz. Musisz mu powiedzieć, że to koniec, no chyba, że nadal... - Widzisz niepokój wypisany na jego twarzy. Delikatnie dotykasz policzka ukochanego.
- Dla mnie istniejesz tylko ty Draco. Pójdziemy tam razem? – Wzdycha cichutko.
- Poczekam w samochodzie, ok? - Uśmiechasz się z satysfakcją i całujesz go w policzek.
- Tylko? - Robi uroczą minkę, a ty śmiejesz się i wstajesz.
- Muszę się przebrać...

XXX

Zielony staniczek, czarna, prześwitująca koszula z zielonymi mankietami, czarne skórzane spodnie i buty na obcasie do kompletu. Wiedziała, że wygląda wyzywająco, ale wiedziała też, że taka podoba się nie tylko Draconowi, ale również sobie. Stała się nową  Hermioną.
Włosy ścięła do ramion, zaczęła ubierać się odważniej. Podobało jej się to. Poczuła się kobieca.
Samochód zatrzymał się na piaszczystej dróżce, tuż przed Norą. Popatrzyła na blondyna, który otworzył jej drzwi. Wysiadła i popatrzyła na niego z rozpaczą. Wiedziała, że musi to zrobić. Delikatnie pocałował ją w policzek. Widziała w jego oczach strach.
- Wrócę do ciebie Draco. Jesteś tylko ty. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Poczekam Hermiono na ciebie. - Pokiwała głową i ruszyła w stronę domu. Zapukała do drzwi i nie czekając na zaproszenie, weszła do chaty. Wszyscy tam byli. Ginny z Harrym, Luna i Neville, Molly i Artur, Fred i Cho oraz Ron. Siedział sam na fotelu, przeglądając jakąś książkę.
- Dzień Dobry - Nie wiedziała za bardzo jak się zachować. Wszyscy popatrzyli na nią, a ona musiała opanować swoje pragnienie, które zostało obudzone przez zapachy, docierające do jej zmysłów.
-HERMIONO?! - Pokiwała głową.
- Musimy porozmawiać, Ron. - Nie chciała tu dłużej być. Wiedziała, że nie może.
- Hermino, ty żyjesz! - Molly podbiegła do niej i uścisnęła ją mocno. Jak najszybciej odskoczyła, lekko sycząc. Wszyscy patrzyli na nią ze zdziwieniem.
- Ron, czekam na dworze. - I nie patrząc na nikogo wyszła. Odetchnęła głęboko.
- Hermino, ty żyjesz. - Wiedziała jak musi to zrobić. Szybko i bezboleśnie, jak odklejanie plastra.
- Tak Ron, ale musisz mnie wysłuchać. - Spojrzała na niego. - Zapomnij o mnie. Już nigdy nie będziemy razem, nigdy mnie już nie zobaczysz. - Patrzył na nią oniemiały.
- Zmieniłaś się...
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - popatrzyła na niego i odeszła. Gdy wsiadła do czarnego ferrari blondyna, od razu na nią spojrzał.
 - I co?
- To definitywny koniec człowieczeństwa… - Zaśmiał się, odjeżdżając z piskiem opon.
Jedno wiedzieli na pewno: już zawsze mieli być razem...
 
Od Autorki
 
Tak więc mamy drugą część. Dedykuje Dominice która to pojechała na wakacje :*
I M. :* Za to że się pojawił i przewrócił moje życie o 180* 
 

niedziela, 4 sierpnia 2013

Nocne życie część 1

Było jak za dotknięciem motyla. Wiedziała, że umiera. Śmierć przyszła niespodziewanie. Akurat wtedy, gdy jej serce rozpadało się na miliony kawałków ze smutku. Spadała w nicość, otaczała ją ciemność. Nie była dobra, nie liczyła na zbawienie. Zdradziła chłopaka, który oddal jej się całym sobą. Ale dla niej był tylko przyjacielem. Teraz wszystko odeszło. Każda jedna troska odleciała jak za dotnięciem magicznej różdżki. Czuła się wolna. Czy będzie spadać tak zawsze? Przed oczami pojawiły jej się zdarzenia sprzed kilku minut. 
Ona i On załączeni w miłosnym uścisku, zakochani. Sama nie wiedziała za co go pokochała. Był dla niej zagadką. Zimny, mroczny, niedostępny. Tak, ten rok przyniósł wiele niespodzianek, a jedną z nich był On. Zabójczo przystojny, niewiarygodnie seksowny, straszliwie niedostępny i co najważniejsze tajemniczy. Pamiętała, że nie zawsze taki był, a w tym roku gdy wybuchła wojna, zmienił się nie do poznania. I zrobił to bardzo skutecznie, przyciągając jeszcze więcej kobiet. Jednak on je ignorował. Z nikim się nie umawiał, aż do czasu, gdy nie poznał jej. Najpierw były nieśmiałe rozmowy, potem potajemne spotkania, skradzione pocałunki. A wszystko owiane aurą tajemniczości. Wszystko utrzymywali w sekrecie. On, bo musiał. Miał misję i nie mógł pokazywać się z nią. Sprowadziłoby to na nią tylko śmierć. Ona, bo miała chłopaka, którego szanowała. Tylko on wiedział, że nie kochała Rona. W jakiś dziwny sposób wiedział od początku. Jednak On i Ona nie mogli ukrywać się przez całą wieczność. Wojna wybuchła, a każde z nich stanęło po innej stronie. Spotkali się z daleka od ognia walki, w jednej z pustych klas. Całowali się, spragnieni swojej bliskości. To miało być pożegnanie. Każde z nich wiedziało, że nie dane im było być razem. Odszedł, ówcześnie gładząc ją po policzku. Zamroczona smutkiem, nie zauważyła jak Śmierciożerca kieruje w jej stronę różdżkę. Nie usłyszała jak krzyknął:
- Avada Kadavra!
Później była jedynie nicość i nikłe wspomnienie ostatnich chwil...

***

Gdy kolejna kropla krwi wlała się do jego gardła, odetchnął.
- Tfuuu… krew pijawek - mruknął i rozejrzał się dookoła. Nagle poczuł jak coś mocno ściska jego klatkę piersiową. Wiedział co to znaczy. Szybko wstał, ostatni raz kopiąc glanem
głowę swojego Ojca. Taa, Ojciec z nazwy. Nienawidził go. Od kiedy pamiętał był przez niego bity i katowany. Dawno o tym marzył. A teraz, gdy jego kuzyn podarował mu dar nieśmiertelności, mógł się zemścić. Ucisk się wzmocnił. Już wiedział, że na pewno coś  jest nie tak. Szybko pobiegł do Sali, w której ją zostawił. Leżała tam śmiertelnie blada, z oczami wyrażającymi bezwzględny smutek. Żałował, że ją zostawił, ale nie chciał skazywać jej na to, co i jego spotkało... Ale teraz nie było wyjścia.
Ukląkł przy ukochanej i pogłaskał ją po policzku. Była taka piękna. A zaraz będzie jeszcze piękniejsza.
- Księżniczka nocy, moja księżniczka… - Nie myślał teraz o Ronie. Szybko zrobił sobie ranę na nadgarstku i przysunął go do jej ust.
- Pij i żyj do cholery – jego krzyk rozniósł się po całej sali. Wiedział, że gdyby mógł płakać, wylewałby teraz tony łez.

***

Czuła się tak, jakby ktoś złowił ją na niewidzialne lasso. Nagle zaczęła się wznosić. Mogła ponownie poruszać kończynami. Wiedziała, że jest coraz bliżej powierzchni. Zaczęła się szamotać, jednak to nic nie dało. Powoli, krok po kroku przeciskała się przez ciemną masę, która zaczęła gęstnieć, jakby chciała ją zatrzymać w sobie i całkowicie pochłonąć. Zamknęła
oczy i pozwoliła się prowadzić. Będzie co ma być i tak już straciła sens życia.
Po chwili jednak poczuła, jakby ktoś umieszczał ją w niewiarygodnie ciasnym pudełku. Wiedziała jedno – znała je. Była szansa i wiedziała, że musi walczyć. Otworzyła oczy i ze zdumieniem zdała sobie sprawę, że to jej ciało. Była w nim, wróciła.
Poczuła się ciężka. Niewyobrażalnie ciężka i obolała. Udało się - pomyślała. Poczuła jak ktoś próbuje napoić ją niewiarygodnie słodkim płynem. Połykała wszystko z zachłannością
tak u siebie niespotykaną. Każdy łyk był jak tchnienie nowego życia.
- Ciii maleńka… Wiesz, że zawsze będę cię kochał? Teraz daję ci szansę bycia nieśmiertelną, taką jak ja. Martwą, a jednak żywą. Moją księżniczką... – Chciała odpowiedzieć, że dla niego mogłaby stać się kimkolwiek tylko zechce. Chciała powiedzieć jak bardzo go kocha, a jednak wszystko, na co miała siłę, to osunięcie się w nicość...

***

To było jak przebudzenie z głębokiego snu. Wyraźnie czuła jak każdy jej zmysł się wyostrza. Najpierw słuch. Ciche uderzanie kropel o szyby i ściółkę leśną, szum drzew. Powolne bicie serduszek zwierząt pochowanych przed kroplami wody. Potem węch. Delikatny zapach deszczu, liści oraz tak dobrze znanych jej perfum. I jeszcze coś niewiarygodnie słodkiego, coś za co oddałaby wszystkie skarby tego świata. Następnie wzrok. Ciemny pokój z kominkiem na środku, kryształowym żyrandolem przywieszonym do sufitu i beżowymi ścianami. Zdała sobie sprawę, że wszystko dobrze widzi, mimo iż jest bardzo ciemno. I na końcu to uczucie. Każdy skrawek jej ciała pulsował, a gardło miała wyschnięte na popiół.
- Przebudziłaś się - usłyszała tak dobrze jej znany głos. Usiadła na tapczanie, patrząc na blondyna.
- Zmieniłeś mnie. - To było stwierdzenie. Wiedział, że go nie pytała. Pokiwał głową i podał jej szklankę, która stała na komodzie.
- Wypij - patrzył na nią z taką troską, jaką rzadko u niego spotykała. - Krew - odpowiedział na jej nieme pytanie. Pokręciła głową i leciutko się uśmiechnęła.
- Draco, ja… Musisz coś wiedzieć. Kocham cię i nie chcę abyś robił to z litości, ani tym bardziej z powodu wyrzutów sumienia. - Zacisnęła wargi, gdy odebrała od niego czerwony napój.
- Ja też cię kocham – usłyszała, gdy połknęła ostatni łyk - I robię to tylko dlatego. Chcę byś była moja, nikogo więcej. A teraz, gdy moja krew płynie też w twoich żyłach, będę miał pewność, że cię nie stracę. Możesz odejść, wbić we mnie kołek, ale moja krew nadal w tobie będzie. - zaśmiała się cicho i złączyła ich wargi w namiętnym pocałunku.
- Nie martw się kochanie. Teraz już jestem tylko twoja. – jego usta ułożyły się w szerokim uśmiechu, ukazując jego śnieżnobiałe zęby.
- Mam teraz tyle energii! Chciałabym biec i biec i biec i biec i...  
- Zrozumiałem – prychnął. Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Co? - Delikatnie ją pocałował.
- Wykorzystajmy inaczej twoją energię - Pokręciła głową, gdy poczuła jego rękę na swojej talii. Uśmiechnęła się zmysłowo i usiadła mu na kolanach. Pozwoliła by ręce blondyna błądziły po jej ciele. Delikatnie muskał jej szyję, plecy i pośladki. Pocałunkami zszedł na szyje, a dziewczyna zadrżała.
- To niesamowite. Tyle uczuć… a wszystko jest takie inne... lepsze. - Chłopak zaśmiał się zmysłowo.
- Wyobraź sobie, że to dopiero początek, Hermiono…


Od Autorki 

Więc jest to miniaturka część 1 . Mam nadzieję ze wam się spodoba . 
Rozdział ukaże się niedługo... 
Dedykuję Dominice która ukazała mi Anioła z Boskim Głosem  :* 

 
 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Naleśniki moja miłość !

Młode Wilki - Rozdział 1

Niebieska koszula idealnie pasująca do jego szaro-błękitnych oczu, czarne rurki opinające jego nadal zgrabny tyłek, blond włosy pozostawione w nieładzie i zniewalający uśmiech. Draco Malfoy w całej okazałości. Zabójczo przystojny i wyraźnie zirytowany muzyką, jaka dochodziła z sąsiedniej willi. Fakt, że zamieszkał z Diabłem na mugolskiej dzielnicy był nadal nie do przełknięcia, ale co mu innego zostało jak stracił wszystko? Był wdzięczny przyjacielowi za tak dobre lokum. Tylko nie rozumiał jak na tak drogiej dzielnicy, muzyka może grać trzy dni pod rząd na cały regulator, bez skargi żadnego z lokatorów. Zszedł na dół, gdzie jego przyjaciel jeszcze w samych bokserkach wypijał poranną kawę.
- Diable powiedz mi, nie przeszkadza ci ta muzyka? - Czarnowłosy tylko popatrzył na niego zmęczonym wzrokiem. Wyglądał jakby nie spał całą noc, co byłego Ślizgona nie zdziwiło.
- Nie, jest ok - mruknął i wyszedł z kuchni nieświadomy, że jego przyjaciel chce coś jeszcze powiedzieć. Blondyn zauważył, że jego najlepszy przyjaciel od dwóch dni nie śpi, nic nie je i co parę minut patrzy w okno z nadzieję, że kogoś tam zobaczy. Nawet nie zastanawiając się, poszedł do salonu, gdzie Blaise przeglądał gazetę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie robił tego samego codziennie.
- Zapewne, nawet nie zdajesz sobie sprawy, że to babskie czasopismo - mruknął zirytowany. - Diable do cholery jasnej, co się z tobą dzieje?! - Zabini tylko westchnął.
- Nic mi nie jest Draco. - Tak było od dwóch dni. Później do południa przesiadywali w salonie, a następnie zamawiali jedzenie na wynos, by później znów siedzieć w salonie. Trochę się dziwił przyjacielowi, ale wiedział, że jak będzie chciał pogadać to sam do niego przyjdzie. Nagle czarnowłosy wstał i wykrzyknął:
- NO JASNE!- Niczym burza zaczął przeszukiwać salon. W końcu z jednej z komód, wyjął  stary kapsel od butelki.
- Tasa! - Przed mężczyznami pojawiła się mała drobna skrzatka ubrana w czerwoną bluzeczkę.
- Wiesz gdzie masz to zanieść. - Draco dobrze widział, jak oczy Taszy robią się zlęknione.
- Może sir na mnie liczyć, Tasa wróci cała. -Chłopak tylko kiwnął głową i na nowo usiadł na ciemnej skórzanej kanapie. Cały dzień przesiedzieli w salonie, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Znudzony blondyn zaczął czytać jakąś książkę, zagłębiając się w historii Dori, o jej nieszczęsnej miłości. Gdy ją odłożył zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel jest blady jak kreda, a oczy wyrażają niekontrolowany smutek. Spojrzał na zegarek, który wskazywał dziesięć minut, po 10 w nocy.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co... - Jednak nie dane mu było dokończyć, ponieważ przerwał mu huk, który towarzyszył teleportacji. Diabeł jak na komendę wstał, biegnąc do drzwi.

XXX

Czuła jakby ktoś rozrywał ją na milion kawałeczków. W głowie jej dudniło, a kolana uginały się pod ciężarem jej ciała. Nagle poczuła jak obejmują ją czyjeś ramiona, a znajomy zapach tak przez nią uwielbiany, wdarł się do jej nozdrzy.
- Tak się martwiłem - usłyszała cichy szept przy uchu. Mimo wszystko na jej twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Zawsze wiedziała, że może na niego liczyć. W końcu przyjaźń taka, jak te są niezniszczalne. Nawet Harry, czy Ron nie potrafili zająć miejsca Blaisa Zabiniego, jednego z najbardziej upartych ludzi, jakich znała. Od kiedy pamięta czuwał przy niej, czy to w szkole, czy w wakacje, gdy razem spędzali dni na jedzeniu lodów przed swoimi domami. Pamiętała jak razem ważyli eliksiry, albo jak uczyli się jeździć na rowerach.
- Dziękuję Blaise - mruknęła cicho - Nawet nie wiesz jak tego potrzebowałam. - W odpowiedzi usłyszała cichy chichot.
 - Chodź, muszę cię opatrzyć sierotko. - Na drżących nogach dała się zaprowadzić do domu, by później usiąść w salonie jej przyjaciela. Po chwili usłyszała jak ktoś głośno nabiera powietrza do płuc. Uchyliła lekko powieki, jednak widząc stojącego przed nią blondyna, jej twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia.
- Granger, co TY tu robisz?! - Zdziwiona spojrzała jeszcze raz na sylwetkę Ślizgona, jednak nie miała siły odpowiedzieć. Rana na nodze dawała o sobie znać bolesnym pulsowaniem. Zagryzła wargi, by nie jęknąć z bólu. Cholerne Wilkołaki - przeszło jej przez głowę.
- Herm, muszę obmyć te rany. Spokojnie, dobrze? – usłyszała kojący głos przyjaciela. Tak to na tym musi się skupić. Włożyła cały wysiłek na kiwnięcie głową. Sama nie wiedziała ile tak siedziała, jednak z każdą minutą czuła się znacznie lepiej. Po chwili zdała sobie sprawę, że może otworzyć oczy. Na fotelu naprzeciw niej siedział blondyn z dość dziwną miną.
- Fajnie jest zobaczyć szlamę w takim stanie, co? - Uśmiechnęła się ironicznie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak wygląda były Ślizgon. Wyprzystojniał – pomyślała, a złośliwy uśmiech zastąpił szczery. Jego rysy twarz nabrały męskiego charakteru, oczy nie patrzyły na wszystko z pogardą. Malfoy nie był już tym samym szczupłym szczeniakiem, jakim niewątpliwie był w Hogwarcie.
- Nie pozawalaj sobie Granger, tylko patrzę - prychnęła, odwracając wzrok na swoją nogę, na której nie było śladu rany.
- Dziękuje Blaise. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - Chłopak tylko wysłał jej pokrzepiający uśmiech - Mogę zadzwonić?  
- Nie, masz odpoczywać. Twoje mieszkanie jest okupywane... znów - przewrócił oczami - Pościele ci w twoim pokoju. - Uśmiechnęła się delikatnie. Jak była mała, często nocowała u Diabła, więc jego rodzice zaczęli nazywać jeden z pokoi jej własnym.
- Dobra. Odpocznę, ale muszę zadzwonić, przecież wiesz… - Chłopak uporczywie patrzył na ścianę, nie dając po sobie poznać, że usłyszał ostatnie zdanie. - Diabełku – mruknęła, robiąc psie oczka – proszę… - Wiedziała, że tu go miała. Tylko ona potrafiła sprawić, że wielcy Zabiniowie łamali swoje żelazne zasady dla jej uroku.
- Dobra. Masz ten telefon, ale pamiętaj, że jutro sobota. - Do dziś pamiętała, że matka Diabła nigdy nie robiła naleśników, które jej przyjaciel tak uwielbiał. Jedynym wyjątkiem była sobota. Uśmiechnęła się, wspominając tamte czasy.
- Konkretnie chodzi ci o naleśniki? - W odpowiedzi dostała całusa w policzek. Zaśmiała się.
- Tak! Moja miłość… - zawołał uradowany zielonooki ślizgom. Hermiona przewróciła oczami, wyrywając telefon z rąk czarnowłosego. Serce zaczęło dudnić jej w piesi, gdy wybierała numer. Oddech nieznacznie przyśpieszył, a oczy wyrażały ból i strach. Wybrała numer i z duszą na ramieniu przyłożyła telefon do ucha. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Granger! I co? - Całą siłą woli powstrzymała prychnięcie.
- Żyję Afery. Cóż, wilkołaki są po stronie Kusicieli. Większość... Jednak inne nie chcą się do nas przyłączyć. - Wolała nie mówić dlaczego.
- Kurwa! Na pewno nie da się nic zrobić?
- Na pewno - przewróciła oczami.
- Nie wracaj do bazy. Jutro masz załatwić sprawę Kornego, a za dwa dni masz misje ze swoją drużyną. Dziewczyny już wiedzą o co chodzi. Macie spróbować przekonać wampiry. -  Zbladła. W głowie jej się zakręciło, a gardło wyschło na wiór.
- Żartujesz?! My tam zginiemy... – wyszeptała.
- Miękniesz Hermino. To rozkaz! Przygotujcie się. - Zacisnęła wargi w cienką linię.
- Tak jest szefie – syknęła, rozłączając się. Spojrzała na przyjaciela z rozpaczą. Kiedyś może i to było zabawne, ale teraz stała się zwykłą bronią w rękach przełożonych. Jednak wiedziała, że musiała to robić. Tylko z jednego powodu… Ona na tym zyskiwała.
- I co? - Bladość brunetki bardzo niepokoiła obydwu mężczyzn w salonie.
- Wam… wampiry Zabini. - Teraz i on zbladł. Jedynie mina blondyna wyrażała niezrozumienie.
- CHYBA ŻARTUJESZ!? - Pokręciła głową.
- Ja.... nie żartuję – szept, jaki wydobył się z jej ust był ledwo słyszalny. Spojrzała na bruneta. Twarz miał białą jak kreda, a broda drgała mu delikatnie. Za to po blondynie nic nie było widać, jedynie oczy ukazywały jawne przerażenie.
- Sama tam nie pójdziesz. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Jasne, że nie. Jeszcze idą dziewczyny.
- Pójdziemy z tobą!
- Nie! - Potrząsnęła zdenerwowana głową. Wiedziała, jaką karę musiałaby za to ponieść.
- Zginiecie tam! - Syknął zielonooki i nie dając jej kontynuować zadecydował. - Za dwa dni pójdę tam z tobą! - Wstała z fotela.
- NIE! Nie będę cię narażać!  
- Ja pójdę. - Razem z diabłem zatrzymali się i spojrzeli na spokojnego Malfoya - Za mną płakać nie będziesz, a mój przyjaciel nie będzie się narażał. - Pokiwała głową.
- Dobra, ale to nie znaczy, że masz dać się zabić - Uśmiechnęła się ciepło.
- Boisz się o mnie Granger? – Prychnęła. Ona miała się o niego bać? To chyba jakiś żart.
- Jasne tleniony, chciałbyś. - Cmoknęła Diabła w policzek.
- Dobranoc. Zasłużyłam na dłuuuugi prysznic...

XXX

- O kurwa! Czy to była Granger?- Chyba musiałem mieć śmieszną minę, bo czarnowłosy zaczął chichotać.
- Wyrobiła się, nie? - Wzruszyłem ramionami.
- Granger, jak Granger - Tym razem to ja prychnąłem i wygiąłem usta w grymasie. - Od kiedy się z nią przyjaźnisz? - Mój ton wyraźnie wskazywał, że nie panuję nad nerwami.
- Od zawsze... - Popatrzyłem na niego. Przepraszający uśmiech i kpiące spojrzenie. Tak, cały Diabeł. Zawsze sobie robi żarty, jak ktoś właśnie przechodzi traumę. No ale z drugiej strony… Jezu jaka ona była piękna! Wyglądała prześlicznie w tych podartych ciuchach i brudnym ciele. Chyba znów odezwało się moje złośliwe ja - pomyślałem. Odgoniłem te myśli, wstając z fotela.
- Dobranoc Blaise – powiedziałem cicho i nie czekając na jego reakcję, wspiąłem się po schodach na górę. Ciągle przed oczami miałem jej zgrabną sylwetkę i uroczą twarz. I te włosy, tak niepodobne do tych, jakie miała w szkole. Jak miałem o niej nie myśleć, gdy tak wyglądała?

Od Autorki 

Ok kochani krótki i wprowadzamy tu do historii. Następne rozdziały będą dłuższe jednak to nadal było takie jak by wprowadzenie więc sami rozumiecie. 
Dedykuje Dominice za to że jest poprawia wspiera i jest najcudowniejszą osóbką jaką spotkałam 
Rose Karmen za to że wpiera mnie w komentarzach :* Za co jej  serdecznie dziękuje i tu z tego uprzywilejowanego miejsca chciałam jej oświadczyć że pisze wspaniale i niech nie przejmuję się Hejterami. 
LaFinDeLaVie HarryPotter za to że prowadzi niewiarygodnie dobrego bloga , i za to że mnie wspiera . 
No i każdemu czytelnikowi za to że jest i czyta choć nie zawsze komentuję :(( 




piątek, 26 lipca 2013

MINIATURKA -Ognisty Temperament

 MINIATURKA - Ognisty Temperament 

Dedykacja dla Patrycji .
Betowała - Dominika
Dramione pisać będę dalej o to nie musicie się martwić :D 
-----------------------------------------------------------------------------------------

UWAGA 
Treść zawiera sceny erotyczne ! 


To wszystko działo się tak szybko. Nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu była zagubioną rudowłosą dziewczyną w monotonnym związku. A teraz wszystko było inaczej ONA była szczęśliwa. Westchnęła głęboko, patrząc przez okno jak Blaise z pewną brunetką budują bałwana ze śniegu. Kto by pomyślał, że zaczęło się od zwykłej kłótni.

***

Harry Potter niewątpliwie był przystojny. Czarne, wiecznie rozczochrane włosy, zielone liściaste oczy i idealnie wysportowanasylwetka. Mógłby uchodzić za groźnie wyglądającego faceta, gdyby nie kilka cech, które odziedziczył po matce. A ona kochała takie ciasteczka. Przystojny, a zarazem delikatny. Niestety zaczęła popadać w monotonię. Ich związek przechodził kryzys, a jej chłopak nie próbował nic zrobić. Od ponad miesiąca nie powiedział jej żadnego komplementu, nie dostała od niego żadnego prezentu. Ba oni nawet przestali się całować, już nie mówiąc o czymś więcej. To znaczy, że było źle, bardzo źle. Z niezadowoloną miną popatrzyłana grającego w szachy Gryfona. 
- Może gdzieś wyjdziemy Harry? - Nawet nie odwrócił wzroku od szachownicy.- Harry? Pytałam, czy może... - niestety chłopak przerwał jej w połowie zdania.
- Gram, Ginny - usłyszała wściekły syk ze strony ukochanego. Prychnęła rozeźlona, wychodząc z Salonu. 
- Nawet się nie zainteresowałeś gdzie idę!- krzyknęła wściekle, kopiąc niczemu winną ścianę. - Gdybym szła do kochanka nawet by się nie zorientował, bo gra! - Kilka par oczu zwróciło na nią ni to zlęknione, ni zdziwione spojrzenie. Odetchnęła głęboko, obiecując sobie w myślach, że porozmawia z Harrym o ich związku. Nagle poczuła jak wpada na coś, lub na kogoś. 
- Sorry – mruknęła, gdy stanęła na nogach i dopiero teraz spojrzała na chłopaka. Wysoki, dobrze zbudowany blondyn, o niebieskich oczach, które teraz dokładnie przyglądały się dziewczynie. Ślizgon. Straszliwie przystojny Ślizgon. Powoli wyciągnął w jej kierunku dłoń, by schować kosmyk jej rudych włosów za ucho, a następnie pogładzić ją po zarumienionym policzku. Zalała ją fala gorąca. Tak dawno nie dotykał jej żaden mężczyzna, że teraz zwykły gest Ślizgona pobudził jej młode ciało. Po chwili jednak wszystko minęło, gdy na twarzy Dracona odmalował się zimny uśmiech.
- Uważaj jak łazisz Weasley, bo może ci się coś stać. Ta strona zamku nie jest bezpieczna. - Mówił to cichym i aksamitnym głosem jakże innym niż ten, którym zawsze się posługiwał. Zdziwiona nie potrafiła wypowiedzieć słowa, patrząc tylko za oddalającym się blondynem 

***

Następnego dnia na śniadaniu siedziała jak struś na jajku, co chwilę zerkając w stronę stołu Ślizgonów. Nie było ani jego, ani Zabiniego.Zachmurzona pozbierała książki i udała się na lekcje. Pierwsze było Wróżbiarstwo i aż wzdrygnęła się na myśl o tym. 
- Poczekaj! - Dokładnie znała ten głos, więc odwróciła się z lekkim uśmiechem. 
- Hej Hermiono. Co teraz masz? - Jej przyjaciółka nic się nie zmieniła, nawet w 7 klasie. Brązowe puszyste loki, czekoladowe, lśniące oczy i nienaganna sylwetka. 
- Numerologię, pomyślałam, że może byśmy poszył razem. - Ruda tylko skinęła głową. 
- Było dziś coś ciekawego na stole Ślizgonów, że tak namiętnie się w niego wpatrywałaś? - Zapytała niby od niechcenia starsza z dziewczyn.
- Nie wiem o czym mówisz, ale skoro tak uważasz.. – Widziała, że jej przyjaciółka ma zamiar coś odpowiedzieć, gdy ubiegł ją rozbawiony głos za nimi.
- Zab, pewnie szukała ciebie - Obydwie Gryfonki odwróciły się ze srogimi minami.
-Malfoy, twojej gęby nie szukałaby nawet Splątka, tak jesteś odrażający. - Śmiech czarnoskórego wypełnił cały korytarz. Niestety blondyn nie podzielał radości przyjaciela.
- Za to ciebie pewnie szukają wszyscy. W końcu to niezwykłe widzieć SZLAMĘ, BOBRA I GRYFONKĘ w jednym, nie? – Diabeł, widząc jak jego ukochana robi się czerwona i otwiera swoje usteczka, by odpowiedzieć jego kumplowi, szybko ją pocałował i po prostu złapał za rękę. 
- Chodź Herm, mamy tę numerologię, czy nie? - Ruda stała oniemiała, patrząc na to wszystko i nawet nie poczuła jak Ślizgon się do niej zbliżył.
- Też byś tak chciała? - Mruknął jej do ucha. Chciała odpowiedzieć coś mądrego, jednak chłopak kąsający i całujący na przemian jej szyję skutecznie jej to uniemożliwiał.
Powoli popchnął ją na ścianę i zatopił się w jej malinowych usteczkach. Językiem rozchylił jej wargi, pogłębiając pocałunek. Sama nie wiedziała, kiedy oddała pocałunek. Było jej wspaniale. Nigdy nie sądziła, że ten jak się na pozór zdawało zimny blondyn potrafi aż tak dobrze całować. Mruknęła z rozkoszy, gdy przygryzł jej wargę, a pocałunkami zszedł na jej szyję. Jak z oddali słyszała własny przyśpieszony oddech i cichy jęk, gdy jego ręka znalazła się na jej piersi, ugniatając ją delikatnie. 
- Draco... - wyszeptała i zalała się soczystym rumieńcem.
- Ciiii, kochanie – mruknął, odsuwając się od niej z leciutkim uśmiechem - Chcesz bym kontynuował? - Jedyne na co było ją stać to szybki niemiarowy oddech. Draco dobrzewiedział jak pobudzić kobietę. Po chwili znów poczuła jak delikatnie całuje jej szyję, by znów się odsunąć i wprowadzić do jednej z pustych klas. Pobudzona Gryfonka nie czekając na żadny ruch ze strony ślizgona wpiła się w jego wargi. Zaskoczony oddał pocałunek, kierując ją na jedną z ławek, na której ją posadził. Szybko pozbył się jej białej koszuli i krawata, a następnie czarnego, koronkowego stanika. Otaksował ją wzrokiem znawcy, by po chwili pieścić jej piersi ustami. Ruda dziewczyna drżąc z rokoszy jęknęła cichutko, zrywając z ukochanego czarną koszulę.
- Wspaniały, jesteś wspaniały, tylko nie przestawaj. - Jednak blondyn wcale nie miał tego w zamiarach. Położył ją na ławce i jednym szarpnięciem zerwał z niej kusą spódniczkę, zostawiając ją w samych szpilkach, koronkowych figach i czarnych zakolankach. Ustami lizał jej płaski brzuch, a dłońmi delikatnie masował uda i podbrzusze, omijając skutecznie miejsce grzechu, czym doprowadzał Weasley do szału i jeszcze głośniejszych jęków. Jak dobrze, że wyciszyłem sale - pomyślał podniecony Ślizgom.
- Draco... – wychrypiała dziewczyna, czym jeszcze bardziej pobudziła białowłosego. Popatrzył na jej szybko unoszącą się klatkę piersiową i jej zamglone piwne oczy. 
Tym razem pocałunek był krótki i gorący, a w międzyczasie zgrabne palce Dracona pozbyły się ostatniego materiału dzielącego ich przed spełnieniem. Zanurzył jeden palec w jej kobiecości. 
- Weź mnie - zamknęła oczy, rozchylając uda, by ułatwić mu dostęp. - Błagam cię - Zaczął delikatnie pocierać jej łechtaczkę, wzmacniając błagania jedynej córki Weasleyów. 
Malfoy czując, że dłużej nie wytrzyma, szybko pozbył się spodni i zbędnej bielizny. Pocałował ją delikatnie i szepnął - Spójrz na mnie. Chcę widzieć twoje oczy - Sam się zdziwił, słysząc swoją prośbę. 
Dziewczyna posłusznie otworzyła oczy, patrząc na kochanka, który wszedł w nią jednym, szybkim ruchem. Jęknęła, otwierając usta, co blondyn skutecznie wykorzystał, wyzywając ich języki na potyczkę. Jego ruchy były szybkie i pewne. Ginny oplotła biodra kochanka, zmuszając go do pogłębienia bliskości. Po chwili brutalne pieszczoty doprowadziły rudą kobietę do długiego i silnego orgazmu. Poruszył się w niej jeszcze kilka razy, by po chwili odchylić głowę i krzyknąć. Kiedy ich ciała się uspokoiły, blondyn szybko wyszedł z Gryfonki,ubierając się w pośpiechu, a po chwili w jego ślady poszła również roztrzęsiona dziewczyna.
- Co myśm ... -jęknęła cicho, zawiązując luźno krawat i ze strachem popatrzyła na ironiczny uśmiech mężczyzny. Pogłaskał ją po policzku.
- Dziś o 20 pod Pokojem Życzeń - mruknął i nie czekając na jej reakcję, wyszedł z Sali.

***

Mimo wszystko nie żałowała. Ich potajemne spotkania nie zawsze kończyły się sexsem. Draco Malfoy okazał się wspaniałym gawędziarzem i odkryła, że mieli podobne marzenia oraz plany. Pamiętała, że tylko raz po skończonym stosunku, namawiał ją do zerwania z Wybrańcem.
- Dlaczego z nim jeszcze jesteś? Przecież obydwoje wiemy, że go już nie kochasz. - To prawda. Sama nie wiedziała kiedy zakochała się w Draconie, a Harrego przestała darzyć TAKIM uczuciem. 
- Jest dla mnie dobry - Blondyn w odpowiedzi prychnął z pogardą. 
- Jesteś z nim, bo tak wypada? Nie spodziewałem się tego po tobie Lwico… - Odpowiedziało mu mocniejsze wtulenie się Gryfonki w jego tors.
- I tak zawsze wybrałabym ciebie, Draco - Nic nie odpowiedział. Po chwili zmorzeni snem wpadli w ramiona Morfeusza. 

*** 

Właśnie kłótnia z Harrym wszystko zapoczątkowała. Wiedziała, że musi z nim skończyć. Tylko nie sądziła, że zdarzy się to w taki sposób.... 

***

Pierwsze płatki śniegu zaczęły prószyć nad Hogwartem. Młoda kobieta ubrana w leciutką bluzeczkę, szła w samotności przez błonia.Po chwili została przyciągnięta i przytulona przez wysokiego blondyna.
- Ile miałem czekać? Jak ty się ubrałaś? Zmarzniesz. – Popatrzyła na niego z dwuznacznym uśmiechem.
- Pomyślałam, że w takiej sytuacji mógłbyś mnie jakoś ogrzać. - Teraz i na wargi jej partnera wstąpił uśmiech.
- Dla ciebie wszystko - Nim się zorientowała została obcałowana krótkimi, ciepłymi pocałunkami po całej zmarzniętej twarzy. Zaśmiała się delikatnie, wplatając dłonie we włosy kochanka.
- Pocałuj mnie głuptasie - Przysunęła swoją twarz do jego, czekając na następną dawkę przyjemności.
- CHYBA ŻARTUJESZ?! - Ten głos pełen zawodu i bólu skutecznie wybudził ją z lekkiego podniecenia całą sytuacją. 
- Harry to... ja... - Później wszystko potoczyło się tak szybko. Dla niej to było jak sen. 

Kłótnia z Harrym, ten zawód w jego oczach, łzawy powrót do zamku, ciepłe ramiona ślizgona, usta odnajdujące jej wargi, ciepłe palce, błądzące po jej ciele w Pokoju Życzeń… 
Uzależniła się od niego. Zdawała sobie z tego sprawę, jednak za każdym razem myślała, że panuje nad tym. Jakie było jej zdziwienie, gdy zdała sobie sprawę, że Draco Malfoy stał się sensem jej kruchego życia.
- I co będzie dalej? – zapytała, patrząc w niebieskie oczy ukochanego. 
- Jak to co… Ja będę twój, a ty bądź moja... - pocałowała go. 
- Na zawsze? – Spytała, patrząc na niego z niepewnością.
- O to tylko proszę! - Uśmiech wypłynął na jej twarz. 
W końcu była szczęśliwa...